2.

154 9 1
                                    

Do końca każdego tygodnia dokładnie co drugi dzień będę musiał sprzątać szkolną aulę. A to wszystko przez tego idiotę Balla. Nie wiem co jest gorsze. Fakt, że jestem skazany na zamiatanie starej drewnianej podłogi czy to, że Connor się z tego wykręcił. Znalazł sobie dziewczynę, która jest córką naszego dyrektora. Dzięki temu też należy do Elity. Uwierzcie mi, gdyby nie ona ten dupek nigdy by się tam nie znalazł.

Co do samej Elity.
Elita jest czymś cudownym. Cudownym jak na cokolwiek co może ci się przydarzyć w tej szarej budzie. Jest to zbiór wszystkich najbardziej zakochanych w sobie, bogatych i rozpieszczonych nastolatków. Kto zasługuje na miano członka Elity? Oczywiście, ktoś kto posiada wszystkie trzy cechy wymienione wcześniej lub zrobił coś o czym mówiła cała szkoła.

Nie ma nikogo takiego jak przedstawiciel "elitowskiego grona". A tak przynajmniej twierdzą ich członkowie. Według normików najważniejszym a co za tym idzie najbardziej przez nich znienawidzonym punktem w Elicie jest Bradley Will Simpson. Chłopak, którego zadziorny charakter jest zagadką dla nas wszystkich. Jego główną funkcją jest sprawdzanie potencjalnych nowych członków oraz wywalanie tych, którzy nigdy nie powinni się tam znaleść. Bowiem do Elity dostać się jest strasznie trudno ale wylecieć cholernie łatwo.

______________________________________

Zauważyłem jej blond czuprynę w długiej kolejce prowadzącej do szkolnego bufetu.

- Lucy! - zawołałem po czym podszedłem do dziewczyny.

- Zajełam mu miejsce. - blondynka delikatnie uśmiechnęła się do chłopaka przed którego chwilę temu się wcisnąłem. - Mów jak tam rozmowa z dyrkiem! - powiedziała z entuzjazmem odwracając się w moją stronę.

- Wręcz idealnie! - odparłem z widocznym sarkazmem w głosie. -Muszę sprzątać szkolną aulę.

- A co z Connorem?

- Jedno słowo. - powiedziałem biorąc do ręki granatową tacę. - E L I T A.

- No jasne. - westchnęła Lucy nakładając na swoją tacę porcję sałatki. - Ale nie martw się. - zaczęliśmy udawać się w stronę stolika pod oknem. - Są też tego jakieś plusy, Tris. Cała szkoła o tobie mówi. - zaśmiała się.

- To ja oberwałem w nos. Nie Connor. Więc chyba nie mam się z czego cieszyć, nie sądzisz? - spytałem siadając.

- No wiem wiem... w tej szkole nikt normalny nie będzie dobrze o nas mówił. Nie zaśpiewamy też taniego musicallu z cheerleaderkami i disneyowskimi przystojniakami w tle.

- Znowu oglądałaś High School Musical? - westchnąłem mieszając plastikowym widelcem kawałki zielonych warzyw.

- To jest całe moje dzieciństwo. - przełknęła kawałek pomidora. - Zawsze chciałam być jak Gabriella!

- Taa... - cicho się zaśmiałem. - A ja byłbym Troyem.

- Chyba śnisz chudzinko. - wskazała na mnie widelcem. - Nie zapominaj, że oni byli parą.

- Faktycznie. Ale tobie też daleko do Gabrielli moja droga.

- Ty mógłbyś być bratem Sharpey! Nawet nazwisko się zgadza.

- On nosił taką dziwną różową czapkę.

- Masz na myśli beret idioto? - uniosła brew.

- Jak zwał tak zwał. - wzruszyłem ramionami.

- Hej. - wysoki blondyn usiadł obok Lucy.

- Co się stało James? - spytałem.

- Boże wyglądasz jak zbity szczeniaczek. - blondynka zrobiła dziwną minę.

elite [THE VAMPS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz