10 - Don't Dream It's Over

3.8K 186 22
                                    


Sztuka była niesamowicie ciekawa i pięknie zagrała. Od pierwszego aktu czułam się poruszona. Nie spuszczałam wzroku ze sceny, błądząc za aktorami, który z gracją wymawiali tekst. Louis trzymał moją dłoń w swojej, co jakiś czas, składając delikatne pocałunki na niej. Posyłałam mu wtedy spojrzenie spod rzęs i subtelny uśmiech. Chciałabym uchwycić wszelkie chwile, jak te, zamykając je w klatkach. Chciałabym do nich wracać za każdym razem, gdy w sercu odczuję samotność i bezradność.

Światła zapalono, a aktorzy pokłonili się przed publicznością, bijącą gromkie brawa. Wśród nich byłam ja. Teatr rozwijał wyobraźnię i był niezwykle przyjemnym sposobem spędzenia wieczoru. Louis wiedział, jak trafić do mojego serca. Bardzo niechętnie opuszczałam teatr, trzymając mężczyznę pod rękę. Niebo rozświetlały gwiazdy, które wydawały się być diamentami umieszczonymi na granatowym aksamicie. Westchnęłam rozczulona i przytuliłam się do ramienia Louisa, kiedy szliśmy w stronę samochodu. Powietrze było ciepłe, przyjemne.

– Jak ci się podobało? – Zapytał, otwierając drzwi.

– Było wspaniale. – Zapewniłam z delikatnym uśmiechem i wsiadłam do środka, a Louis szybko do mnie dołączył. Kierowca ruszył. – Dziękuję za zaproszenie.

Spojrzałam na Louisa. Wpatrywał się we mnie szaro-niebieskimi oczami, w jego spojrzeniu mogłam dostrzec ciepło i czułość, ale wydawał się zamyślony. Wiedziałam, że w takich chwilach lepiej nie pytać, nie odzywać się. Potrzebował tego. Delikatnie dotknęłam dłoni Louisa i pogłaskałam opuszkami palców.

– Rosalie również lubiła teatr. – Odezwał się cicho, zachrypniętym głosem.

Gdy znów na niego spojrzałam, głowę miał odwróconą w stronę okna, a wzrok wbity w noc.

Rosalie. To musiała być jego żona, ukochana, której teraz brakowało. Z łatwością domyśliłam się, że mówił o zmarłej kobiecie, nuta w jego głosie na to wskazywała. Nie wiedziałam, co mogę mu odpowiedzieć. Ten temat był dla niego trudny, dla mnie jeszcze bardziej – nie znałam historii Rosalie, nie chciałam powiedzieć nic nietaktownego. Milczałam, głaszcząc jego dłoń.

– Co chciałabyś robić jutro? – Przerwał krępującą ciszę i odwrócił głowę w moją stronę. Potarł palcami podbródek, przyglądając mi się uważnie.

– Jutro coś wymyślimy. – Uśmiechnęłam się lekko i musnęłam ustami jego policzek. – Spędzimy ten dzień tak, byśmy obydwoje go zapamiętali. Kiedy tydzień minie, nie chcę być wyblakłym wspomnieniem. Nie jestem warta tego czasu, jaki mi poświęcasz, ale jestem ci za niego wdzięczna.

– Rosemary – westchnął i ujął moją twarz w dłonie. – Jesteś warta mojego czasu i starań. Nie zostało mi za dużo. Pieniądze wypełniają konta, drogie meble dom, a w sercu mam pustkę. Cholernie bolącą pustkę. Chciałem ci podarować choć trochę tego, na co naprawdę zasługujesz. Brylanty i ubrania nie będą na tobie lśnić, jeśli nie dostaniesz ich z dobrej intencji, z chęci sprawienia ci przyjemności. Nie powinny być zapłatą za nic, co zrobisz. Jeśli jesteś na tyle odważna, to przerwij tę nić i zacznij normalne życie, bo możesz to zrobić. Możesz żyć w luksusie o jakim marzysz i być księżniczką.

Patrzyłam na niego i słuchałam, spijałam słowa z jego ust. Trafiały prosto w głąb mnie i tym razem nie odbijały się echem. Chłonęłam to, co mi przekazywałam, bo wiedziałam, że ma rację. Nie mogłam się poddać, nie mogłam zostać w tym miejscu. To nie była bajka, o której marzyłam i o którą walczyłam.

– Byłabym piękną księżniczką? – Spytałam cicho.

– Wspaniałą – odpowiedział szeptem, patrząc mi głęboko w oczy. – Tylko uwierz w to.

– Chciałabym mieć księcia. – dodałam niepewnie.

Dlaczego przy nim tak łatwo było o tą nieśmiałość? Uwodziłam mężczyzn, wodziłam ich za nos, a z Louisem... z Louisem było inaczej. Wpływał na mnie kojąco, uspokajał.

– Życzę ci, abyś go znalazła. – Powiedział i zamilkł.

Odsunął się ode mnie, znów dzieliła nas jakaś niewidzialna granica. To on ustalał warunki. Milczał, więc i ja milczałam. Do końca drogi nie zamieniliśmy słowa. Kierowca zatrzymał samochód pod rezydencją. Louis, jak przystało na jego dobre maniery, otworzył mi drzwi i zaprowadził do domu. Kiedy znaleźliśmy się w salonie, złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę. Zaskoczona zdążyłam oprzeć ręce na jego torsie, zanim przyciągnął mnie bliżej i złączył nasze usta. Jego miękkie wargi otarły się o moje, jakby je pieściły. Westchnęłam i przesunęłam ręce na kark Louisa, obejmując go i powoli odwzajemniając pocałunek.

Nie całowałam mężczyzny od miesięcy. Klientom na to nie pozwalałam.

Jemu tak.

Jemu pozwoliłam na wszystko.

Pocałunek trwał nieprzerwanie, aż zabrakło nam tchu. Czułam, jak szybko bije mi serce, jak nogi miękną w skutek tak gwałtownej bliskości Louisa. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Przyglądał mi się, wargi miał rozwarte i zaróżowione od pocałunku. Przesunęłam palcami po jego policzku. Kto ci zrobił taką krzywdę? – Spytałam siebie w myślach. Przez chwilę miałam wrażenie, że wraca jakaś radość, energia, ale powrócił przygnębiony Louis, który uśmiechał się na moment, na chwilę, nieznacznie i rzadko.

– Opowiesz mi swoją historię? – Szepnęłam, muskając raz po raz jego usta.

– Nie tej nocy. – Uniósł mnie na ziemie.

Oplotłam jego szyję i uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy zaczął nieść mnie do sypialni. Choć nie powiedział tego, wiedziałam, że to nie jest żaden przekaz. Że to nie jest propozycja lub zaproszenia do łóżka. Obydwoje chcieliśmy bliskości, ciszy i pocałunków, więcej nie.

Louis pozwolił mi się przebrać i przygotować do snu. Gdy wróciłam, siedział na łóżku w białej koszulce i spodniach dresowych, trzymając w rękach ramkę. Zdjęłam cienki szlafrok i odwiesiłam, po czym delikatnie weszłam na materac i usiadłam obok Lou. Spojrzałam mu przez ramię, by zauważyć zdjęcie pięknej kobiety. Uśmiechała się, trzymając w dłoni czerwoną różę.

– Rosalie. – Szepnął. – Odeszła.

– To twoja żona? – Odważyłam się zapytać.

– Zmarła... – Wykrztusił i zamknął mocno oczy. Oplotłam go ramionami i oparłam podbródek na ramieniu Louisa. Chciałam dać mu jakiekolwiek wsparcie. Widziałam, że dużo kosztuje go prawda i to, by ją wyznać, więc nie próbowałam nalegać. I tak zrobił wiele.

– Przepraszam, Rose. – Odezwał się ponownie i nie miałam pojęcia, do której Rose mówi. Do mnie, czy do Rosalie.

– Lou? – Dotknęłam jego policzka. Odwrócił głowę w moją stronę i otworzył oczy.

– Przepraszam.

– Za nic nie musisz przepraszać. – Położyłam palec na jego ustach i posłałam mu nikły uśmiech.

Odstawił ramkę i przygarnął mnie do siebie, po czym opadł na materac, wciąż obejmując mnie ramionami. Słuchałam, jak powoli bije jego serce i jak równo oddycha. Głaskał moje plecy, wpatrując się w sufit. Przez chwilę i ja to robiłam, aż zmorzył mnie sen i pozwoliłam powiekom opaść...

Tej nocy śniłam o różach i ogrodzie. Zapomniany i zaniedbany nagle odrodził się, powstał od nowa. Był przepiękny, przypominał raj, w nim było dobrze, wspaniale. Żadnego cierpienia i łez. Z oddali szła postać, mężczyzna ubrany w białą koszulę i jeansy. Ręce trzymał w kieszeniach. Musiałam zmrużyć oczy, by dostrzec go wyraźniej. Chwilę potem pojawił się przede mną, uśmiechając się czule. Był promienny, szczęśliwy, radosny... A za nim zjawiła się ona. Blond włosy rozwiewał wiatr, kiedy zbliżała się do nas. Na sobie miała białą sukienkę, w ręce trzymała czerwoną różę.

– Chroń go, a on będzie chronił ciebie. – Szepnęła do mnie, jakby zdradzała sekret i wręczyła mi kwiat. 

ekskluzywna✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz