Po 5 godzinach bawienia się włosami, krzyczenia i targania się po ziemi..
Zrobiłam się śpiąca, podałam...Poszłam do kawiarni i zamówiłam sobie wodę.
Zapłaciłam te 50 groszy.
Na szczęście znalazłam 5 złotych bo bym nie miała jak zapłacić..Była 18.58 - zauważyłam na zegarze wychodząc z kawiarni.
Szłam przez miasto z głową skierowaną w dół. Gdy wpadłam na jakiegoś gościa.
-cześć czemu jesteś taka smutna? - zapytał gość z głupim uśmieszkiem.
-bo mogę!
-nie spinaj się tak...
-bo co?! - zaczęłam trochę podnosić głos.
-ok mnie tu nie było narka...No nie... Wystarczyłam go...
Nigdy więcej....
Gdy weszłam do domu odrazu napadła mnie Weronika.
-uspokuj się ją żyje...
-no to dobrze.. Gdzie byłaś?
-w lesie..
-Ehhh.. Idź się przebierz i pomaluj bo wyglądasz fatalnie.
-ok..
Poszłam na górę i ubrałam krótkie spodenki koszule i szary T-shirt.
Pomalowałam się raczej normalnie..Zeszłam na dół i już czułam piękny zapach...
-zrobiłam spaghetti, lubisz?!
-nie wiem nigdy nie jadłam..
-no to teraz zjesz..
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść.
Niebo w gębie!
-to jest arcydzieło!
-heh...Po zjedzeniu poszłam się przejść..
Weronika dała mi telefon... Nauczyła jak się nim "steruje" i mogłam wychodzić..
Przed domem spotkałam Jamesa z wielkim bukietem róż.-cześć Noemi ja.. - nie dałam mu dokończyć.
-tak Wera jest w domu.Poszłam szybkim krokiem i nie słyszałam co on do mnie mówił.
Usiadłam na pierwszej lepszej ławce i schowałam głowę w rękach.
Zaczęłam ryczeć i wiedziałam że wyglądam okropnie... Ale ja go tak po prostu olałam..
Po chwili przesyłam płakać i otarłam twarz żeby nie wyglądać tak okropnie.
Wstałam i poszłam na plażę. Zauważyłam Jamesa siedzącego na brzegu jeziora. Głowę miał schowaną w ręce a w jednej z rąk trzymał bukiet róż.
Weronika go otrąciła?!
Biedak...
Podbiegłam do niej do domu.
Weszłam z hukiem.
-jestem!
Poszłam na górę i nie wiedząc czemu wywaliłam wszystko z szafy, wybiłam szybę i wrzuciłam pościel za okno.
Usiadłam w ciemnym koncie i zaczęłam ryczeć. Ale nie z bólu tylko z radości. (padaczka).Bolało mnie serce.
Poszłam do kuchni wzięłam nóż i przeciełam sobie obydwie wargi. Krew się lała a ja miałam to w dupie.
Nie mam pojęcia gdzie była Weronika więc skorzystałam że jej nie ma. Pociełam poduszki i kanapę.
Później wybiegłam z domu a krew lała się cały czas. Była 24.38 i na szczęście nikt mnie nie widział.
Wbiegłam do lasu...A nóż cały czas miałam w ręce.
Na jednym z drzew wyciełam krzyżyk.
Później nożem po lewej stronie twarzy zrobiłam krwistą kreskę od ust do ucha. Krew, która została na nożu, zaznaczyłam nią ten krzyżyk.