Rozdział 5

14 1 2
                                    

Obejrzałam się za siebie.
-Coś się stało?- zapytał Jacob łapiąc mnie za rękę, zaniepokojony moim zachowaniem.
-Nie, nie. To...- rozejrzałam się jeszcze raz- Myślałam, że ktoś mnie woła- wymyśliłam kolejne kłamstwo.
-Spoko, to idziemy?- ponaglił mnie i nie czekając na odpowiedź pociągnął za sobą do środka hotelu.
Wnętrze hotelu okazało się jeszcze bogatsze niż sobie wyobrażałam. Wszystko było cudownie oświetlone i pięknie zdobione. Przeważające odcienie żółci dodawały temu miejscu uroku.
Natychmiast podszedł do nas młodzieniec z obsługi, który wziął moje bagaże. To było tylko moje wrażenie... czy on faktycznie unikał wzroku mojego przyjaciela? Nie zapytał nawet o numer pokoju, do którego ma dostarczyć mój plecak.
-Widzę, że ci się tu podoba- uśmiechnął się J, po chwili- To świetnie. Poczekaj tylko, aż zobaczysz nasz apartament.
-Już nie mogę się doczekać...- wymamrotałam pełna podziwu, na co on zaśmiał się uroczo.
Poruszaliśmy się miarowym tempem. Od czasu do czasu wręcz wymuszałam postój, kiedy zauważyłam coś interesującego. Jacob nie miał nic przeciwko temu. Kiedy myślał, że nie zauważę oddalał się, żeby z kimś porozmawiać. Nie umknęło także mojej uwadze, że wszyscy się z nim witają. Nie wydaje mi się to jednak kwestią dobrego wychowania. Cóż.. Myślenie o tym musiałam zostawić na później.
Stanęliśmy przed wejściem do windy i czekaliśmy w ciszy aż się otworzy. W przeciągu tej chwili rejestrowałam kątem oka, że chłopak zerka na mnie ukradkiem. Zgryzłam wargę starając się z całych sił ukryć śmiech. Winda otworzyła się, a my bez chwili zwłoki do niej weszliśmy. Jacob nacisnął najwyższy przycisk, po czym stanął sztywno obok mnie.
-Możesz przestać?- zapytał jakby z gulą w gardle. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana.
-Czy możesz rozluźnić usta i nie przygryzać wargi?- uściślił nadal na mnie nie patrząc.
Przez chwilę poczułam lekkie zmieszanie. Dopiero potem zorientowałam się, że faktycznie nadal to robiłam. Opanowałam rumieńce na twarzy i oparłam się zalotnie o najbliższą ścianę.
-A co? Rzucisz się na mnie?- pogrywałam z nim. Wtedy niespodziewanie zrobił krok do przodu i przyciskając mnie do ściany złączył nasze usta. Było to tak nagłe, że przez chwilę nie mogłam oddychać. Jednak znajome mi uczucie pocałunków wlało we mnie pewne poczucie bezpieczeństwa. Dotarło do mnie, jak cholernie mi tego brakowało! Pozwoliłam sobie na pełne odpłynięcie. Zawiesiłam się rękami na jego karku i przyciągnęłam bliżej.
Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Gdy winda się zatrzymała, runęliśmy z hukiem na ziemię. Od razu wybuchliśmy śmiechem.
-Opieraliśmy się... -zaczęłam.
-...o drzwi windy- dokończył wciąż się śmiejąc- Nie zwróciłem uwagi, wybacz.
-To moja wina!- przyznałam wstając z podłogi- Wybrałam złą ścianę, hahah.
-Następnym razem się poprawimy- stwierdził kusząco.
-Następnym razem to ty się poprawisz-zażartowałam, przewracając oczami- całujesz się jak 5-latek.
-Ach, tak?!- zaśmiał się podchodząc do mnie.
Wbił we mnie swoje spojrzenie i dźwignął na rękach. Przyciągnął mnie do pocałunku. Muszę przyznać, że ten był o wiele lepszy! Choć myślałam, że to niewykonalne! Oderwaliśmy się od siebie z trudem.
-No...- przyznałam po chwili zastanowienia- odrobinę lepiej.
Jacob tylko parsknął pod nosem i postawił mnie na ziemi.
-Ale muszę przyznać- dodałam- że bicepsy to masz niezłe.
-Dzięki - napiął mięśnie z dumą- chodzę na siłownię.
Było na co patrzeć...
-Choć- wyrwał mnie z zamyślenia- pokażę ci twój pokój.
Wziął mój plecak i ruszył w stronę drugich drzwi na lewo, a ja poszłam za nim masując obolały od upadku łokieć. „Będzie siniak"- pomyślałam. Mój pokój był przepiękny! Ale czego można było się spodziewać po takim drogim hotelu? Prawie od razu wskoczyłam na łóżko. Materac był taki gruby i miękki, że czułam się jakbym pływała na wodzie. Zamknęłam powieki wdzięczna losowi za to cudowne uczucie. Moje oczy otworzyły się automatycznie, kiedy poczułam jak materac ugina się pod innym ciężarem. Jacob wczołgał się na łóżko i położył blisko mnie. Oboje patrzyliśmy na sufit.
-Która godzina?- zapytałam.
-13:47- sprawdził na wyświetlaczu swojego iphona.
-Czyli do imprezy zostało ponad 7 godzin- obliczyłam szybko w myślach.
-Możemy zobaczyć film jak chcesz- zaproponował obracając się na bok, aby spojrzeć mi w oczy.
-Hm...-zastanowiłam się- W sumie czemu nie? Pójdę się tylko odświeżyć, jeśli pozwolisz.
-Jasne- wstał powoli- Łazienka jest obok.
-Dzięki- opowiedziałam krótko, kiedy chłopak wychodził z pokoju.
Otworzyłam plecak i przejrzałam swój skromny „ekwipunek". Dresy, t-shirt, bielizna i oczywiście niezbędne akcesoria typu szczoteczka do zębów, podstawowe kosmetyki, szczotka do włosów. Dopiero teraz do mnie dotarło...
-To są chyba jakieś żarty!- krzyknęłam ponownie opadając na łóżko.
-Coś się stało?- dobiegł mnie głos Jacoba z salonu.
-Zgubiłam sukienkę na imprezę!- załamałam się- Przeszukałam cały plecak, a po mniej ani śladu.
Wstałam gwałtownie.
-Jestem pewna, że ją spakowałam- mruknęłam pod nosem, ponownie przetrzepując dokładnie mój bagaż.
-Nie przejmuj się- uspakajał mnie pokładając mi rękę na ramieniu- Co powiesz na zakupy?
-Nie...- spojrzałam na niego zakłopotana- Pójdę w tym co mam.
-Niedaleko jest sklep, w którym uwielbia kupować moja siostra. Na pewno coś tam znajdziesz- nalegał.
-Nie, nie, nie- walczyłam o swoje- Nie chcę cię narażać na dodatkowe koszty. I tak płacisz za moje wyżywienie na te kilka dni.
-Daj spokój- nie dawał za wygraną- Uznajmy to za prezent urodzinowy.
-Przecież ja dopiero będę miała urodziny...
-Świetnie- ucieszył się- W takim razie będziesz miała prezent z wyprzedzeniem.
Cóż... nie miałam już chyba nic do gadania. „Oddam mu pieniądze przy najbliższej okazji"- obiecałam sobie.
-Eh..- spojrzałam na niego z zrezygnowaniem- Niech ci będzie.
-W takim razie możemy już iść- rzucił.
-Tak jest kapitanie...- odpowiedziałam żartobliwie i wyszłam razem z nim.
Na dworze się rozpogodziło, co znacznie poprawiło mi humor. Rośliny nabierające barw, na swój niezwykły sposób dają znać, że wiosna się zbliża. Chwyciłam Jacoba za rękę, po czym ruszyliśmy uśmiechnięci przed siebie. Rozmawialiśmy o przeszłości, jak zawsze śmiejąc się wniebogłosy. Nasze splecione palce zwracały uwagę mijanych przez nas dziewczyn, które (gdyby tylko mogły) zabiłyby mnie spojrzeniem. Nie dziwiłam im się jednak, sama chciałabym być na swoim miejscu. Sklep, o którym mówił chłopak był faktycznie niedaleko. Już sama wystawa robiła wrażenie.
-To tutaj- rzekł wchodząc do środka.
Przez chwilę miałam wrażenie, jakbym się znalazła w jakiejś garderobie księżniczki... Te sukienki były naprawdę bajeczne! Cały sklep był podzielony na sektory: suknie balowe, suknie wieczorowe, sukienki koktajlowe. Pomimo tego, że na imprezy długie suknie się ewidentnie nie nadają, to właśnie tam poszłam najpierw. Każda dziewczyna chciała być kiedyś księżniczką, a ja miałam okazję się nią na momencik poczuć. Błyskotki, koronki, zdobienia i tony materiału. Tyle mogę powiedzieć o tym co tam zobaczyłam.
-Masz zamiar iść w takiej na imprezę?- zapytał zdziwiony Jacob.
-Oczywiście, że nie- sprostowałam- Chciałam sobie tylko pooglądać. Bo chyba mogę?
-Pewnie, pewnie. Nie krępuj się- powiedział- ale jak już będziesz przy krótkich to mnie zawołaj- poruszał brwiami i poszedł usiąść na fotel. Zaśmiałam się pod nosem.
Wróciłam do przeglądania tych dzieł sztuki zwanych sukienkami. Prawdę mówiąc nigdy nie przepadałam za sukienkami. Ubierałam je jedynie na specjalne okazje, ale ograniczałam się do koniecznego minimum. W spodniach zawsze czułam się bardziej komfortowo. Jednak te suknie biją wszystko na głowę. Przejrzenie długich sukni zajęło mi jakieś 2 godziny. W tym czasie J podchodził do mnie kilka razy zachęcając do przejścia na ten „bardziej interesujący dział". Kiedy więc nastąpił ten historyczny moment od razu znalazł się obok mnie i zaczął doradzać.
-Przymierz tę- podał mi czarną, przylegającą sukienkę z odsłoniętymi ramionami.
-Okey- zgodziłam się- Poczekaj tu.
-Już nie mogę się doczekać- odpowiedział wyraźnie podekscytowany.
Rany... Sukienka okazała się jeszcze krótsza niż się wydawała. „Ledwo mi tyłek zasłania!"-zaśmiałam się w myślach. Ale trzeba przyznać, że idealnie podkreślała moją figurę. Przerzuciłam włosy na jeden bok, jeszcze raz zerknęłam do lustra, aby upewnić się, że wyglądam dobrze i wyszłam z przebieralni.
Oczy Jacoba prawie wyszły z orbit, co przywołało na moją twarz rumieńce.
- Madi...- przeczesał ręką swoje włosy- wyglądasz w tym mega seksownie! Musimy to kupić.
-Ale jesteś pewien?- przygryzłam wargę i spojrzałam na niego uwodzącym spojrzeniem.
-Musiałaś?- zapytał ironicznie i wpił się w moje usta.
Niezdarnie odsłoniliśmy zasłony i weszliśmy do przebieralni łapczywie się całując. Słyszałam jego nierówny oddech, a to mnie strasznie nakręcało. Nasze języki odgrywały swój niezdarny taniec. Bawiłam się jego włosami, a on błądził swoją ręką po moich plecach w poszukiwaniu zamka od sukienki. Stanowczym ruchem odpiął go i cisnął sukienką gdzieś w kąt. Przycisnął mnie do ściany, tak jak wtedy w windzie. Mój puls przyspieszył. Wiedziałam do czego to zmierza...


NO HELOŁ!

PO DŁUŻSZEJ PRZEWIE W KOŃCU JESTEM!

CO MYŚLICIE? :d

BurnedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz