witajcie, smoczki i wiedźmy!
przybywamy z taką małą sprawą, a dokładnie - prosimy mocno stałych bywalców,
nie spoilerujcie w komentarzach,
co wydarzy się w SIilver Eyes, ponieważ:
primo – zaszły wielkie zmiany, kilka, a nawet i więcej rzeczy przepadnie, pojawią się nowe wątki;
secundo – to bardzo zniechęca nowych czytelników.
☽△☾
R O K P Ó Ź N I E J
☽△☾
[ A L E X ]
Ach, uwielbiam niedziele.
To właśnie w te dni – wraz z moją paczką – relaksujemy się po piątku i sobocie, i całym życiu. Zwykle umawiamy się u mnie w domu, choć ostatnio zdarza się nam dość często przesiadywać u Jacksona. Do siedziby Aresa mamy za daleko, dlatego to on wykazuje się poświęceniem, i za każdym razem przywozi swój tyłek na nasze kulturalne spotkania towarzyskie. Nie powiem, że nie jest to praktyczne – Mercury zawsze zgarnia po drodze żarcie, żebyśmy nie musieli siedzieć o suchym pysku aż do wieczora.
Nic, tylko docenić.
Tym razem znowu padło na mnie. Siedzimy jak skończone ofiary losu na schodach od werandy i kontemplujemy nad sensem życia. Jackson namiętnie sms-uje ze swoją - zbyt mądrą dla niego - dziewczyną, a Ares po raz milionowy zadręcza nas swoimi pomysłami na kampanię wyborczą, co szczerze powiedziawszy, nie obchodzi nikogo więcej oprócz samego zainteresowanego. Co nam da, że Mercury zostanie po raz drugi przewodniczącym samorządu szkolnego? Gówno, i tak nie zwolni Harrisa, więc po co mamy się jakoś specjalnie angażować?
Zero korzyści.
Przecieram oczy palcami, znudzony, gdy Mercury zastanawia się na głos, jak załatwić sobie głosy od pierwszaków. Rozważa tysiące opcji, ale każda z nich ma więcej minusów niż plusów. Nie sądziłem, że taki z niego pesymista. Kto by pomyślał? Na moją propozycję, która brzmi „pieniędzmi i ciastkami", Ares obrusza się bardziej niż na ideę Jacksona, brzmiącą:
— Dupą.
— ...i w tym momencie zalążki twojej inteligencji wyjebało do Plutona — rzucam poważnie. Mercury wyciąga w moim kierunku otwartą dłoń, dlatego przybijamy tak zwaną „piątkę zwycięstwa". Jackson natomiast wywraca oczami, sapiąc ciężko. — Whittemore, błagamy cię, wzbogać swój słownik.
— Albo milcz — dodaje Ares, siadając bokiem, aby móc nas lepiej widzieć. — Tak będzie lepiej dla nas wszystkich.
— Postulat chyba został odrzucony — stwierdzam, wskazując kciukiem Whittemore'a. Ares potrząsa litościwie głową, spoglądając na naszego kumpla. — On się wyłączył.
Naturalne zblazowanie na twarzy Jacksona jest takie niesamowite; nigdy nie wiadomo, czy Jackson cieszy się, martwi czy faktycznie ma nas dość, czy też jego szare komórki ucinają sobie drzemkę. To człowiek jednej twarzy, jeszcze bardziej niż Kristen Stewart w Zmierzchu. Ona przynajmniej otwierała usta, jakby udając, że jednak ma coś do powiedzenia.
A on? Nic.
— Czy. Możemy. To. Skończyć? — rzucam, sapiąc pod nosem. — Tu są ważniejsze sprawy do obgadania.
— Niby jakie? — dopytuje Jackson. Po jego dziwnie niezłośliwej wypowiedzi obstawiam, że najpewniej w ogóle nie usłyszał połowy rzeczy, o których gadaliśmy. — Nasz kolega chce być szkolną gwiazdą, nie broń mu.
![](https://img.wattpad.com/cover/97088013-288-k949243.jpg)
CZYTASZ
SILVER EYES ― TEEN WOLF
Fanfiction❝Ludzie są jak księżyc. Tylko raz na jakiś czas widzimy jego całą powierzchnię. Odkrywamy jego sekrety i to, jak jest piękny. Ale bywają i noce, kiedy wcale go nie widzimy. Ostatni czas to był twój nów. Spraw, żeby nastała pełnia.❞ ...