Tak więc, witam was serdecznie drodzy czytelnicy! Jak widać Oroś powraca z nowym rozdziałem. :)
Zakończyła się moja zacięta walka o zdanie egzaminów, dlatego powracam z pisaniem.
Rozdział pisany w bólu i cierpieniu :') Nie bijcie jak będzie się coś nie zgadzało. Powstanie tego rozdziału trwało kilka miesięcy po kawałeczku, więc nie dokładnie tekst może być spójny.
Kto tęsknił?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bez problemów dotarłam do wioski, wioząc trofeum z jednego z utopców, aby udowodnić niedowiarkom-zawsze jacyś się znajdą-że udało nam się za żegnać problem mieszkańców. Przynajmniej na tą chwilę, bo nigdy nie wiadomo, czy coś innego się przypałęta. W takim wypadku mieszkańcy mieliby pecha-dwa problemy z istotami z innego świata nie zarażają optymizmem.
Podjechałam pod dom mężczyzny, z którym wcześniej rozmawialiśmy na temat zlecenia. Trzykrotnie zapukałam do drzwi, oczekując gospodarza. Na szczęście nie musiałam długo czekać, bo zaledwie po kilkudziesięciu sekundach w progu stanął ów mężczyzna. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłop zaczął męczyć mnie pytaniami, dotyczącymi zlecenia, z wielkim przejęciem.
- Już „to" zabiliście? Co to było? Nie musimy się już niczego obawiać? Czy wszys... - Przerwałam mu bezczelnie, w połowie wypowiadanego słowa, gdyż nie chciało mi się słuchać jego lamentów. Bombardowanie człowieka pytaniami nie jest przyjemne.
- Stworzenia, które was zaatakowały to były utopce-wodne istoty, powstające z utopionych ludzi pod wpływem magii. Zabiliśmy je wszystkie, wiec nie musicie się już niczym martwić. - Mężczyzna chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz nie dałam mu dojść do słowa, tylko kontynuowałam swoją wypowiedź. - Uprzedzając często zadawane pytanie-nie, to nie jest sprawka czarownicy, po prostu magia jest wszędzie i nie wszyscy potrafią ją wyczuć, a co dopiero wykorzystać do swoich celów. - Na chwilę zamilkł, przybierając wyraz twarzy, jak rasowy idiota. Ponownie chciał coś powiedzieć, ale znów mu przerwałam. Z niezadowolenia zmarszczył brwi, chyba zaczynało go denerwować, że nie pozwalałam mu dojść do głosu. Nic na to nie poradzę, że chciałam jak najszybciej zakończyć tę misję i wrócić do bliźniaków, za którymi zaczynałam powoli tęsknic, pomimo tylko jednego dnia rozłąki. - Skoro to wszystko, to w takim razie z chęcią odbiorę swoją należność i już mnie nie ma. - Uśmiechnęłam się słodko, chcąc go jeszcze trochę podenerwować.
- Z kąt mogę mieć pewność, że naprawdę wykonaliście swoją robotę, a nie olaliście to sobie i tylko chcecie wyłudzić pieniądze? - Jeszcze bardziej zmarszczył brwi, przez co na czole wyszła mu żyła, która wydawałoby się, że może lada chwila pęknąć.
Żyjemy w nie wdzięcznych czasach, że trzeba wszystkim, wszystko udowadniać. Z pokerową twarzą podeszłam do wierzchowca, wyjmując odciętą głowę potwora, która nadal była schowana w worku. Chłop z nieufnością wpatrywał się w trzymany przeze mnie przedmiot, jakby miał mu wydłubać oczy. Gdyby jeszcze żył, pewnie by to zrobił, ale nie oszukujmy się, utopce nie potrafią wstawać z martwych. Podeszłam, wiec z powrotem do niego, po czym zwinnym, szybkim ruchem wyciągnęłam głowę, podkładając mu ja pod samą twarz, tak że prawie go dotykała. Na widok głowy stworzenia, szybko odskoczył jak oparzony, potykając się o własne nogi i upadając na tyłek. Pokiwałam jedynie z dezaprobatą na jego zachowanie, skoro był facetem, to chyba nie powinien się wystraszyć takiego czegoś. Ciekawe jakby piszczał, na widok innych stworzeń?
- To wystarczy, na potwierdzenie moich słów, czy może mam ci pokazać okolice jeziora? - Miałam nadzieje, że jednak nie wybierze drugiej opcji i jednak sama głowa mu wystarczy. Przecież nie wiadomo było co się tam teraz działo, lepiej było się nie zbliżać w tamte okolice w obecnym czasie.

CZYTASZ
Child of the Moon - Kuroshitsuji [Wolno Pisane]
FanficLuna przez wojnę w swoim rodzinnym kraju, została zmuszona do przeprowadzenia się do Anglii. Kontynuuje rozwój swojej firmy oraz... niezwykłą, niebezpieczną prace, którą kocha nad życie i ani myśli z niej zrezygnować. Jak to bywa z obcokrajowcem, cz...