1.

415 19 4
                                    

Na czym polegał mój problem?? Sama nie wiem. Może na tym, że nie umiałam docenić ludzi, ani im zaufać?Mam pustkę w głowie. Przerażającą pustkę. Co z tego, że miałam wpaniałych rodziców, którzy mnie kochali i nadal kochają równie mocno, jak moje rodzieństwo? Tak tak, miałam rodzeństwo.Kevin-starszy brat który się mną mało interesował.. taaak norma.. Miałam również młodszą siostrzyczkę-Zoey, kocham ją i ona jako jedyna umiała mnie zrozumieć, mimo tego, że ma dopiero 11 lat.Jeja kiedy to było.. Aktualnie kończyłam 2 klasę liceum. Nic specialnego. Moja przyjaciółka, nie to niebyła moja przyjaciółka. To była moja Najlepsza przyjaciółka lub siostra jak to ona woli.Anastasia Todd. Wspaniała i szalona. Chłopak. hmmm... Był jeden lecz odeszłam, ale o tym wam za chwilę opowiem. Nazywam się Jenny Collins i oto moja historia.

Jakby nie patrzeć, wszystko zaczęło się tego, jakże pamiętnego dla mnie lata:

*-Hej! Jenny!- usłyszałam znajomy krzyk Anastasi, która po chwili rzuciła mi się na plecy.

-HEJ!!!! Uważaj muflonie!- krzyknęłam lądując z nią na podłodze. Wystarczyło jedno spojrzenie i od razu wybuchnełyśmy histerycznym śmiechem.

- Miło cię widzieć patafianie!- odpowiedziała mi Ana. to był mój ulubiony skrót od jej imienia.Nasti, Asa i Anti? Te ostatnie przypominało mi nazwę tabletek.- Co dzisiaj robisz? WHAT EVER! Słyszałaś co się stało w damskiej szatni?Nie?! No to słuchaj-nie zdążyłam jej nawet powiedzieć, że dowiedziałam się o tym jak tylko weszłam do szkoły- A więc. Jedna z dziewczyn,lub jakiś chłopak, weszli do szatni i nie dość, że wylali całe mydło to jeszcze pobili okno i wszędzie jest szkło! No i dyro szuka teraz sprawcy.- Jako jej najlepsza np( czytaj najlepsza przyjaciółka) udawałam zaskoczoną i potakiwałam na jej każde słowo.-Wiedziałaś już wcześniej?!-zapytała

.-Ja?! No coś ty.Ja nie wiem.Kto to mógł być!!- zaczęłam udawać bardzo przejętą.-Ałaaa!! - krzyknęłam kiedy Ana szturchnęła mnie w rękę

.-hahaha.Śmiej się, śmiej!- Udała obrażoną i wystawiła mi język. Nie byłam dłużna i powtórzyłam jej gest

.- Okej Ana, pogadamy później, lecę na historię. PA!!- pocałowałam ją w policzek i wolnym krokiem ruszyłam do klasy,w której miałam mieć lekcje.

Ogólnie sala do której szłam znajdowała się w drugiej części budynku.Korytarze naszej szkoły nie były jak z tych wszystkich filmów typu High Shool Musical itp.Niebieskie szafki były poustawiane w rzędzie,a ściany były mocno zniszczone. Przy oknach stały 4 ławki, na których często przesiadywałam z Anastasią.*dzwonek* Dopiero teraz zorientowałam się, że byłam jeszcze w pierwszej części budynku.Zaczęłam biec w stronę mojej sali.Kiedy w końcu doszłam do mojej klasy, przeprosiłam nauczyciela i udałam się na moje miejsce.Wyciągnęłam potrzebną mi książkę i zapisałam temat :Najazdy Normanów.

-Panno Collins proszę przeczytać kolejny punkt w książce- powiedział pan Smith.Był młody,ale nie miał podejścia do uczniów.Ana jak i ja..hmmm. jakby to ładnie powiedzieć... NIENAWIDZIŁYŚMY GO! Rozejrzałam się po klasie, nie wiedząc gdzie skończyliśmy.Matt pokazał 3, co znaczyło nasz podpunkt, który miałam przeczytać.

-Normanowie, czyli „ludzie z północy” pochodzili ze Skandynawii. Ich najazdy trwały bardzo długo, bo ponad dwieście lat, od końca VIII do XI w. i w pewnych przypadkach jeszcze dłużej. Ich ekspansja dotknęła przede wszystkim znacznej części Europy. Kiedy skończyłam,pan Smith zaczął tłumaczyć to, co przed chwilą przeczytałam. Spojrzałam na Matta i uformowałam usta na coć co przypominało dziękuję.Uśmiechnął się i wróciliśmy do słuchania nauczyciela.*dzwonek*

-Dzięki za podpowiedź- powiedziałam do Matta gdy wychodziliśmy z klasy.

- Nie ma sprawy Jenn- uśmiechnął się i poszedł w stronę stołówki. Ach ten jego uśmiech..EJ?!CO?!!! Jenny to twój przyjaciel, uspokuj się!! Jesteś głup...

-Jenn!!- Z zamyślenia wyrwała mnie Ana.-Mam pomysł.Pójdziemy po lekcjach do mnie,a później na urodzinki do Matta.

-O Boże! Ana znowu zapomniałam! Skoczymy jeszcze do sklepu po prezent?Kompletnie zapomniałam!-Idiotka,idiotka,idiotka! JA nie wiem jak mogłam zapomnieć o urodzinach mojego przyjaciela?!No ja się pytam JAK?!

-Panno Todd- obie odwróciłyśmy głowę w stronę pani dyrektor- Caroline Mystic.- Pozwoli panienka za mną, do mojego gabinetu.-powiedziała.

-Dobrze pani dyrektor. -Wymieniłyśmy znaczące spojrzenia i Ana ruszyła za dyrą.*10 minut później*Zauważyłam Anę idącą w moją stronę z grymasem wymalowanym na twarzy.

- Co się stało?-zapytałam zaniepokojona.Nie czekałam długo na odpowiedzi.

- Nie uwierzysz! Ktoś powiedział,tutaj mam na myśli tą zołzę Sophi,że to ja wylałam całe mydło i pobiłam okno!-Dla sprostowania-Sophi Theilen~wredna małpa, typowa blondi na rózowych szpilkach.Nie wierzę w sereotypy o blondynkach, ale ona?! Onato wyjątek.

-Dostałaś karę?

- Nie.Wytłumaczyłam się,że byłam w tedy u ciebie, ale ona mi nie uwierzyła u powiedziała,że ujdzie mi to, co nie znaczy,że da mi spokuj. Idziemy w końcu po ten prezent,a później do mnie? Mam dosyć tej idiotki- powiedziała Ana po czym ruszyłyśmy do wyjścia.

*w sklepie*-A jeżeli to mu się nie spodoba?-zapytałam niepewnie, stojąc przy kasie.

- Jenny przecież wiesz,że nadal używa te perfumy po tym jak kupiłaś mu je na jego 12 urodziny.-Troszkę się uspokoiłam. Zapłaciwszy za prezent,ruszyłyśmy do domu mojej np.

Idąc przez park śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy, jak to miałyśmy w zwyczaju.Przechodząc obok grupki chłopaków,było ich z 4,słyszałyśmy krzyki typu:

Ej lalunie! lub Udają niedostępne,hmmm.. lubię takie.

Jak dla nas takie zachowanie było obrzydliwe. Niezwracając na nich uwagę poszłyśmy dalej. Zaczełyśmy się popychać jak zawsze po powrocie ze szkoły. Ana niezauważyła tego,że się zamyśliłam i popchnęła mnie na jakiegoś kolesia. Prawie się z nim zdeżyłam. Miał jasne brązowe włosy i śliczne oczy.

-Sorki-wydukałam, po czym chłopak uśmiechnął się pokazując przy tym proste zęby. Trochę onieśmielona jego gestem,uśmiechnęłam się lekko.

**Jest nawet coś takiego, że kiedy spotkasz kogoś na ulicy on tak bardzo zapada ci w pamięć, że kiedyś może ci się przyśnić.[...] A widziałaś któregoś dnia, kiedy akurat wracałaś ze szkoły czy pracy, a on się do ciebie uśmiechnął.**  

Po jakiś 5 metrach wybuchnełyśmy śmiechem.Chłopak którego mijałyśmy był może o rok starszy,czyli był w 3 liceum. Ni stąd ni zowąd usłyszałyśmy obelgi kierowane pod czyimś nazwiskiem.Obruciłyśmy głowę i zamarłyśmy.Chłopak,którego właśnie mijałyśmy, mijał tą samą grupkę chłopaków co my.. To co zobaczyłyśmy było nie do opisania, a tym bardziej nie możliwe.. On....

Wieczny senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz