2.

261 15 2
                                    

To co zobaczyłyśmy było nie do opisania, a tym bardziej nie możliwe.. On klęczał przodem do nas, a do głowy miał przystawiony pistolet. Na około leżała trójka chłopaków z ławki. Mieli zakrwawione twarze.Czwarty, ten który trzymał pistolet, miał lekko rozciętą wargę.Domyśliłyśmy się,że tajemniczy brunet pobił całą trójkę i próbował znokałtować wysokiego blondyna.Stałyśmy zszokowane.Co miałyśmy zrobić?Podejść? A jeżeli strzeliłby do nas? Nie, nie Jenny nie możecie tego zrobić. Kiedy cała trójka się pozbierała, zaczęła okładać bruneta, który starał się pozostać w tej samej pozycji co przedtem. Nagle ktoś zaczął krzyczeć,że jedzie tu policja i aby dali spokój dla chłopaka,który ledwo co klęczał.Gdy zaczęli uciekać,razem z Aną zaczełyśmy biec w stronę chłopaka,który teraz trzymał ręce za głową.Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, jego mówiło samo za siebie uciekajcie,niezbliżajcie się! Zignorowałam jego ''ostrzeżenie'', i podeszłyśmy bliżej.Mężczyzna z pistoletem miał blond włosy i bliznę,która przecinała jego brew aż do ucha.Starałam się zapamiętać jak najwięcej szczegułów,aby móc podać ich na policję,albo chociaż tego jednego.Blondyn odwrócił się na chwilę,chcąc wycelować w głowę bruneta.Kiedy zaczął naciskać spust,jeden z jego przydupasów pociągnął go za rękę.Broń wystrzeliła.Chłopak przede mną zamknął oczy.Ej zaraz! Czemu...  zrobiło mi się słabo.. Zasnęłam ?

                                                           *---*----*----*----*---*---*----*

-Co się stało?-obudziło mnie głośne pipczenie i bardzo jasne światło.Obok mojego łóżka,tak mi się zdaje,że to moje łóżko, siedziała Ana i... No nie wierzę!!! Brunet z parku! Chwila, co on tu robi? -Jesteśmy w szpitalu Jenn...Zemdlałaś kiedy tamten koleś strzelił.Na szczęście chybił.Pmiętasz coś?-Powiedziała Ana z troską na buzi.

-Ja.. Nie wiem..Pamiętam tego kolesia co mierzył w tył głowy..

-Jason-powiedział brunet i lekko się uśmiechnął.-Miło mi.

-Tak.Celował w Jasona i jeden z jego przydupasów szturchnął go lub pociągnął. Nie pamiętam dokładnie.Ale jak? Co on tu robi?!Czy moi rodzice o tym wiedzą?!Boże,a co z urodzinami Matta?!Ile byłam nieprzytomna!?-zaczęłam się trząść i panikować.Ana przytrzymała mnie za rękęi zaczęła uspokajać.Kątem oka zauważyłam, że Jason nachylił się w moją stronę lecz kiedy zauważył,że go zobaczyłam,cofnął się.

-Spokojnie Jenn.Przez to że nic dzisiaj nie jadłaś zasłabłaś.Podłączyli cię do kroplówki i niedługo będziesz mogła wyjść ze szpitala.Jason-tu spojrzała na chłopaka-Zaniósł cię do szpitala,co prawda nie było daleko,ale nie mogłam za nim nadążyć-puściła do mnie oczko,ale tak abym ja je zauważyła.-Spałaś 2 godzinki, a twoi rodzice są w pracy i nic nie wiedzą.

-Ja zostałem,bo martwiłem się.Nie chciałem aby ktotkolwiek to widział.Naprawdę mi przykro.Przepraszam-powiedział,po czym ruszył w stronę drzwi.

-Zaczekaj!Mogę wydać się egoistyczna,ale ktoś musi mi pomóc dojść do domu.-Powiedziałam lekko się uśmiechając.

-Dokładnie,ja nie dam rady jej sama zanieść.Musisz mi pomóc.-Powiedziała Ana.Jason uśmiechnął się i usiadł koło mojego szpitalnego łóżka.

-Przeze mnie tu jesteś i zrobię co zechcesz.Jeszcze raz przepraszam.

Rozmawialiśmy jeszcze dłuższą chwilę.Dowiedziałam się wielu ciekawych informacji.Jason Daze chodzi do 2 klasy liceum, chociaż powinien by w 3.Nie zdał w 2 gimnazjum.Ciekawe..Mieszka niedaleko mnie,ten fakt uszczęśliwił mnie najbardziej, miał siostrę-Rosalie o 4 lata starszą od niego.Jego rodzice, podobnie jak moi,pracowali bardzo dużo i często.Jason ma motor i obiecał,że kiedyś mnie przewiezie.Ha.Zobaczymy.W pewnym momencie Ana wyszła pod pretekstem,że musi zadzwonić do Matta,że spóźni się na imprezkę.

-Jak się czujesz?-zapytał Jason,gdy tylko Ana opuściła salę.

-Jest lepiej.Naprawdę.-powiedziałam wymuszając uśmiech.Skłamałam.Wciąż czułam się słabo,ale nie chciałam go tym martwić,

-Naprawdę cię przepraszam.Nie wiedziałem,że dojdzie do użycia broni.-powiedział, chowając ręce w dłoniach.

-Hej,spójrz na mnie-powiedziałam łapiąc go za podbródek.Wow znam gościa z 30 minut i taki gest.Co się z tobą dzieje Jenn?!-To nie twoja wina.Nie martw się jakoś to przeżyjemy.Eeee przeżyje,miałam na myśli przeżyję.Bo przecież nie znamy się długo i.. Co cię tak śmieszy?- powiedziałam nieco zdenerwowana.

-TY.Słodko wyglądasz kiedy się denerwujesz.-powiedział Jason.Szturchnełam go w rzebra.

-Skąd wiesz.Pierwszy raz widzisz kiedy się denerwuję może zazwyczaj inaczej wyglądam .-odpowiedziałam mu wielkim i szczerym uśmiechem.

-Wielkie dzięki za odprowadzenie do domu .-właśnie żegnałam się z Jasonem,po tym jak Ana wysłała mi krótkiego sms-a,że niezwłocznie musi wracać do domu, co znaczyło,,pogadajcie i miejcie trochę czasu dla siebie''

-Nie ma sprawy.Ekhmm.. Jenny dałabyś mi swój numer?-OMG.

-Jasne- udałam opanowaną.Podałam mu swój numer i na pożegnanie dostałam buziaka w policzek.Cała w skowronkach weszłam do domu i spojrzałam przez okno,gdzie zauważyłam Jasona stojącego w tym samym miejscu szczerzącego się do siebie samego.O boże! Nie wierzę....

Wieczny senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz