6.

181 14 5
                                    

-Aaaaaaaauuuuaa!!!!- zawyłam z bólu kiedy ktoś wyciągnął jednym ruchem nóż z okolic mojego brzucha.Ha ekstra. Po szkole zemdlałam, a później mój EX próbował mnie zabić. Czemu wiem że życję? Bo czuję ten ból. Nie wiem kto to. Nie mam siły otworzyć oczu. Dom Matta jest bardzo duży, więc znalezienie mnie na pewno byłoby problemem.

-Zamknij się!-usłyszałam znajomy głos...O mój Boże to znowu On.- Widzę,że gdzieś się wybierasz, mogłem od razu cię..-spojrzał na telefon który leżał koło mnie i ciągle był połączony z Aną.- Co to jest? Pytam się ! Co to do jasnej cholery jest?- krzyknął uderzając mnie w twarz.

-Te- lef- telefon. Ślepy jesteś idi-idioto?-starałam się żeby zabrzmiało to w miarę stanowczo. Ciekawi mnie ile krwi już straciłam. Nie mam siły na nic. W sumie krew z mojej ręki przestała lecieć, ale po niedawno wyciągniętym nożu wydobywała się na nowo.

-Taylor mówiłeś,że się nią zajołeś.Miałam naszieję,że lepiej się postarasz.- powiedziała Sophe. No brawo jeszcze jej tu brakowało. Idiotka. Na swojej buźce miała jeszcze ślady po moim ataku.

-Zamknij się. Nie widzisz w jakim jest stanie? Wystarczy mały wypadek, a na pewno nie będzie już taka ŻYWA.- powiedział i przybliż się do mnie.- Czyż nie prawda Jenn?

-Nie! Poczekaj. Zostaw ten nóż. Chcę najpierw oddać jej za moją buzie, a później... rób co chcesz. -powiedziała Soph i podeszła do mnie- to za mój policzek.

Uderzyła mnie 5 razy z pięści w twarz i kilka razy z liścia.Moja głowa bezwładnie opadła w dół. Poczułam szarpnięcie za włosy i z moich ust wydobył się stłumiony jęk. Później nie liczyłam ile razy dostałam w twarz. Kiedy Sophe ze mną skończyła, moja twarz była mocno zakrwawiona.

-Jest twoja.- powiedziała i odeszła.Usłyszałam jak Jason mnie woła.Nie miałam siły żeby mu odpowiedzieć. Usłyszałam tylko-Nadal jej nie znaleźliście ? Nie na górze jej nie ma.-dzieki Spoh.pomyślałam. Taylor podniusł mnie do góry i spojrzał smutnym wzrokiem.

-Aj Jenn, a mogło być tak wspaniale.- powiedział i popchnął mnie na schody. Nawet nie zauważyłam kiedy do nich podeszliśmy. Leciałam chwilę, a następnie zaczęłam się turlać po schodach. Taylor miał rację już nic nie czułam.

-Jenny!!!- usłyszałam głos Jasona i nagle przestałam spadać. Nie miałam już siły...- O mój Boże!! Niech tylko dorwę tego kto ci to zrob...-przerwał, ponieważ zauważył ranę na moim brzuchu.-Zabiję tego Kutasa!- wysyczał przez zęby. Ja jedynie się uśmiechnęłam i wtuliłam w klatkę Jasona.

-Dobranoc.-szepnęłam.

-Co?! Nie Jenn nie śpij! Zaraz ci pomogę! Jenn!!-potem już nic nie usłyszałam.

**Jason**

-Co?! Nie Jenn nie śpij! Zaraz ci pomogę! Jenn!!- zamknęła oczy.. Niech tylko dorwe tego kto jej to zrobił. Z jej cięć na rękach, nogach i z brzucha sączyła się krew. Gdzie mam telefon?!

-O Jason znalazłeś Jenn, bo nie wiem gdzie ona...-usłyszałem głos An, która zaniemówiła i znieruchomiała, gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę, która przed chwilą straciła przytomność.- O mój Boże!!! Jenn, c-co jej się stało? Żyje ?!- Anastasia zaczęła panikować i płakać.

-Tak, ale nie wiem jak długo. Zadzwoń na pogotowie.

-Ale do domu Matta nie dojadą, trzeba z nią iść co najmniej 0,5 km. Jason zrób coś błagam cię!

-Okej. Idź zadzwoń po tą karetkę i powiedz że mamy ciężko ranną osobę,a ponieważ  nie dadzą rady tu przyjechać, niech podjadą po market.Zaprowadzę ja tam, a później do ciebie zadzwonię.-Ana rzuciła mi się na szyję po czym odeszła rozmawiając z dyżurnym.

Podniosłem Jenn i wziąłem ją na ręce niczym pannę młodą. Dom Matta nie był w zbyt ''dobrej'' dzielnicy,Dużo zakamarków i tym podobnych. Szedłem z Jenn dłuższy czas, kiedy ona się ocknęła.

-Aaa.-zawyła- C-co się st-stało?- zapytała łamiącym się głosem.

-Spokojnie, niosę cię do karetki jak poczujesz się lepiej, będę przy tobie.

-Dziękuję.- szepneła i wtuliła się w moją klatkę piersiwą. Nie wiem co do niej czułem.Znałem ją zaledwie 1 dzień, więc nie mogę powiedzieć że się zakochałem. Podoba mi się, ale nie chcę jej w to wciągać.

Zauważyłem już szyld marketu, a z oddali było można usłyszeć wycie karetki. Nagle ktoś rzucił we mnie puszką po piwie.

-O kogo my tu mamy? Myślałem że zabiłem cię w parku?-znowu oni.

-Odwal się Thomas, mówiłem ci już że się z tego wycofuję. A nie zabiłeś mnie, ponieważ postrzeliłeś ją.-tutaj kiwnąłem głową na Jenn.

-Ojj a co się stało naszej bidulce? Tak z czystej ciekawości Jason, zakochałeś się już w niej? I czy będziesz tak samo przeżywał jej śmierć jak śmierć Monic?

Znieruchomiałem. Wypadek Monic.Wszyscy go widzieli. To nie możliwe. Posadziłem Jenn na jednej z ławek które tak stały, a sam podeszłem do Thomasa.

-Coś ty powiedział ?! To był wypadek. Wszyscy widzieli pożar, gdzie.... zgineła Monica.

-No taaak.Jasne. Tylko wiesz, trzeba zabezpieczać gaz, jak i również zapalniczkę ,bo może być niebezpiecznie.- powiedział, a ja nie wytrzymałem i rzuciłem się na chłopaka. Zaczęła się szamotanina.Dostałem kilka razy w twarz. Zauważyłem,że do Jenn podchodzi jakiś koleś. Zamachnąłem się z całej siły i uderzyłem Thomasa w twarz. Osunął się na ziemię, a ja podbiegłem do Jenn odpychając kolesia, który rwał się do niej. Ponownie wziąłem ją na ręce i zacząłem biec w stronę parkingu gdzie stało już pogotowie.

-Tutaj!!- krzyknąłem kiedy byłem blisko męższczyzn. Podbiegli do mnie i odebrali Jenn. Sam osunołem się na ziemię,a dwaj ratownicy podnieśli i zaprowadzili do karetki.

-Będzie dobrze.- powiedziałem do Jenn kiedy byliśmy w karetce. Ona zmusiła się jedynie na uśmiech,po tym przkneła oczy i zasneła. Z mojej twarzy leciało trochę krwi. Co chwilę jeden z ratowników opatrywał mój policzek lub wargę.

-Jesteśmy.Dziewczynę bierzemy na sale operacyją, a chłopak ma czekać w korytarzu.

Czekałem. Czekałem.Czekałem.

Wieczny senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz