rozdział 2

21 1 0
                                    


   Sen nie przychodził długo ale w końcu zasnełam co mi sie śniło zapytacie się pewnie snił mi sie strarzak z piłą mechaniczną i karetka z której wyszedł retownik znali sie bardzo dobrze, rozmawiali ale o czym i jak sie nazywali tego niewiem. Obudził mnie chałas i czyjaś złość. Jak wyczulam złość, niewiedziałam w tedy tego. Ten ktoś siadł kołomnie i zaczoł się mnie  przyglądać.
  - Co on odemnie może chcieć? - pomyślałam ale nic nie powiedziałam - Czemu mi się tak przygląda?
  - Ciekawe jak sie teraz czujesz? - po głosie rozpoznałam, że to Karl mówi do mnie - Mam nadzieje, że jakoś sie trzymasz. Ta operacja jak by Ci to powiedzieć...
  - Została odwołana - dopowiedział głos po drugiej stronie łurzka, tego głosu jeszcze niezmałam.
  - Alania co ty tu robisz powinnaś być na trningu - powiedział do niej Karl.
  - Wiem.
  -  Patrzy sie na mnie - pomyślałam ale skąd ja to wiem wyczułam, zobaczyłam czy co?
  - Wyczuwam jej aktywność w tej rozmowie - powiedziała Alania - To jest niesamowite, jej aktywność wciąrz rośnie teraz wyczówam jej emocje.
  -  Ale jak? Masz moc, ale nie tak wielką żeby wyczówać jej emocje.
  -  Myśle, że ona jest jakaś wyjątkowa normalny człowiek by nie przerzył tak długo z takimi ranami.
  - Ho, ho, ho nie przerzyłby?! Nie?! Nie?! Jestem wyjątkowa?! Ale jak?! Całe życie normalna a teraz wyjątkowa?! Jak?! Jak?! - moje myśli są  już tak nie opanowane, że zaras wybuchne...
  - Ona nierozumie, jest wściekła i zszokowana.
  - Łał odkryłaś poprostu Ameryke - w tedy nie oczekiwanie dla nich obruciłam głowe w strone Alani i pomyślałam - I co? Co teraz powiesz?
  -  Jjjak ? Przecierz to nie możliwe - Karl był całkowicie zaskoczony ale nie o niego mi chodziło ale o nią.
  - Myślałaś, że mie wystraszysz, zadziwisz jeśli tak to sie myliłaś! - oj teraz to mnie wkurzyła! - Aaaaa co to jest!
- Czemu krzyczysz mojadroga - pomyślałam wściekła i nagle zorientowałam sie, że powiedziałam to na głos. Ja widze? Jak? Ja stoje? Ale przecierz nie wstawałam. O tam, jest moje łurzko i, i ja tam lerze.
Popatrzyłam sie na ręce mam ręke ciekawe ale one są czarnawe i przezroczyste, niemam cienia, już wiem ja jestem cieniem samej siebie! A więc jednak jestem inna...
- To niemorzliwe! Nik tego nie potrafi a ona przedewszyskim niemoże! - wykrzyczała Alania. Teraz to mnie wkurzyła tak naprawde mocno. Niewiem jak ale miecz pojawił sie w mojej dłoni. Był czarny i z jakimiś napisani. Alania wyciągneła z bocznej pochwy w której nosiła złoty miecz. Powoli zblirzała się do mnie do czarnej przezroczystej osoby w kapturze z niewidoczną twarzą.
- Kim ty u djabła jesteś? - zapytała sie mnie rzeby się upewnić, że to ja - odpowiadaj albo giń!
Karl tylko sie patrzył z otwartymi ustami.
- Ja jestem tym kim jestem - powiedziałam
- Czyli nikt?! Prawda? Hahaha.
- To niebyło miłe - odparłam.
- No i co z tego?
Jest już dwa durze kroki prze demną. Staneła i mówi...
- No dobra pora to roztrzygnąć kto jest leprzy.
Wzieła zamach i... jej miecz złamał się o muj, który wystawiłam do obrony.
- Mój miecz! Mój jedyny ukochany miecz! Zniszczony! Zapłacisz mi za to!
Chwyciła się za skronie i ... stoji. Hyba chce coś zrobić ale co?
- No dobra, skoro niemoge ci nic zrobić w tej postaci to zabije twoje ciało!
- Nie niemorzesz! Jeśli ona zginie to niebędziemy mogli jej zbadać!
- Nie odzywaj sie!
I zaczela go pod duszać swoją mocą.
- Alania - wychrypiałj Karl.
- Zabijesz go? Tego kto cie uratował? - zapytałam się jej.
- Ja go nie zabijam tylko chce rzeby stracił przytomność!
Jak powiedziała tak sie stało. Do piero po chwili zaówarzyłam, że ktoś stoi i sie patrzy na mnie. Alania już była przymnie już podnosiła metalowy miecz wzięty z drugiej mniejszej pochwy, już przymierzała się do odcięcia mi głowy kiedy ta osoba stojąca za mną rzucila w moim kierunku jakieś żeczy. Przeleciały przezemnie jagby mnie tam nie było i wylądowały na łurzku, na ktorym lerzałam poczułam nieopanowane pragnienie dotknięcia tych żeczy. Niewiem jak i w którym momencie to sie stało. Powruciłam do swojego ciała i szypko złapalam lewąręką coś metalowego. Poczułam, że to maska włorzyłam ja na bandarze i one spadły z mojej twarzy a maska sama z siebie przyczepiła się do mnie. Drugą żeczą była metalowa ręka, ktora w jakiś sposub znalazła sie na moim ramieniu, pasowała do mnie jagby była dla mnie zrobiona. Alania przez chwile była zdezorientowana ale kiedy doszła do siebie po paru sekundach. Znowu prubowała mnie zabić ale na moje szczęście zasłoniłam sie prawą ręką. Poraz kolejny jej miecz się złamał. Osoba stojąca przedtem za mną podeszła do niej i zabrała ją z tamtąd. Tylko dodając dobmnie:
- Czekaj - po głosie rozpoznałam, że to był Sam. Kiwnełam głową na znak, że rozumiem. Spojrzałam na Karla, żył jego stan był dobry.
-  Zaraz ja widze ale jak to morzliwe pewnie przez tą maskę - pomyślałam - prawie zapomniałam gdzie ja jestem? To raczej nie szpital. Więc co? Może w końcu mi ktoś powie?
- Karl obudziłeś się.
- Z kąd znasz... a niewarzne - stałam przednim a kiedy otworzył oczy i spojrzał na mnie i powiedział wystraszony.
- Gdzie Sam?!
- Poszedł odprowadzić Alanie.
- Szybko musisz uciekać bo on cie zamknie jak reszte. A gdy cie zamknie to już niewyjdziesz z tamtąd o zdrowych myślach - muwił to jak przerarzony dzieciak który zagrał w jakąś straazną i okrutną gre.
- Karl niemartw sie niejestem już od dawna zdrowa umyśłowo - powiedziałam to z wyraź nym spokojem i do jego ucha bo ktoś szedł - Niemartw sie. Będzie dobrze to tylko podduszenie.
Na początku nie kapnoł sie o co mi chodzi ale potem zrozumiał że ktoś nas podsłuchuje i co najleprze zrozumiał muj przekaz ,, Niemartw sie o mnie. Będzie ze mną dobrze, to nic takiego" .
- Karl! Jak się czujesz? - podszedł do nas w tej chwili Sam.
- Wszystko gra - odpowiedział ze spokojem Karl.
- To dobrze. A jak czuje sie nasza kolerzanka? - zapytał sie z szyderczym uśmiechem w duszy. Skond to wiem? Widziałam jego dusze przez chwile i w tedy to dojrzałam.
- Dobrze - odpowiedziałam jagby nigdy nic ale byłam ostrorzna.
- To świetnie! - odpowiedział z radością ale jeszcze się mnie spytał, już powarznie - Czy niechcesz sie połorzyć?
- Jagby tego pragnoł - pomyślałam i po chwili odpowiedziałam - Nie.
- No dobrze, ja zaprowadze tylko Karla do pomieszczenia gdzie wypocznie po tym zdarzeniu i już wracam do ciebie.
Jeszcze z dołałam zobaczyć w oczach Karla ,,UCIEKAJ!''.

Historia DracoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz