Aaa, wróciłam! I przepraszam mocniej niż z całego serca, za tak długą nieobecność, mam nadzieję, że jeszcze o mnie nie zapomnieliście.
***
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek biegła tak szybko, jak wtedy. To nawet nie był bieg, czułam, jakbym co najmniej leciała. Jakbym za chwilę mogła wbić się w powietrze i już nigdy na ziemię nie wracać.
Przed oczami przewijały mi się obrazy Edwarda Hoppera, samotność i pustka. Moim marzeniem w tamtej chwili było przeniesienie się do własnego, bezpiecznego pokoju.
święty boże, przecież ja już prawie zapomniałam, co to bezpieczeństwo.
Ale nie mogłam, moim zadaniem było znalezienie Luizy, mojej bratniej duszy.
I naprawdę nie przejmowałam się bolącymi nogami czy gorączką w oczach. Po prostu biegłam, a raczej leciałam, prosto przed siebie. A gdy zobaczyłam ją na tamtym dachu, moje serce zadrżało i trzęsło się do momentu, aż nie weszłam na górę i nie zobaczyłam jej uśmiechniętej twarzy.
- Luiza proszę.
- O co prosisz, kochanie?- zapytała, jeszcze bardziej się ode mnie odsuwająć, tym samym zbliżając do krawędzi.
- Odsuń się od tej krawędzi, proszę!- zaczęłam krzyczeć przez szalejące we mnie emocje i trochę też przez szalejący obok mnie wiatr.
- Niestety, nic mi na tym świecie nie zostało.- uśmiechnęła się smutno.
- Jak to nic?! Jestem ja, jest twój tata!- próbowałam zatrzymać cisnące się do oczu łzy.
Dziewczyna zaśmiała się gorzko i pokiwała głową na boki.
- Nie gwiazdeczko, ciebie nie ma. A na pewno nie na tym świecie.
Po jej słowach, poczułam dziwne, dotąd nie znane mi uczucie kompletnej, wewnętrznej ciszy i aż zbytniego pokoju. Jakby wszystko ucichło i świat podzielił się pomiędzy mnie, a ją. Jakbym za moment miała zwyczajnie zniknąć.
Luiza wyciągnęła rękę w moją stronę, a ja, niczym zaczarowana, zrobiłam kilka kroków w przód, niepewnie łapiąc jej chłodną dłoń. Miałam ochotę gdzieś się schować i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale chyba nie musiałam, bo po chwili usłyszałam:
- Wszystko będzie dobrze, moja piękna. Tylko nigdy nie puszczaj mojej dłoni, dobrze?
- Nigdy nie puszczam twojej dłoni.- powtórzyłam, by lepiej zapamiętać.
Uśmiechnęła się do mnie słabo, a ja ścisnęłam jej dłoń mocniej.
A potem już wszystko działo się tak szybko, że nie byłam w stanie zrobić nic więcej. Czułam się bardziej jak postać z taniej gry, rodem z lat osiemdziesiątych, gdzie ktoś po prostu mówi mi w którą stronę mam iść. Zrobiłyśmy krok do przodu i wtedy ktoś nagle wyrwał mi jej dłoń i popchnął mnie w dół, lecz przy spotkaniu z lodowatym asfaltem, wcale nie poczułam bólu.
Jedynie było mi przykro, że jedyna osoba, której zaufałam, puściła moją dłoń.
***
Perspektywa Luizy.
Kiedy powiedziałam mojej dziewczynce, że nie istnieje na tym świecie, ona jakby doznała szoku i zaczęła powoli znikać. Najpierw stała się przezroczysta, praktycznie nie widzialna dla oczu. Kiedy znalazłam jej ciepłą dłoń i powiedziałam, by nigdy jej nie puszczała, miałam nadzieję na to, że Estera za chwilę pojawi się z powrotem. Ścisnęłam ją mocniej i zapragnęłam umrzeć razem z nią.
Zrobiłam więc krok w przód i nagle poczułam, że moja dziewczynka po prostu mnie puszcza. Desperacko próbowałam znaleźć w ciemności jej chudą dłoń, ale nic z tego. Przepadła.
Pocałowałam ostatni raz własną rękę, czując jeszcze jej dotyk i skoczyłam.
Poczułam rozdzierający ból, ale przede wszystkim było mi przykro, że jedyna osoba, której zaufałam puściła moją dłoń.***
Prawie-zakończenie za mną, przepraszam, że tak dramatycznie brzydko. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.