Louis
Była najpiękniejsza i najszczęśliwsza każdego kolejnego dnia. Wstawałem, bo miałem powód, aby spędzić czas z Rosemary, nie chcąc tracić ani chwili. Chciałem ją rozśmieszać, rozbawiać i rozpieszczać. Śmiała się często, darując mi swój uśmiech.
Zacząłem chodzić do pracy, odzyskując siłę i motywację. Niechętnie zostawiałem Rosemary w domu, ale ona znajdowała sobie zajęcie, a ja musiałem postawić firmę na nogi. Chociaż nie było tak źle... Harry bardzo dobrze sobie poradził, zastępując mnie.
Odwiedzałem kawiarnię, kupowałem kwiaty, bo nie chciałem wyzbyć się tradycji wspominania Rosalie. Jednak teraz próbowałem to robić z uśmiechem, nie ze z łzami. Moja żona była promykiem słońca, wniosła w moje życie bardzo wiele, ale odeszła, a ja musiałem dać sobie radę. Ogromną siłą była teraz Rosemary, która wprowadziła do domu kwiaty, róż i miłość. Od trzech miesięcy, gdy ze mną mieszkała, nie pamiętałem, co to przygnębienie.
W między czasie zabierałem Rosie na wycieczki. Uwielbiała zwiedzać nowe miejsca, próbować nowych rzeczy i doświadczać. Do końca życia nie wydam wszystkich moich pieniędzy, a ona zasługiwała na dobro tego świata. Chciałem, aby zapomniała o nieprzyjemnej przeszłości, bo teraz pisaliśmy nowy rozdział.
I można byłoby żyć jak w bajce, aż do pewnego dnia. Ten dzień nadszedł bez żadnych zwiastunów czegoś niedobrego. Był całkiem przyjemny, póki nie wróciłem do domu i nie zobaczyłem Rosemary wśród walizek.
Bardzo trudno jest zebrać połamane serce, gdy łamie się kolejny raz, a wtedy zamienia się w drobinki, niczym piasek.
Rosemary
– Kocham go. Kocham go bardzo silną miłością, dziwną, ale prawdziwą. Myślałam, że na to nie zasługuje i nie będę mogła być szczęśliwa z jednym mężczyzną. Wcześniej uważałam moje ciało za skażone. – Wyznałam, wpatrzona w nagrobek Rosalie Tomlinson. – Ty wiesz, jak to jest go kochać. Albo oddaje mu się całe serce, albo nic. Chciałabym mu dorównać, ale to się nigdy nie stanie. Mogę iść obok i być jego wsparciem. Chciałam zrobić bardzo głupią rzecz. – Zamknęłam oczy, przypominając sobie scenę sprzed czterech miesięcy. Dopiero teraz poczułam, że mogę usiąść i wyrzucić z siebie to wszystko. Tak jakbym rozmawiała z Rosalie, której nie poznałam. Nie odpowiadała, ale słuchała. Wierzyłam w to.
Louis wszedł do domu, zawsze o tej samej godzinie wracał z pracy. Wiedziałam, a jednak nie pośpieszyłam się i nie spakowałam się wcześniej. Zasługiwał, abym się z nim pożegnała. W momencie, gdy zobaczył walizki i mnie pośród nich, zbladnął. Otworzyłam usta, chcąc mu wszystko wyjaśnić, ale żadne słowo nie przeszło mi przez gardło. Nasze spojrzenia spotkały się. Jego oczy wydawały się być szklane od łez.
– Co robisz? Po co ci one? – Spytał szeptem, ledwo go słyszałam.
Poruszył się, podchodząc do mnie, ale tak jakby nie mógł chodzić. Z trudem i bólem w oczach. Próbowałam mu odpowiedzieć i nie potrafiłam.
W momencie, gdy uklęknął na podłodze, zrozumiałam, że odchodząc, zostawiłabym załamanego człowieka, który drugi raz by tego nie przeżył. A i ja cierpiałabym każdego dnia, mając przed oczami tę scenę. Nie mogłam. Mimo wstydu jaki mi towarzyszył i uczucia, że przynoszę mu niepochlebne opinie wśród społeczeństwa, postanowiłam przy nim trwać.
– Kocham cię. – Wtedy po raz pierwszy wyszeptałam te słowa, opadając na kolana przed nim, – Wybacz mi, błagam cię. Chciałam cię chronić przed ludźmi.
![](https://img.wattpad.com/cover/98365002-288-k762514.jpg)
CZYTASZ
ekskluzywna✔
Fanfiction[opadam, łap mnie, chwyć i uratuj. tonę w różu, zatapiam się w białej pościeli. obsyp mnie płatkami i złotem] traktowana jak księżniczka, na zamówienie dla wybranych klientów. szef wszystkich szefów, lojalność i szczerość. przes...