Rozdział 1.

448 49 21
                                    

Lauren pov

To już dzisiaj. To ten dzień, na który czekałam całe 2 lata. To dzisiaj opuszczę tą cholerną celę.

Nazywam się Lauren Jauregui mam 17 lat, siostrę Taylor, brata Chrisa, przyjaciółkę Normani, rodziców i dwa lata spędziłam w poprawczaku. Pewnie zastanawiacie się za co? Otóż niesłusznie posądzono mnie o morderstwo.

*Flashback*

-Mamo wychodzę!- krzyknęłam stojąc przy drzwiach.

- A gdzie się wybierasz? - ech i znowu zaczyna swoje przesłuchanie, kocham moją mamę, ale czasem przesadza.

- Idziemy z Lucy, Normani, Zaynem, Niallem i Dianą na imprezę.

- Dobrze, tylko bez żadnych narkotyków, alkoholu ani nic z tych rzeczy.

- No przecież wiem mamo- odpowiedziałam przewracając oczami i wyszłam.

Wiem, że moja mama bardzo się martwi bo nie raz jak szłam na imprezy to musiała mnie odbierać na komendzie za pobicie pod wpływem narkotyków, ale po ostatnim razie kiedy prawie wylądowałam w poprawczaku wiem co mi wolno a co nie.

-Lauren tutaj! - przywołała mnie do rzeczywistości Lucy wołając mnie do samochodu.

- Cześć wam - uśmiechnęłam się do każdego po kolei, zatrzymując wzrok na zarumienionej Lucy.

- Dobra, jedziemy!

Przez całą drogę rozmawialiśmy o tej imprezie. Kiedy dotarliśmy na miejsce, od razu po przywitaniu się z organizatorem poszliśmy po alkohol.

- Ja lecę na parkiet, muszę się odstresować- powiedział Zayn, a zaraz po nim każdy się rozszedł.

Po godzinnej zabawie poszłam do toalety lecz to co tam zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach.

W wannie leżała zadźgana dziewczyna a koło niej nóż. Podbiegłam do niej i próbowałam ją ratować i zatamować krwotok. Wzięłam nóż do ręki żeby odciąć kawałek zasłony i akurat wtedy weszła jakaś dziewczyna i z piskiem wybiegła. Powiedziała wszystkim o tym co widziała i zawiadomiła policję i karetkę, która po 10 minutach była na miejscu.

- Pojedzie pani z nami - powiedział policjant zakuwając moje ręce w kajdanki.

*Koniec Flashbacku*

Po tygodniu od tego zdarzenia była rozprawa, na której uznano mnie za winną bo wszędzie było tylko DNA moje i ofiary, do tego wypowiedzieli się świadkowie co widzieli to zdarzenie. Wyrok był ulgowy bo nie byłam pełnoletnia.

I tym o to sposobem spędziłam tu dwa lata.

- Jauregui wychodzisz. - spełniłam rozkaz mojej "najukochańszej" policjantki (wyczujcie ten sarkazm).

Na zewnątrz czekali na mnie moi rodzice z rodzeństwem.

-Córeczko nareszcie wyszłaś - oczywiście nie odbyło się bez uścisków.

- Ja też się cieszę, że was widzę- powiedziałam szczerze.

- No dobrze, a teraz jedźmy do domu bo musisz się spakować- tato jak zwykle zorganizowany, tęskniłam za nimi, ale chwila jak to spakować?!

- A gdzie się wybieramy? Przecież dopiero wyszłam.

- Razem z twoją mamą postanowiliśmy, że wyjedziemy do Miami, żebyś nie czuła się niekomfortowo i mogła swobodnie chodzić ulicami.

Po 20 minutach byliśmy w domu. Jak ja dawno tutaj nie byłam, ale nic się nie zmieniło. Weszłam do pokoju i zaraz trafiły do mnie wszystkie wspomnienia z przyjaciółmi, rodziną. Szkoda mi to wszystko zostawić, ale wiem,że gdybym została to bym była dręczona i bym uchodziła za dziwadło. Spakowałam swoje rzeczy i wysłałam sms do Mani.

do: Manibear 🐻💜💗

Dzisiaj wyszłam i wyjeżdżam do Miami. Mówię ci to bo wiem, że ty przekażesz reszcie mimo,że tylko ty mnie odwiedzałaś to myślę, że reszta powinna wiedzieć. Będę dzwonić i pisać. Pa💗

od: Manibear 🐻💜💗

Rozumiem twoją decyzję i szkoda, przekażę reszcie i będę cię odwiedzać i dzwonić. Pamiętaj Laur jestem z tb bo jesteś dla mn jak siostra więc jakbyś chciała to dzwoń. Pa 💜

-Lauren spakowałaś się już?

- Tak, już idę!

Wyszliśmy wszyscy z domu i pojechaliśmy na lotnisko.

Zaczynam żyć na nowo.

Forbidden Love || Camren ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz