5.

60 6 3
                                    


Cały weekend moją głowę zamieszkiwało tysiące myśli. Mógłbym śmiało stwierdzić, że taki pocałunek po pijaku kompletnie nic dla mnie nie znaczył. A jednak nie mogłem przestać o tym myśleć. Gdy tylko znów miałem przed oczami tą sytuację robiło mi się cieplej na sercu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem, naprawdę.

Stałem właśnie w autobusie trzymając się metalowej rurki. W moich słuchawkach rozbrzmiewało "I Don’t Wanna Miss A Thing", czyli piosenka, która mimo swojego wieku jest od zawsze moim największym ulubieńcem. Zamyślonym wzrokiem wodziłem za oknem. Na dworze była dzisiaj piękna pogoda. Było słonecznie i ciepło co sprawiało, że pierwszy raz od bardzo długiego czasu miałem tak dobry humor. Brakowało mi tylko jednej rzeczy, a raczej osoby. Marzyłem by zobaczyć znowu jej śliczny uśmiech. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłem się do niej dodzwonić przez cały weekend. Mam tylko nadzieję, że się na mnie nie obraziła. Nie zrobiłem przecież niczego złego.

Zauważyłem ją gdy tylko wyszedłem z autobusu. Szła razem z Jamesem w stronę wejścia do szkoły. Szybko ich dogoniłem.

- Cześć. - odparłem.

- Hej Tris. - odpowiedział mi blondyn. Lucy rzuciła we mnie tylko delikatnym uśmiechem co od razu odwzajemniłem. Zdziwił mnie fakt, że dziewczyna była w szkole na czas. Uwierzcie mi, zdarza się to naprawdę rzadko.

- Dzwoniłem do ciebie Lucy. - powiedziałem po chwili.

- Tak. Przepraszam, że nie odbierałam ale miałam dosyć ciężki weekend. Sam wiesz. - odparła z uśmiechem. Skinąłem głową. Zwracałem uwagę na każdą jej zagrywkę, na każdy szczegółowy element, który powiedziałby mi na czym stoimy.

Mimo, że starałem się zachowywać jak zwykle to wszystkie myśli rozpieprzały mnie od środka. Chciałem wiedzieć co ona o tym wszystkim myśli. Chciałem wiedzieć czy czuje to samo co ja. Mógłbym z nią po prostu porozmawiać ale nie chce ryzykować naszej przyjaźni. Sam nie wiem czego ja do cholery chcę.

Minęło kilka nudnych lekcji. Podczas gdy na długiej przerwie każdy z nas jadł swój lunch Lucy wysyłała mi dziwne i trochę niepokojące znaki. A może tylko mi się tak wydawało. Sam już nie wiem.

- Czy to możliwe, żeby kac trzymał się aż trzy dni? - spytała dziewczyna w przerwie między kolejnymi łykami wody.

- Raczej nie. - zaśmiał się James. - Masz słabą główkę Lucy.

- Nigdy więcej nie idę na taką imprezę. Nigdy. - stwierdziła.

- Czemu?- spytał blondyn.

- Bo nie. Lepiej zapomnijmy o wszystkim co się tam wydarzyło. Zapomnijmy w ogóle, że ta impreza się wydarzyła. Czuję się jakbym wtedy nie była sobą. - westchnęła.

Te słowa trochę mnie zabolały. Ale przynajmniej mamy jasność. Lucy nie była sobą. Po prostu zapomnij. Może tak będzie lepiej.

Co ja sobie w ogóle myślałem. Że nagle zostaniemy uroczą parą? Po tylu latach przyjaźni... Chyba faktycznie potrzebuje jakiejś dziewczyny. Doszło do tego, że prawie przeleciałem swoją najlepszą przyjaciółkę. I to w wannie.

Mimo, że powinniśmy zapomnieć o tej całej sytuacji czułem się nieswojo w towarzystwie Jamesa i Lucy. Gdy tylko na nią spojrzałem widziałem naszą dwójkę namiętnie się całującą. Pod pretekstem toalety opuściłem nasz ulubiony stolik.

Gdy zadzwonił dzwonek udałem się do pracowni chemicznej gdzie mieliśmy mieć zajęcia. Już na samym początku lekcji jedna z najmniej lubianych przeze mnie nauczycielek rozporządziła jakiś dziwny projekt, który mamy robić w parach. Byłem prawie pewien, że będę pracował z Lucy. Ucieszyłem się gdy to dziewczyny pierwsze miały wybierać. A jednak moja przyjaciółka wybrała Jamesa.

Tak o to pod koniec zostały tylko dwie osoby bez pary. Ja i Pan Bradley Simpson. Jak wiadomo nie tylko ja byłem z tego powodu niezadowolony.

- Evans. - podszedł do mojej ławki i oparł się o nią. - Dzisiaj jest jedyny dzień kiedy mam czas, żeby zrobić z tobą ten shit. - powiedział oschle.

- Okay...

- Bądź o 17:00. Jak się dowiedziałem adres już znasz. - uśmiechnął się sarkastycznie.

To będzie zdecydowanie najdłuższe popołudnie w moim życiu.

______________________________________

Mimo, że w poniedziałki muszę zajmować się sprzątaniem auli dzisiaj kompletnie nie miałem do tego głowy. Tak więc od razu po szkole wróciłem do domu. Chwilę odpocząłem, odrobiłem lekcje po czym udałem się do Simpsona w celu zrobienia tego całego projektu.

Podczas gdy w jego domu nie ma akurat żadnej imprezy jest tam strasznie pusto i cicho. Nie ma jego rodziców. Jest tylko on. Nie poszliśmy nawet do jego pokoju, którego lokalizacji jeszcze nie udało mi się odnaleść. Siedzieliśmy w tym samym wielkim i pięknym salonie na tej samej skórzanej kanapie co w piątek.

- Chcesz się czegoś napić? - spytał gdy zająłem miejsce na przeciwko laptopa.

- Może szklankę wody. - gdy tylko Simpson zniknął we wnętrzu kuchni sam zacząłem szukać informacji potrzebnych do naszej pracy. Przeszukując Wikipedię natknąłem się jednak na powiadomienie z Facebooka. Nie jestem wścipski ale coś sprawiło, że postanowiłem to sprawdzić.

Lucy Parker, 17:16

Nic takiego nie zaszło. Nie mam w ogóle pojęcia o czym mówisz Brad. Nigdy w życiu nie pozwoliłabym sobie na coś takiego.

Nie minęła nawet minuta gdy przyszła kolejna wiadomość od mojej przyjaciółki.

Lucy Parker, 17:16

Nawet gdybym była ostatnią kobietą na ziemi nie dotknęłabym Evansa XDD Proszę cię...

- Masz już jakiś pomysł? - usłyszałem głos Brada, który wracał właśnie z dwoma szklankami wody. Spanikowany zamknąłem kartę z wiadomościami z Facebooka udając, że nic nie widziałem.

- Nie. Jeszcze nie. - powiedziałem cicho.

Chłopak usiadł obok mnie i razem zaczeliśmy pracować nad chemią. Był nawet "miły" a przynajmniej tak mi się wydawało.

Zajęło nam to z około 1,5 godziny. Gdy tylko udało nam się wszystko wydrukować i dokończyć stwierdziłem, że czas się zbierać. Bradley odprowadził mnie do drzwi wyjściowych.

- Nie było aż tak źle, co nie Evans? - szturchnął mnie w ramię jakbyśmy byli kumplami.

- Ta chyba tak. - mruknąłem. - Daj znać jakby trzeba było zrobić jakieś poprawki.

- Jasne. - podrapał się po głowie.

- A i jeszcze... - powiedziałem otwierając już drzwi. - Podobno Lucy z tobą ostatnio rozmawiała.

- Jaka Lucy? - zaczął błądzić wzrokiem po suficie jakby tam wyświetlały mu się portrety wszystkich znanych mu Lucy.

- Parker. Moja przyjaciółka.

- A ta...- zamyślił się. -No rozmawialiśmy. A co?

- Jeśli ta dziewczyna chce pakować się w coś poważnego to spław ją. - powiedziałem poważnym tonem.

- A to dlaczego? - cicho się zaśmiał.

- Niech to zostanie między nami Brad. - zbliżyłem się do niego. - Ta dziewczyna chce być z tobą tylko dla hajsu. Serio.

- Co ty wygadujesz?

- Znam ją lepiej niż własnego ojca. Uwierz mi. Po prostu ją spław.

- Dlaczego miałbym ci uwierzyć?

- Nie wiem. Zrobisz jak zechcesz. Ja cię tylko ostrzegam. Na razie. - wyszedłem z jego domu zamykając drzwi. Założyłem słuchawki i powędrowałem w stronę przystanku autobusowego. 

elite [THE VAMPS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz