ekskluzywna✔

on.

Wychodził, co tydzień, nie codziennie. Matowo czarnym samochodem pokonywał drogę do centrum Los Angeles. Z zaparkowaniem nigdy nie było problemu – tak jakby miejsce było zarezerwowane specjalnie dla niego. Wysiadał, poprawiając granatową marynarkę i wchodził do niewielkiej kwiaciarni. Piękny zapach wystarczał, by humor mu się poprawił, ale nie spowodował, że na twarzy pojawił się uśmiech. Jak miał w zwyczaju, podszedł do wystawy kwiatowej i sięgnął po bukiet czerwonych róż. Zapytany o dzień, kiwnął jedynie głową i odpowiedział lakonicznie, że jest w porządku. Ekspedientka, uśmiechając się promiennie, przygotowała bukiet kwiatów. Zawiązała wokół nich wstążkę i podała cenę – tę samą od kilku lat. I tak jak co tydzień, on wyjął z marynarki portfel i zapłacił za róże, zostawiając dopełnienie banknotu, jako napiwek za uprzejmą usługę. Pożegnawszy się, opuścił kwiaciarnie.

Po drugiej stronie ulicy, istniała kawiarnia, do której zaglądał – również co tydzień. Przepuścił samochód i przebiegł na drugą stronę, trzymając mocno róże w ręce. Z lokalu wyszła młoda para, zerknął na nich, ale szybko odwrócił wzrok i wszedł do środka. Młoda kelnerka, którą znał, pomachała mu za lady. Kiwnął głową. Podszedł do niewielkiego stolika pod oknem. Dwa krzesła stały przy nim. Zawsze jak przychodził tutaj o tej porze, akurat ten stolik był wolny. Jakby składał nieformalną rezerwację. Wyczuwał spisek kelnerek.

Usiadł na miękkim krześle, rozpinając marynarkę. Czerwone róże położył po drugiej stronie stolika. Zamówienie, które złożył było takie same, jak co tydzień – dwie czarne kawy i dwa czekoladowe ciasta. Jedna porcja pozostała nietknięta. Drugą skonsumował, zerkając czasem na puste miejsce.

Kelnerki nie dziwiły się, kiedy on wychodził, a na stole pozostawał bukiet czerwonych róż razem z zamówionym ciastem i gorącą kawą. On taki był: zakochany w różach.