Następnego dnia po lunchu, Freddy zwołał całą naszą ekipę w pokoju przyjęć, tym samym w którym wczorajszej nocy występowałam.
Pokój przyjęć. To przestronna sala z mnóstwem stołów, balonów, serpentyn i co prawda, dzieci. Jedna część pomieszczenia jest udekorowana na niebiesko, a druga na różowo. Jak się nie trudno domyślić pierwsza jest dla chłopców, druga dla dziewczynek. Przez cały pokój ciągnie się długi czerwony dywan. Lubię tu przebywać. Jeżeli jest dzień jakichś urodzin, czy jakichkolwiek innych przyjęć, cudownie tu pachnie. Zazwyczaj ciastem malinowym Chici.
Z błogiego stanu zapatrzenia i delektowania się zapachem ciasta, wyrywa mnie Freddy:
-Podobno mieliśmy porozmawiać.-Zwraca się do mnie porozumiewawczo, kiwam głową. Jestem gotowa.-Ekhem..-Odchrząkuje.-Przed tobą Mangle, był inny animatronik, Funtime Foxy.-Mrużę powieki, staram się uchwycić każde słowo.-Funtime, była wspaniała! Wiedziała jak zajmować się dziećmi. Robiła najlepsze ciasta, bez urazy Chica.-Odwraca się do Chici.-Pewnego dnia miała zająć się sprzątaniem w Parts/Services. Poszła tam. Nikt niczego nie podejrzewał, w końcu byliśmy tu sami. Drzwi się za nią zamknęły. Już nigdy stamtąd nie wyszła. Myślimy że to sprawka duszy Fredbear'a. Ale przejdźmy do rzeczy. Jesteś złożona z części tamtej Mangle. Masz tak samo jej charakter, uczucia. Foxy bardzo ją kochał...-Spogląda na mnie z troską.
Opadam na jedno z krzeseł. Patrzę na Freddy'ego i myślę o co go najpierw zapytać. Jaka ona była? Z kim trzymała? Dlaczego Foxy mnie unika?
-Czemu dla Foxy'ego jestem nikim? Nie rozmawia ze mną. On chyba mnie nienawidzi..-Spoglądam ponuro na piracki kącik w rogu pomieszczenia, tam ukrywa się Lisiasty.
Chica podbiega do mnie i łapie mnie za łapy:
-Mangle, on nigdy się z tym nie pogodził. Spróbuj z nim porozmawiać. Może..Może cię polubi.
Czuję na plecach nieprzyjemny dreszcz. Ktoś łapie mnie za ramię. Widzę jak Chica wbija wzrok gdzieś za mną, nade mną. Odkręcam się i patrzę prosto w jego żółte, smutne oczy:
-Chodź ze mną.-Mówi stanowczym, ale łagodnym głosem.
Wstaję idę z nim do holu. Po drodze spoglądam za siebie, potrzebuję pomocy przyjaciół. Ciszę przerywa czysty, niski głos Foxy'ego:
-Nie myśl że tobą gardzę, po prostu za bardzo mi ją przypominasz.-Słyszę w jego głosie nieskrywany ból, wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego.- Ciężko mi nawet na ciebie spojrzeć...-Spuszcza wzrok na podłogę.
-Więc, co miało znaczyć, te wczorajsze przytulanie, utulanie do snu?-W moim tonie skrywam urazę.
Wzdycha:
-Może kiedyś, jakoś się do ciebie przekonam..-Zmienia temat.
Zaczynam się denerwować:
-Odpowiadaj na moje pytania.-Patrzę na niego wilkiem.-Nie zmuszam cię do rozmawiania ze mną, równie dobrze mogę stąd iść!
Zaciska palce w pięści:
-Bo mi na tobie zależy ! -Krzyczy, znowu czuję te dreszcze. Przez parę minut nic nie mówię, myślę nad jego wypowiedzianymi słowami.
-Jaka ona była?-Mój głos łagodnieje, współczuję mu.
Parska śmiechem, uśmiecha się. Chyba lubi ją wspominać:
-Była tak samo piękna jak ty.-Rumienię się.-Kiedy śpiewała każde dziecko cichło żeby jej posłuchać. Uwielbiała tańczyć. Jej ulubionym kolorem był fioletowy. Lubiła piec ciasta. Miała swój własny, sekretny przepis. Znam go tylko ja.-Patrzy za siebie, chyba nie chce żeby ktoś nas podsłuchał.
-Masz..Imponującą pamięć-Śmieję się.
Foxy, po raz pierwszy na mnie patrzy, prosto w oczy:
-Właśnie taka była Funtime-Uśmiecha się, podoba mi się jego uśmiech.
Zakładam kosmyk futra za ucho, czuję że robi mi się przyjemnie ciepło:
-Jednak nie jesteś taki za jakiego cię uważałam.-Uśmiecham się pod nosem.
Jest ciekawy moich myśli:
-A za jakiego mnie uważałaś?-Przez chwilę się zastanawiam, przystaję.
-Jeszcze wczoraj myślałam że jesteś niemiły, zły i nikogo nie cierpisz. Teraz to się zmieniło, jesteś naprawdę wspaniały.-Przytulam go mocno. Nie wiem dlaczego ale boję się go puścić. Tak jakby za mną czaiło się jakieś niebezpieczeństwo, które tylko on może przegonić. On również mnie obejmuje.
-To miłe.-Mówi z nutą uśmiechu na ustach.-Może..Upieczemy coś, wspólnie?
Zanim zdążę ugryźć się w język, słowa same wychodzą mi z ust:
-Bardzo chętnie. A co będziemy piec?
-Mój tajny przepis.-Śmieje się.
Idąc korytarzem, żartujemy ze sobą, rozmawiamy o różnych przyprawach, potrawach i o naszych przyjaciołach. Wchodząc do kuchni wyczuwamy coś co oboje uwielbiamy, pociągamy nosami, odwracamy się do siebie, prawie stykamy się wąsami i mówimy w tym samym czasie:
-Czekolada!-Zaczynamy chichotać.
Lisiasty bierze mnie za rękę i prowadzi do jednego ze stu blatów. Siadam na małym stołku i patrzę jak on wyciąga składniki. Mąka, cukier, jajka, mleko.. Niezliczona ilość produktów. Opieram głowę na dłoni i patrzę jak jego zręczne ręce wyciągają, chowają, zamykają i sprzątają. Po chwili staje przy mnie:
-Gotowe. Zaczynamy?-Uśmiecha się szeroko, jego białe zęby błyszczą w świetle zakurzonej lampki.
-Tak-Unoszę jeden kącik ust. Jeden chyba mi zdrętwiał po tym jak opierałam go o łapę.
Foxy prosi mnie o wsypanie mąki, dodanie jajek, cukru. Sam później wszystko miesza. Raz podaje mu jakiś barwnik, potem mleko. Widać że wie co robi.
Po trzydziestu minutach patrzenia się na: ubijanie, miksowanie, dodawanie, próbowanie. Wkładamy ciasto do piekarnika.
Siadamy przy stole i czekamy. Minuta za minutą. Czas strasznie wolno mija. Nic nie mówimy, przypatrujemy się sobie.
Kiedy upływa dokładnie półtorej godziny wyjmujemy tort:
-Mangle, chciałbym go udekorować, to niespodzianka.-Mruga do mnie, nie musi mi dwa razy powtarzać wiem o co chodzi.
Idę do pirackiego kącika i przypatruję się złotym gwiazdkom na fioletowej kurtynie. Na jednej z nich widnieje starannie wypisany napis: F+F
Domyślam się że chodziło o Funtime i Foxy'ego, jakżeby inaczej.
Nagle wbiega Lisiasty:
-Chodź ze mną ! -Ciągnie mnie za łapę. Zaczynam chichotać.-Zamknij oczy..Już !
Uchylając powieki spoglądam na cudo jakiego świat nie widział. Na dodatek to cudo jest dla mnie...