#10 - chcę, żebyś wrócił na prostą

2K 235 127
                                    

Tym razem to nie Josh obudził się jako pierwszy. Tak jak Tylerowi udało się zasnąć jako pierwszemu o dość wczesnej porze, tak przez całą noc przewracał się z boku na bok, nie mogąc znowu oddać się w objęcia Morfeusza. Nie chciał wstawać po tabletki, które teoretycznie miałyby mu pomóc w zaśnięciu, bo przez to najprawdopodobniej obudziłby Josha, którego chrapanie słyszał nawet mimo zamkniętych drzwi pokoju. Nie to jednak sprawiało, że już do samego rana nie zasnął na dłużej niż pół godziny. Jego myśli nieustannie błądziły wokół przeróżnych tematów, które w większym lub mniejszym stopniu były związane właśnie z Joshem. Tyler dalej nie potrafił uwierzyć w to wszystko; że może naprawdę znalazł kogoś, z kim mógłby nawiązać nieco bardziej zobowiązującą relację nieograniczającą się tylko do mówienia "cześć" na ulicy - choć jak na bruneta to i tak było dużo. Dwudziestolatek już od najmłodszych lat był aspołeczny i uważał kontakty z ludźmi za zło konieczne. Nigdy nie miał przyjaciół, ale przede wszystkim nie chciał ich mieć i to nie dlatego, że nie potrafił się do kogoś przywiązać. W rzeczywistości mógł być lojalny jak pies, a problem leżał w tym, że nie umiał nikomu zaufać. Każdy był dla niego wrogiem. Był jak zranione zwierzę, które potrzebowało pomocy, ale nie pozwalało nikomu na dojście do niego, nawet tym z najczystszymi intencjami. Całe życie uciekał. Przed innymi, przed sobą. Przed wszystkim. 

Kiedy na dworze było już wystarczająco jasno, Tyler w końcu zdecydował się na to, że nie ma po co się dalej męczyć, jeśli i tak nie uda mu się zasnąć. Wstał z łóżka i wyjął spod jego materaca stary, poniszczony dziennik w skórzanej okładce. Zapalił lampkę nocną i odnalazłszy długopis, otworzył zeszyt na pierwszej wolnej stronie. Westchnął ciężko i zaczął przelewać swoje myśli na papier w chaotycznej formie składającej się głównie z drobnych rysunków i pojedynczych, z pozoru nic nieznaczących wyrazów ułożonych w całkowicie przypadkowy sposób.

Wada.
Kawa.
Hałas.
Relacja.
Altruizm. 
Głód. 
Odrzucenie.

Nim się obejrzał, zaczął notować pierwsze słowa czegoś, co miało układać się w coś z nieco większym sensem niż poprzednie słowa-klucze.

It's four, crack the door to the hallway of my dreams,
But it seems that my hallway keeps closing in on me

Zatrzymał się w tym miejscu, zastanawiając się nad sensem tego, co napisał. Wystukując losowy rytm w kartkę zeszytu, zaczął analizować każde z wszystkich słów zapisanych jego niewyraźnym, krzywym charakterem pisma. 

Forcing me out

Zanim zdążył zauważyć, pierwsza łza spłynęła na kartkę, rozmazując niestaranny rysunek oczu o głębokim, mocnym wyrazie. Przeklął pod nosem i zaczął poprawiać szkic, tym samym jeszcze bardziej go psując. Zacisnął dłonie w pięści, ale zaraz rozluźnił je bezsilnie, by dopisać kolejne dwa wersy.

Making me think about you and how you're gone.
I see four o'five with teary eyes and then I write this song.  

Czuł coraz większą wściekłość związaną ze zniszczeniem rysunku. Czy naprawdę musiał spieprzyć nawet tak nieistotną rzecz? Czy naprawdę musiał niszczyć wszystko, co tylko dotknął? Padł na łóżko i krzyknął w poduszkę, która częściowo spełniła swoje zadanie zagłuszenia tego. Wyjątkowo jednak Tyler w tym momencie nie przejmował się tym, czy obudzi Josha. W przypływie emocji zrzucił z agresją dziennik z łóżka na podłogę, czemu towarzyszył głośny łomot. Zanim się obejrzał, wybuchnął nieopanowanym płaczem, mocząc przy tym swoją poduszkę.

- Tyler? Co się dzieje? - usłyszał zza swoich pleców, na co znieruchomiał. Poczuł, jak materac po jednej stronie się ugina, przez co podniósł twarz z pościeli i skierował ją w stronę zaspanego Josha, którego włosy były skierowane na wszystkie strony świata. 

i said don't be afraid // joshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz