Przedstawiam Wam zbiór miniaturek, w których najlepsza uczennica Hogwartu od czasów Ravenclaw - Hermiona Granger i szkolny Casanowa - Draco Malfoy zostają rzuceni w wir przedziwnych zdarzeń.
Czy dzięki nim odnajdą w sobie coś niezwykłego? ;-)
Wszy...
- Pani profesor! – krzyknął Harry, biegnąc w stronę nauczycielki transmutacji zmierzającej korytarzem. Kobieta zatrzymała się, zdziwiona krzykiem swego ucznia. – Chyba wiemy, gdzie jest Hermiona! – wysapał czarnowłosy, hamując przy niej z poślizgiem i łapczywie łapiąc oddech. - Panie Potter, ależ to niebywała wiadomość! Skąd ma pan takie informacje? - Ron właśnie odkrył, że to zaklęcie, które rzucił, stworzyło coś na kształt księgi z zapiskami, gdzie znajdują się odesłani w czasie ludzie. Coś jakby pamiętnik dla osoby, która rzuciła ten czar, czy coś w tym rodzaju – wyjaśnił podenerwowany Harry. - To wspaniale! Przynajmniej już teraz będziemy wiedzieć, gdzie są! – ucieszyła się dyrektorka Hogwartu. - No właśnie nie bardzo, pani profesor. Oni wylądowali pod koniec lat trzydziestych... - Na brodę Merlina! Voldemort się wtedy uczył w Hogwarcie! - Dokładnie... Jeśli wpadną na pomysł, by go tam zabić, zmienią bieg historii! - Niech Merlin ma nas w swojej opiece! – wyszeptała przerażona tą perspektywą kobieta. – Miejmy wobec tego nadzieję, że panna Granger wykaże minimum rozsądku i powstrzyma pana Malfoya przed jakimś nierozważnym krokiem...
- Piętnasty grudnia tysiąc dziewięćset trzydziestego ósmego roku! – przeczytał Draco nagłówek trzymanej w rękach gazety. – Za niecałe dziesięć dni gwiazdka... - Myślisz, że do tego czasu wrócimy już do naszych czasów? – zapytała Hermiona, rozglądając się po nowym otoczeniu. Trzęsła się z zimna, jako że przenieśli się do nieznanego im miejsca w koszulach nocnych. - Wątpię. Nigdzie nie zostawaliśmy aż tak krótko, kociaku – pogłaskał ją po policzku. – Ale jest dobrze, bo wreszcie znajdujemy się w dwudziestym wieku i to w Anglii! - Ciekawe gdzie jesteśmy... Sprawdź w gazecie, może jest napisane, jeżeli to jakieś lokalne wydawnictwo. - Wolverhampton... Gdzie to do cholery jest?!
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Nie mam pojęcia, poszukamy jakiejś mapy... Ale, Draco! Jest trzydziesty ósmy! – wykrzyknęła podekscytowana. - No przecież wiem. I co w tym takiego dziwnego? - Riddle właśnie rozpoczął swój pierwszy rok nauki w Hogwarcie... - Granger, nie wariuj dobrze? Wiesz, co będzie, gdy wparadujemy do szkoły i zażądamy wydania nam Riddle'a? Wyślą nas do Munga w najlepszym przypadku... – Ślizgon przywołał ją do porządku. - Ale przecież musimy coś zrobić! – żachnęła się. - Nie możemy nic zrobić! – pokręcił głową. – Zrozum, że zmieniając tę teraźniejszość, zmienimy naszą rzeczywistość, zmienimy bieg historii! - Ale Riddle... – próbowała zaprotestować. - Hermiono, wiem, że cię to męczy, bo mam co do tego podobne odczucia, ale nie wolno nam w tej sprawie ingerować, rozumiesz? Musimy poddać się temu, co jest. - Rozumiem – przyznała po chwili niechętnie. – A teraz chodźmy, poszukamy tej mapy...
Wkrótce udało im się nabyć mapę drogową i dowiedzieć się, że znajdują się w hrabstwie West Middlands, nieopodal Birmingham. - Chodź, zwiedzimy miasto! – zaproponowała jakiś czas później Hermiona po przebraniu się w gustowną garsonkę, którą kupiła w galanterii przy głównej ulicy praktycznie tuż po spieniężeniu dziewiętnastowiecznych monet, które z chęcią nabyła miejscowa galeria sztuki.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Już wtedy idąc z niej, zauważyła przepiękną starą katedrę
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
i chciała do niej zajrzeć, lecz Draco uparł się, że muszą znaleźć jakieś miejsce do spania. W ten oto sposób zawędrowali do Hotelu Brittania utrzymanego w wiktoriańskim stylu i umiejscowionego przy jednej z głównych arterii miasta. Tuż obok niego znajdował się Grand Theatre Wolverhampton.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Gryfonka miała nadzieję, że uda im się tam dostać na jakieś przedstawienie.
- Nie chce mi się! Już wystarczająco się dzisiaj nałaziłem! – mruknął Ślizgon, nie zważając na to, że dziewczyna ciągnie go za rękaw białej koszuli. – Odczep się, nigdzie nie idę!
- Pięknie tu prawda? – szepnęła zachwycona kasztanowowłosa jakieś pół godziny później, gdy znajdowali się już w katedrze. - No, może być – burknął znudzony i obrażony jednocześnie. – Kościół jak kościół... Możemy już iść?! Strasznie zmarzłem! - A ty jak zwykle romantyczny! – ofuknęła go, gdy wyszli. - Nie jestem romantyczny, Granger, wbij to sobie wreszcie do głowy! – syknął, przyspieszając kroku. Teraz już niemal biegła za nim, a ludzie zaczęli im się przyglądać, bo stanowili niecodzienną parę. – Poza tym, co romantycznego może być w tych starych kamieniach? - Ta katedra jest prawdopodobnie starsza od Hogwartu! – powiedziała, doganiając go wreszcie. – Czemu taki jesteś? - Porywające... Jaki niby jestem? – zainteresował się, nawet na nią nie spojrzawszy. - Taki oschły! - Jestem taki, jak zawsze, Granger! – burknął, skręcając do hotelu. - Wcale, że nie! – zaprotestowała, gdy tylko znaleźli się już w ich hotelowym pokoju. – W Wiedniu zachowywałeś się zupełnie inaczej! – obrażona usiadła na miękkim łóżku i chwyciła leżącą na jego brzegu gazetę. – Poza tym, jak wy, Ślizgoni przetrwaliście w tych zimnych lochach, skoro teraz cierpisz tak bardzo z powodu zimna? - Mieliśmy ciekawe formy rozrywki! – zaśmiał się, sugestywnie poruszając brwiami. – Jeśli chcesz, mogę ci zademonstrować... - No nie wiem – udała, że się poważnie zastanawia. – Zobaczyć znów twoje nagie ciało, czy poczytać gazetę?... Hmmmm... Chyba jednak poczytam. - Grabisz sobie, Granger! – warknął, ściągając tuż przed nią koszulę. - Nie wysilaj się, Malfoy... Nie skusisz mnie tym – powiedziała stanowczo, nawet na niego nie spoglądając, lecz chowając się za gazetą. Blondyn zdążył zauważyć jednak jej silne rumieńce na policzkach. - Wmawiaj sobie – zaśmiał się, ściągając również spodnie i rzucając je na oparcie niskiego fotela. Kiedy Hermiona nadal twardo udawała, że czyta, na jego ustach wykwitł iście ślizgoński uśmieszek. – Do czasu... – pomyślał i zniknął w łazience.