Rozdział 4

549 30 16
                                    

  Seikolia P.O.V.

            Nadszedł oczekiwany weekend, wstałam dziś wcześniej niż zwykle by zadzwonić do każdego o naszym planie na popołudnie. Pierwsze wybrałam numer Armina, a on powiedział mi, że Alexy mu wszystko wytłumaczył, tylko zapomniał mi o tym wspomnieć. Gadaliśmy jakiś czas, gdy oznajmił mi, że razem z Alex'im zadzwoni do wszystkich chłopaków z naszej paczki. Zabrałam się za informowanie dziewczyn (Rozali, Lexy, Rozie). Omówiłyśmy miejsce i czas naszego spotkania, a był nim rynek obok parku o 14:30.
Miałam jeszcze sporo czasu, więc poszłam pod prysznic. Zeszłam na dół do kuchni, by zjeść śniadanie. Wybiła godzina 11:00, a ja już byłam gotowa. Mama poprosiła mnie o kupienie bułek i do tego dała mi więcej kieszonkowego, bym mogła kupić sobie ładny strój. Poszłam do butiku Leo i Rozali. Polecili mi ładny komplet, na który się w końcu zdecydowałam. Przypomniałam im o spotkaniu i spytałam, czy Lysio też przyjdzie, oznajmili, że się pojawi. Po wyjściu z butiku weszłam do piekarni i kupiłam parę bułek, dałam je mamie i od razu wyszłam na spotkanie, bardzo się stresowałam, wiedząc, że moim zadaniem jest by Rozie i Kentin zostali parą. Mam już w tym wprawę, związałam tak Kastiel i Lexę. Po kilku chwilach byłam już na miejscu, nie było wszystkich była tylko Rozie, Kentin, Rozalia z Leo oraz Lysio. Podeszłam i uśmiechnęłam się promiennie, widząc, Kentina obok Rozie. Wiedziałam już wtedy, że są dla siebie stworzeni tak jak ja dla Armina.
—Hej wszystkim — powiedziałam, patrząc w stronę grupy.
—Witaj Seikolia — powiedział Lysander, który jako pierwszy mnie zauważył.
Po chwili wszyscy mnie przywitali.
— Więc czekamy teraz na bliźniaków i gołąbki? — powiedział trochę już znudzony tym czekaniem Kentin.
— Na to wygląda — odpowiedział na pytanie Leo.
Po 10 minutach zjawili się bliźniacy z Lexą i Kastielem.
Tłumaczący się, że Autobus się spóźnił. W sumie może być to prawda, bo na ich dzielnicach często są korki.
Już gotowi zadzwoniliśmy po taxi.

Rozie P.O.V.

          Rozmawialiśmy właśnie wraz z Kentinem o ostatnich rozgrywkach piłki nożnej i zeszłych wakacjach. Właśnie miałam napomknąć o wakacjach, podczas których byłam na koloniach wojskowych, gdy zjawiła się Seikolia i przerwała nam rozmowę.

— Cześć— powiedziałam, witając ją serdecznie. Starałam się udawać, że tamte wydarzenia z Amber nie miały miejsca.

•••

             Park rozrywki był ogromnym miejscem pełnym ludzi. Wszędzie biegało mnóstwo rozbawionych dzieci. Pierwszą atrakcją, którą postanowiliśmy odwiedzić, była kolejka. Armin bardzo chciał się nią przejechać, ponieważ na wagonikach narysowane były postaci z gier. Nie mieliśmy innego wyboru i zgodziliśmy się, w sumie kolejka była bardzo fajna, ale cena przejażdżki miażdżyła system. Stopniowo na każdej kolejnej atrakcji nasza grupa się wykruszała. Lexa i Kassi zniknęli już po drugiej atrakcji, za to Rozalia z Leo zostawili nas, widząc stragan z ciuchami.

            Ostatnią atrakcją, na jakiej byłam były filiżanki. Seikolia nie dała mi wyboru i musiałam usiąść z Kentinem. W sumie nie miałam nic przeciwko. Na początku myślałam, że nie będzie to nic zbyt szybkiego i delikatnie złapałam się jedną ręką, czego już po pierwszym zakręcie pożałowałam. Chwyciłam się mocniej, a dłoń moja i Kentina były zaraz obok siebie. Jakby mu to przeszkadzało, to by ją zabrał prawda? Krótko po tym, jak zaczęliśmy się kręcić, zaczął lać deszcz. Po przejażdżce byłam cała mokra.

-Może przejdziemy się do klubu fitness? Jest tam na tyle ciepło, że zaraz wyschniemy, a ja mam stałą wejściówkę, więc przekonam ich, by nas wpuścili- powiedział.

Pokiwałam przecząco głową.

-Też mam wejściówkę- pokiwałam mu przed głową kartą dostępu do wszystkich atrakcji zarówno w klubie fitness, jak i na basenie czy siłowni. Uwielbiałam to, że w tym mieście wszystko jest w jednym budynku.

Zaczęłam się oddalać od znajomych, a Kentin szedł obok mnie.

-To gdzie idziemy?- spytał.

Westchnęłam.

-Ja idę do domu... Jestem cała przemoknięta i nie mam zamiaru odwiedzać dziś klubu fitness, siłowni czy basenu- odpowiedziałam.

-To daj się, chociaż odprowadzić do domu- zaproponował.

Chyba mam dość zgrywania niedostępnej. Co, jeśli się mylę i ten Kentin to nie ta sama osoba, którą poznałam dwa lata temu?

-No okej.

Uśmiechnął się i odprowadził mnie pod mój blok.

Chciałam już wejść do budynku, ale cofnęłam się. Dałam mu buziaka w policzek i szepnęłam do ucha.

-Dzięki, że mnie odprowadziłeś.

Udałam się jak najszybciej do mieszkania, w którym mieszkałam z rodzicami. Uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy. Tylko Kentin tak na mnie działał, że zachowywałam się jak dwunastolatka. Wciąż nie miałam pewności czy to on. Z drugiej strony jak bardzo go zranię, olewając go po tym, jak go pocałowałam, jeśli nie jest tym, za którego go uważam. Pozostaje tylko pytanie, czy uganiałby się tak za mną, gdyby znał mnie kilka dni?  

Tak więc oto już 4 rozdział! Mamy prawie napisany kolejny, więc jak dobrze pójdzie to tym razem nie będziecie musieli czekać miesiąca :) Starałyśmy się poprawić i dodać więcej opisów, jak myślicie wyszło to nam?

Słodki Flirt //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz