[ A L E X ]
JEDNA WIADOMOŚĆ OD: PAPPA
Alexander, czy ty planujesz wrócić do domu?
W sumie to nie, dobrze mi tu.
Inaczej ― dlaczego pappa Svensson w ogóle zmuszony jest zadać to pytanie? Bogowie, uwielbiam opowiadać historie; głównie te zmyślone, ale ten szczegół można pominąć. Zaraz po ataku Alfy ― która swoją drogą nadal nie planuje ujawnić nam swojej tożsamości ― rodzice poodbierali nas z miejsca zbrodni ― żadna nowość, dla Evena była to czysta formalność ― po czym bezpiecznie odstawili do domów ― o ile „bezpiecznie" i „nasz dom" może znaleźć się w jednym zdaniu. Więc kiedy ja leżałem brzuchem do góry i gapiłem się w biały sufit ― nie tak biały jednak, bo zajebałem w nocy pająka ― gdzieś tam w Beacon Hills pewna przerażona dusza tęskniła za moim kaloroyferem... Znaczy się za mną i moim ciepłem, więc... No tak, więc dobrze zacząłem ― Lydia Martin tęskniła za moim kaloryferem, całym mną, jak i przeżywała wielką traumę.
Jak na dobrego chłopaka przystało, poleciałem do niej na skrzydłach, aby choć trochę umilić jej te męczarnie ― nie oszukujmy się: liczyłem na więcej ― i takim trafem, siedzę u Lydii pod kołdrą od dobrych... trzech dni. Moja bezczynność trwa cały weekend, bo jednak mam w sobie trochę godności i szacunku do dziewczyn, dlatego trochę głupio miziać się z kimś, kto ze względu na siłę działania antydepresantów albo czegoś uspakajającego, nie do końca łapie, co się dzieje naokoło.
I to tak solidnie. Dwa razy nazwała mnie Jacksonem.
Ale wybaczyłem, bo potem Lyds sama z siebie włączyła The Walking Dead. Dodajmy do tego fakt, że moja przyszła teściowa bardzo ceni sobie, jakim dobrodusznym i odważnym chłopakiem jestem, dlatego codziennie robi dla mnie na śniadanie naleśniki, a nawet przynosi ciastka oraz herbatę. Czego nigdy nie robiła Lydia, więc w sumie powinienem zastanowić się, czy aby na pewno wiem, z którą Martin pragnę spędzić resztę życia.
WIADOMOŚĆ DO: PAPPA
nie, kochają mnie tutaj.
No bywa, ale co zrobić? Gdyby w domu bardziej zainteresowano się moim stanem psychicznym (swoją drogą po tylu latach różnych dziwnych przypadków znacznie zachwianym), być może nawet przez głowę nie przeszłaby mi myśl, aby podnosić dupsko z łóżka i jechać do Lydii. Ostatecznie, i tak, najpewniej zebrałbym się do kupy i potowarzyszył jej, bo jednak bądźmy szczerzy ― trauma traumę zrozumie. Tak mówiła szkolna pedagog, zanim to kazała mi porozmawiać z takim jednym knypkiem, który podobnie jak ja, również miewa problemy z nadmierną agresją, licząc na to, że się zaprzyjaźnimy. I dogadaliśmy się, on dał w mordę mi, a ja jemu. A potem gdzieś przepadł. Od razu zaręczam ― nie mam z tym nic wspólnego.
Jakoś tak sam znalazł się rozpruty na środku ulicy przez Wendigo. Które potem też jakoś zniknęło. Niby ktoś je przejechał, ale za chuja nie wiem, kto taki. Hej, trzeba podpytać o to Havcię. Ona wie o wszystkim, co dzieje się w tym mieście.
― Słyszałeś kiedyś o Custosach?
...że kurwa co?!
Niemal dławię się popijaną właśnie herbatą, gdy to nagłe i niespodziewane pytanie pada ze słodkich ust Lydii Martin. Grzebie coś w tym swoim telefoniku, przegląda obrazki, wyczytuje jakieś bzdury z Google'a, krótko mówiąc ― albo się nudzi, albo faktycznie te tabletki padły jej na głowę. Odstawiam kubek na szafkę obok, aby przy kolejnym dobitnym pytaniu przypadkiem nie wypuścić rzeczy z ręki i nie nabawić się oparzeń trzeciego stopnia, po czym splatam dłonie na brzuchu, i udając nieszczególnie wzruszonego, pytam:
CZYTASZ
SILVER EYES ― TEEN WOLF
Fanfiction❝Ludzie są jak księżyc. Tylko raz na jakiś czas widzimy jego całą powierzchnię. Odkrywamy jego sekrety i to, jak jest piękny. Ale bywają i noce, kiedy wcale go nie widzimy. Ostatni czas to był twój nów. Spraw, żeby nastała pełnia.❞ ...