Rozdział 6

14 1 1
                                    

Od nadmiaru emocji zaczęłam się lekko pocić. Starałam się jednak o tym nie myśleć i skupić na tej chwili. J miał najwyraźniej problem ze swoim rozporkiem, ponieważ oderwał się od moich ust i zaczął szarpać ze swoimi spodniami. Byłam lekko rozczarowana, ale dzięki temu miałam chwilę oddechu, co od razu wykorzystałam. Oparłam się wygodniej o ścianę i poprawiłam. Kiedy Jacob paradował już w samych bokserkach przysunął się z powrotem do mnie i zaczął całować moją szyję. Poczułam znajomy ucisk w brzuchu- atak lęku powrócił. Znowu czułam przypływ dreszczy. To samo uczucie przerażenia, które chodzi za mną już od kilku lat. Jednak teraz toczyło ono skrytą walkę z namiętnością, która była równie silnym przeciwnikiem. Starałam się więc, żeby ta go zdominowała. Wyginałam się pod wpływem składanych przez Jacoba pocałunków, a mój wzrok spoczął na zasłonie przebieralni.
Ciemne oczy przyglądały mi się drapieżnie przez szparę. Poczułam się jak zwierzyna, na którą właśnie poluje. W jego oczach był ogień dzikości, groźba. Podskoczyłam automatycznie i zamknęłam oczy. Poczułam jak ciało J'a sztywnieje w momencie, kiedy zacisnęłam na nim ręce. Oddychałam bardzo szybko i płytko. Schowałam twarz w ramionach chłopaka starając się uspokoić.
-Madison?- zapytał zdziwiony łapiąc oddech- Coś się stało?
Nie byłam w stanie odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam głową przecząco. Po kilku sekundach, kiedy mój puls się już w miarę unormował, spojrzałam nad ramieniem Jacoba na szczelinę, w której przed chwilą był człowiek. Tym razem zasłony były do końca zasłonięte, a po tajemniczym przybyszu nie było ani śladu.
-Przepraszam- powiedziałam zawstydzona do zdezorientowanego chłopaka- Ja po prostu zauważyłam... *odchrząknęłam* To nie jest odpowiedni moment.
-Aha - spojrzał na mnie z podirytowaniem i zaczął się ubierać.
-Ehh... Wybacz J- wtuliłam się w jego umięśnione plecy, zaplatając ręce wokół jego torsu.
-Zapomnij- odpowiedział ściągając z siebie moje ręce.
Zrozumiałam, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę. Zresztą ja też musiałam odpocząć. Odsunęłam się od niego i ubrałam pospiesznie. Wyszedł z przebieralni przede mną, zabierając po drodze sukienkę z podłogi. „ Zawaliłaś jak zawsze idiotko"- pomyślałam. Usiadłam na podłodze podkulając kolana. Odechciało mi się już tych całych zakupów. Świetnie się bawiliśmy, ale oczywiście musiałam mieć te chore zwidy! Czy te lęki już zawsze będą tak skutecznie odbierać mi radość?! Czy kiedykolwiek będę mogła żyć spokojnie?...Chciałam zapaść się pod ziemię, ale niestety nie było mi to dane.
-Idziesz wreszcie?- zawołał mnie Jacob stojący przy drzwiach z torbami pełnymi ubrań.
Nadal był wkurzony. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam za nim.
Trochę czasu minęło zanim odważyłam się odezwać.
-Jesteś zły?- zapytałam dla pewności. Choć wiedziałam, że jest.
-Nie- odpowiedział nawet na mnie nie zerkając.
-Oh, no przecież widzę, że jesteś!- upierałam się.
-Wydaje ci się- skomentował obojętnie.
Nienawidzę kiedy ktoś mnie ignoruje. Jeżeli coś jest do wyjaśnienia, to powinno się to wyjaśnić. Problemy są po to, żeby je rozwiązywać. A najlepszym sposobem na to jest zwykła rozmowa. Tyle, że rozmowa to dialog, a do dialogu potrzeba 2 osób. Więc jak mam to wszystko naprawić, bez jego zaangażowania do cholery?! Nie mogłam go stracić. Znowu zostanę sama...
-Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył?- zapytałam zdesperowana zatrzymując się na środku chodnika.
Spojrzał w moje smutne oczy, a na jego ustach na ułamek sekundy pojawił się uśmieszek zadowolenia. „Z drugiej strony mogło mi się to przewidzieć tak samo jak ta postać ze sklepu."- przemknęło mi przez myśl. Jacob przybrał skruszoną minę i zbliżył się do mnie ze spuszczoną głową.
-Chciałem ci dać wszystko- spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach- Ale ty mnie zbyłaś. Co zrobiłem nie tak? Byłem zbyt nachalny? Nie podobało ci się?
-To nie tak!- szukałam czegoś na swoją obronę- Byłeś cudowny. Twoje pocałunki były wspaniałe i w ogóle...
-Więc o co chodzi?- dociekał.
- To we mnie jest problem- odpowiedziałam szczerze- Chciałam to z tobą zrobić, ale... Po prostu złapała mnie jakaś blokada.
Jacob wysłuchał mnie i stał się nagle bardzo opiekuńczy. Nie byłam w stanie mu spojrzeć w oczy. „Jestem tchórzem... Nienawidzę siebie."- dobijałam się w myślach. Spokojnie podszedł do mnie i dźwignął mój podbródek, tak żebym na niego spojrzała.
-Popracujemy nad tym wspólnie, dobrze?- zapytał delikatnie i z naciskiem za razem.
-Dobrze- zgodziłam się.
-Grzeczna dziewczynka- uśmiechnął się i pocałował mnie mocno- A teraz spieszmy się, bo nie zdążymy na imprezę.
-Przecież jeszcze nawet nie ma wieczoru...- uspokoiłam go.
-Ale potrzebujesz pewnie sporo czasu na wyszykowanie się- wyjaśnił.
-No tak, ale...
-A więc chodźmy- nie dał mi dokończyć.
Zaczęło mnie to denerwować, ale jak mogłam mieć mu cokolwiek za złe? Przecież wybaczył mi pomimo tego ,że tak bardzo go zraniłam. Dawno nie spotkałam osoby, która byłaby dla mnie taka życzliwa jak on. Potrzebuję go, choćby dlatego, że nie mam nikogo innego. No... mam Klarę, ale ona nie może mi zapewnić tego czego potrzebuję.
Nie zauważyłam idącego z naprzeciwka chłopaka, który był najwyraźniej tak samo zajęty jak ja, ponieważ wpadliśmy na siebie. Bolesny upadek wystarczająco wybił mnie z przemyśleń.
-Cholera..- mruknął przystojny brunet wyciągając słuchawki ze swoich uszu- Nie zauważyłem cię, wybacz- podał mi rękę, a ja bez wahania przyjęłam jego pomoc.
-Hahah- zaśmiałam się - Nic się nie stało. Jakoś ostatnio często zdarza mi się lądować na podłodze. Można powiedzieć, że to już takie moje hobby.
-W takim razie cieszę się, że miałem ten zaszczyt na ciebie wpaść.- uśmiechnął się szarmancko, na co ja się zarumieniłam.
-Ja też się cieszę- odwzajemniłam uśmiech.
-Twój chłopak chyba się zaczyna denerwować- wskazał kiwnięciem głowy na Jacoba, który faktycznie zaczął iść w naszym kierunku.
-Tia...- także tam spojrzałam- To nie mój chłopak.
-Więc mam do czynienia z kobietą wyzwoloną?- dociekał nie ukrywając rozbawienia.
-Nie do końca... Nazwałabym to raczej zamiłowaniem do wolności osobistej- sprostowałam również rozbawiona.
-Widzę, że dobrze się bawisz Madi- wtrącił się J, który właśnie do nas podszedł- Pamiętasz, że dzisiaj wybieramy się na imprezę? Czas nagli...
-Przecież nie jest jeszcze aż tak... -zaczęłam.
-Nie zatrzymuję cię już dłużej- przerwał mi brunet, rzucając groźne spojrzenie mojemu przyjacielowi- Miło było poznać.
-I nawzajem- odpowiedziałam i obserwowałam oddalającego się chłopaka.
Z satysfakcją przyjęłam fakt, że obejrzał się za siebie. Potem przyspieszyłam kroku, aby dorównać Jacobowi, który był już daleko w przedzie.
Wróciliśmy do apartamentu. Przypomniało mi się, że miałam wziąć prysznic przed wyjściem, więc od razu skierowałam się do łazienki. Kiedy upewniłam się, że drzwi są zamknięte zdjęłam ubrania i spojrzałam na siebie w lustrze. Moja figura nie miała nic do zarzucenia. Większym zmartwieniem była dla mnie teraz moja twarz. Miałam lekko podkrążone oczy i odrobinkę zapadnięte policzki. Czego się jednak mogłam spodziewać skoro nie jadłam od kilku dni? W tym momencie jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Od dłuższego czasu nie sypiałam prawidłowo, co także znacznie mnie osłabiło. Przemyłam swoją twarz wodą, przez co na policzku ukazał się słaby już ślad, który zostawiła dzisiaj na mnie ręka Robina. Wzdrygnęłam się lekko na to wspomnienie i podświadomie dotknęłam obicia. Jeszcze raz spojrzałam na swoje ponure odbicie i weszłam do kabiny prysznicowej.
Cała ściana wypełniona była małymi, lśniącymi kamyczkami w odcieniach czerni i szarości. Wyglądało to bardzo ekskluzywnie. Zauważyłam, że jeden kamyczek na wysokości moich oczu jest bardziej płaski i błyszczy się inaczej... Jak szkło. Zawsze interesowały mnie szczegóły, ale wśród tych wszystkich dzisiejszych wydarzeń nie chciałam zastanawiać się nad takimi nieistotnymi drobiazgami, dlatego ponownie zamknęłam oczy. Zrobiło mi się zimno, więc postanowiłam skupić się na ciepłej wodzie spływającej swobodnie po moim ciele. Wraz z tą wodą spływały ze mnie wszystkie smutki tego dnia. Uwielbiałam to uczucie, więc pomimo tego, że byłam już gotowa nie chciałam odciąć tego rewelacyjnego wynalazku zwanego wodą.
Minęło niespełna 20 minut, kiedy wreszcie wyszłam z łazienki opatulona w ręcznik.
-Kupiłeś tą czarną sukienkę?- zapytałam przeszukując torby z zakupami.
-Tą i jeszcze kilka innych. W każdej będziesz wyglądać świetnie, więc możesz sobie wybrać- wytłumaczył.
-Dzięki- mruknęłam pod nosem.
-Ale jak dla mnie najlepiej wyglądasz bez ręcznika- usłyszałam za sobą cichy głos Jacoba.
-Nie masz nic ciekawszego do roboty, niż odpływanie w niestworzonych wyobrażeniach?- zapytałam uszczypliwie.
-Kto powiedział, że niestworzone?...- nie czekał na odpowiedź- Osobiście żyję przekonaniem, że marzenia się spełniają, a rzeczy niemożliwe po prostu nie istnieją. Wystarczy tylko jedno twoje słowo, a podzielę się z tobą moimi najskrytszymi fantazjami -poczułam jego ciepły oddech przy moim uchu.
-Liczę na to, że jesteś w stanie okiełznać swoje pragnienia, ponieważ ja właśnie idę się ubrać-ruszyłam w stronę mojego pokoju miarowym tempem -a ty zostaniesz po drugiej stronie zamkniętych drzwi za trzy... dwa... jeden..- w tym momencie przekręciłam klucz.
-Hahah- wybuchnął śmiechem- Jeszcze będziesz mnie o to błagać.
-Pff- uśmiechnęłam się pod nosem i parsknęłam zbywająco- Poszukam kogoś skromniejszego.
-Nie oszukuj się. Lubisz niegrzecznych chłopców- stwierdził- Widać to na każdym kroku.
-Ah, tak?- zaczęłam się ubierać nie przerywając rozmowy.
-No tak. Widzę, jak ślinisz się na mój widok- stwierdził-Tamten chłopak z ulicy też ci się spodobał- dodał z niesmakiem.
-Chyba nie jesteś zazdrosny?!- podniosłam głos lekko podirytowana.
Wyszłam z pokoju w samej bieliźnie i stanęłam twarzą w twarz z moim rozmówcą.
-Żartujesz sobie?- zaśmiał się- Ten gość jest nikim. Nie może ci nic dać, a ja mogę dać wszystko. Ile razy mam ci to powtarzać?
-Twoja arogancja i pewność siebie nie zna granic- przewróciłam oczami.
-Dlatego się tobą zainteresowałem- wyznał- Jesteś taka jak ja.
-Nie znasz mnie- broniłam się.
-Mam talent do trafnej oceny ludzi.
-W takim razie trafiła kosa na kamień- rzuciłam.
-Chcesz, żebym się na ciebie zaraz rzucił, czy ubierzesz wreszcie jakąś sukienkę?- spojrzał na mnie pożądliwym wzrokiem.
-Pohamuj hormony- uderzyłam go lekko w umięśnione ramię, a on złapał mnie za nadgarstek.
-Jestem silniejszy od ciebie. Bez większego problemu mógłbym zrobić z tobą co zechce, czyli to, czego ty też skrycie chcesz.
-Chcę się ubrać, mógłbyś mi to umożliwić?
-Nic nie jest za darmo.
Objął mnie mocno i wpił się w moje usta. Ja również nie pozostałam mu dłużna i dziko pochłaniałam jego gorące pocałunki. Wycofaliśmy się w stronę kanapy. Rzuciłam Jacoba na fotel, co go bardzo zadowoliło. Usiadłam mu na kolana i zbliżyłam usta do kolejnego pocałunku, jednak oddaliłam się ledwo dotykając jego warg. Odgarnęłam niesforne kosmyki włosów ze swojej twarzy i spojrzałam w zdezorientowane oczy chłopaka.
-Myślę, że cena została już spłacona.
-Kiedyś i tak cie dopadnę.
-Jeśli na to pozwolę.
-Nie jestem zbyt cierpliwy- rzucił mi ostrzeżenie, kiedy drzwi mojego pokoju już się za mną zamknęły.


BurnedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz