Przedstawiam Wam zbiór miniaturek, w których najlepsza uczennica Hogwartu od czasów Ravenclaw - Hermiona Granger i szkolny Casanowa - Draco Malfoy zostają rzuceni w wir przedziwnych zdarzeń.
Czy dzięki nim odnajdą w sobie coś niezwykłego? ;-)
Wszy...
- Może wreszcie przestałbyś się tak na mnie gapić, Malfoy, tylko byś mi pomógł, co? – warknęła zmęczona Gryfonka, taszcząc do pokoju Clarysy wielki pakunek, który zawierał nowe kreacje dla dziewczyny. Rozradowany jej nieudolnymi próbami Ślizgon, stał w bezpiecznej odległości i obserwował wszystko z bezczelnym uśmiechem. - Nie należy to do moich obowiązków, Granger – odparł spokojnie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
– Fajnie jest patrzeć, jak tak ciężko pracujesz... - Wal się! – burknęła, przechodząc koło niego z wysoko podniesioną głową. - Nie jestem żadnym masochistą, mała Gryfonko! – parsknął śmiechem. - Zamknij się! – syknęła, przystając. – Chcesz, by ktoś zorientował się, że nie pochodzimy z tych czasów? Przecież tu Gryffindor żyje i jeszcze najpewniej nie wie, że będzie współzałożycielem największej szkoły magii w tej części Europy! - Jesteś przewrażliwiona – powiedział cicho, podchodząc do niej. - A ty pijany, Malfoy – odparła, marszcząc nos, gdy doleciał ją odór alkoholu. - To akurat jest tu dzisiaj normalne... Połowa szlachty wciąż leży na dole pijana w sztorc... Twoja księżniczka pewnie też jeszcze sobie trochę pośpi, sądząc po ilości wypitego przez nią wczoraj trunku.... - Ja naprawdę nie wiem, jak ty możesz należeć do arystokracji... – zgłosiła swoje wątpliwości, gdy Ślizgon beknął nieprzyzwoicie. - Od zawsze moja rodzina do niej należała, Granger... I pamiętaj, co ustaliliśmy. Jestem tu twoją jedyną deską ratunku, więc zachowuj się wobec mnie przyzwoicie... - Kretyn z ciebie, Malfoy – powiedziała z pogardą, z trudem otwierając ciężkie drzwi do komnaty. - Ale jakże przystojny... – usłyszała jeszcze, nim zatrzasnęła drzwi. Pokręciła głową nad głupotą chłopaka i rozejrzała się po pomieszczeniu. Clarysa spała w najlepsze, a obok jej łóżka stało wiadro niemal po brzegi wypełnione wymiocinami dziewczyny. Hermionie śniadanie podeszło do gardła, gdy tylko pomyślała o tym, że będzie musiała to wyrzucić...
- Uśmiechnij się – powiedział Draco, kiedy kilka dni później siedzieli razem nad jeziorem. - Nie potrafię – odparła smętnie, wpatrzona w spokojną toń. - Z powodu bury, jaką dostałaś od księcia? Dajże spokój, to, że nie upilnowałaś tej rozkapryszonej gówniary, to nie twoja wina... Dziewczyna jest zwykłą latawicą, a jej zawszony tatulek po prostu tego nie dostrzega, bo tak mu wygodnie, zwalając winy za przewinienia córeczki na służbę... Mówię ci, nie martw się, jeśli zajdzie taka potrzeba, to znajdziemy inny zamek... - Gdzie? – zapytała beznadziejnie smutno, obserwując, jak Gryffindor opowiada coś zupełnie niezainteresowanej rozmową Clarysie. Dziewczyna wyglądała, jakby miała zaraz się rozpłakać. – Jesteśmy otoczeni przez mugoli, nie mamy gdzie się udać... Tak bardzo chciałabym wrócić już do naszych czasów. - Do Grzmottera i Łasica? Upadłaś na głowę? Bez nich ten świat jest piękniejszy i przede wszystkim dużo cichszy, nie sądzisz? – Draco obdarzył ja anemicznym uśmiechem, tylko trochę wrednym, jak na niego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.