♦ IX. Kocham cię ♦

317 52 27
                                    


Jungkook musiał włożyć naprawdę sporo wysiłku, by skupić się na szczegółach omawianych na zebraniu. I na lataniu wokół Minji, której podawał kolejno wszystkie potrzebne materiały. Zdawał sobie sprawę, że wszystkie świąteczne kampanie reklamowe muszą być dopięte na ostatni guzik i w całej firmie jest krótko mówiąc urwanie dupy. 

Był wręcz sam na siebie wściekły, bo jego myśli zaczęły być wręcz irytujące dla niego samego. I choć bardzo chciał nie mógł przestać się zastanawiać - czy mąż Taehyunga jest obecny na tej sali? Czy może to ktoś z całkowicie innego działu? Cóż, na sali było aż siedmiu mężczyzn o nazwisku Kim, pośród nich czterech zaobrączkowanych. Do tego grona zaliczał się m.in przyszły prezes Asami. Pewnym było, że małżonek jego kochanka musiał dobrze zarabiać, bo chłopak bardzo często miał przy sobie jakieś drogie akcesoria. Na modzie się zbytnio nie znał, ale nawet on wiedział, że na rzeczy takich marek nigdy nie będzie go stać.
Czy Taehyung wyszedł za niego tylko dla kasy? Ta teoria wydawała mu się mało wiarygodna, bo Kim nigdy nie dał mu się poczuć gorzej, tylko dlatego, że nie sra forsą. Zresztą coś mu nie pozwalało myśleć, że Tae związałby się z jakimś starym albo brzydkim capem tylko dla korzyści majątkowych. 

Uh, dlaczego go to w ogóle obchodzi? Miał co prawda lekkie wyrzuty sumienia, bo w końcu pieprzy czyjegoś męża, a sam uważa, że zdrada to największe świństwo, jakie można zrobić drugiej osobie. Gdzieś z tyłu głowy czasami pojawiała się myśl, że Taehyung to tak naprawdę perfidna żmija, która bawi się uczuciami innych, materialista. Ale wystarczyła dosłownie minuta spędzona w jego towarzystwie, by te wszystkie obelgi poszły w niepamięć, a on zaczął usprawiedliwiać starszego i wmawiać sobie, że to na pewno nie jego wina. W końcu skoro był zaniedbany, mąż nie poświęcał mu czasu, a może nawet źle go traktował to miał prawo znaleźć pocieszenie w czyichś ramionach. Jego ramionach. 

~*~

Po pracy Taehyung zaległ na kanapie w salonie, z którego na dobrą sprawę coraz rzadziej korzystał. Jednak z jakiegoś powodu po pracy i ploteczkach przez telefon z Chimem potrzebował jakiegoś odmużdżacza i skacząc po kanałach padło na małą syrenkę. Wieki tej bajki nie widział... Ale szczerze mówiąc w dorosłym życiu to nie to samo i zaczął się nawet zastanawiać jak te stworzenia się bzykają i rozmnażają. Przecież chyba nie składają jajeczek, jak ryby. Chociaż kto wie, jeśli tak to im współczuł, bo on osobiście seks bardzo lubił. I gdyby nie Jungkook to w sumie i sobie mógłby współczuć takiego celibatu. Może nawet później poszuka w internecie czy faktycznie te syrenki takie biedne. 

W momencie, kiedy zła wiedźma zwodziła Arielkę, a on zdążył wciągnąć się w całą akcję usłyszał donośne trzaśnięcie drzwiami, które odbiło się w całym domu tak głośno, że aż podskoczył. 

Mało nie spadł z kanapy, kiedy szukał pilota, by rozpaczliwie szybko przełączyć na jakieś wiadomości. Początkowo myślał, że popieprzyły mu się godziny, ale sprawdził dwa razy i było krótko przed siódmą wieczorem. Jin wyszedł wcześniej z pracy? To byłoby coś pozytywnego, ale po pierwsze od długiego czasu tego nie robił, a po drugie to jebnięcie drzwiami nie zwiastowało niczego dobrego. 

Skrzywił się lekko, kiedy po dobrych pięciu minutach zorientował się, że właściwie niepotrzebnie przełączał kanał, bo jego mąż nie ma zamiaru wejść do salonu by się z nim przywitać, a co dopiero obok niego usiąść. Żadnego "cześć" ani "pocałuj mnie w dupę", kurwa. Ale niech już będzie, że to on ruszy tyłek. 

Wygramolił się więc spod koca i wsunął na stopy swoje urocze kapciuszki-kotki, by pokierować się do kuchni. Zastał tam szatyna, siedzącego przy blacie i pijącego od niechcenia jakiś ciepły napój z kubka. Wyglądał jakby był co najmniej obrażony na cały świat albo szczegółowo planował na kimś morderstwo. Miał nadzieję, że nie na nim. 

Sweet cheater • Vkook, Vjin •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz