- I -

60 3 7
                                    

Słońce znów skradł horyzont i rozsypał za sobą gwiazdy.

Objęła się ramionami, starając nie dopuścić do siebie chłodu wieczornego powiewu wiatru. Znów siedziała na dachu pomimo zakazów swojej cioci. Rodzice jak zwykle dokądś wyjechali, zostawiając ją u siostry jej matki. Nie żeby jej nie lubiła.. skądże. Sęk w tym że czuła się u niej jak w klatce. Jakby siedziała na karnej poduszce o nieco większej powierzchni.
Nie była typową, popularną nastolatką z górą znajomych więc nie miała za kim tęsknić. Po prostu nie mogła się stamtąd jakkolwiek wyrwać, dokąd uciec. Miejsca w których uwielbiała przebywać były zazwyczaj niebezpieczne lub zakazane. Nie chciała sprawiać nikomu kłopotu, siedziała więc na dachu wtedy gdy wszyscy spali. Za to uwielbiała noce. Za ciszę i spokój.
Uniosła głowę i spojrzała na niebo. Delikatnie zachmurzony księżyc jak zawsze rozjaśniał całą ulicę. Latarnie zaczynały się dopiero przy głównej drodze kilometr w prawo od domu cioci Lucy. Przeczesała spojrzeniem okolicę jak co noc, znała ją już na pamięć... jednak dziś coś się nie zgadzało. Zatrzymała spojrzenie na furtce - a dokładniej na małym, czarnym kociaku ocierającym się o nią. Oparła policzek o kolano uśmiechając się, tak naprawdę sama do siebie. Była dokładnie jak ten kot. Mogła być wszędzie a utknęła w tak prostym i nudnym miejscu. Uchwyciła w palce wisiorek na szyi który delikatnie połyskiwał w odległym świetle latarni. Ametyst jak zawsze uspokoił ją swoją fakturą i chłodem. Znalazła go w szkatułce w lesie gdy miała jedenaście lat i od tego czasu nie zdejmuje go z szyi. Przywiązała się do niego.

Po dłuższym czasie spędzonym na dachu zaczęła marznąć więc wpełzła po dachówkach z powrotem do swojego pokoju. Zeskoczyła przez okno dachowe najciszej jak potrafiła, oczywiście zahaczając biodrem o komodę, prawie zrzucając starą lampkę podczas prób odzyskania równowagi. Syknęła ciche przekleństwo, ubolewając nad swoją niezdarnością. Ruszyła do łazienki która znajdowała się tuż obok jej pokoju, po czym stanęła przed białą umywalką. Myjąc dłonie uniosła wzrok na duże owalne lustro. Zakręciła wodę w kranie wpatrując się w swoje oblicze, niezmienną od siedemnastu lat. Ta sama sercowata twarz, nawet proporcjonalny nos i bursztynowe oczy. Jedyną różnicą w jej aparycji były rumieńce na policzkach i potargane, kasztanowe włosy sięgające połowy pleców. Westchnęła cicho próbując poprawić włosy, lecz kiedy zdała sobie sprawę że to na nic, ruszyła pod prysznic. Jak zawsze, szybko się umyła i poświęciła parę minut na stanie w strumieniu ciepłej wody spływającej po jej ciele, przymknęła powieki. Zakręciła wodę i wyszła spod prysznica, owijając się ręcznikiem. Wrzuciła swoje ubrania do kosza na pranie i zgarnęła piżamę którą zawsze zostawiała na półce obok kosza na pranie. Nie byłą pedantką, wręcz przeciwnie, po prostu nie lubiła komplikować sobie życia. Ludzie wystarczająco je komplikowali. Wychodząc z łazienki omal nie znokautowała swojej drobnej ciotki.
- Kate Walker, zdajesz sobie sprawę która jest godzina? - zapytała ze zmęczonym wyrazem twarzy Lucy Greenwood.
Wydawała się starsza w świetle księżyca lecz jej bystre zielone oczy zdawały się błyszczeć w ciemności tak samo jak jej platynowe włosy do ramion. W takich momentach Kate żałowała że nie odziedziczyła urody po rodzinie Anny, swojej matki. Byli niezwykle eleganccy, niczym członkowie arystokracji. Spuściła jedynie wzrok poprawiając wilgotne włosy - nie chciała sprzeczać się ze swoją Ciotką, bo wiedziała jak bardzo cierpi. Wujek Kate, Borys, znów wyjechał służbowo zostawiając Lucy samą. Był nocnym markiem, czego jej Ciotka nie znosiła. Martwiąc się o bliskich nie potrafiła zasnąć. Całej sytuacji nie ułatwiała jej siostrzenica, która wolała drzemać w dzień i funkcjonować w nocy, na co pozwalały jej letnie wakacje. Wiedząc, że niepotrzebnie pastwiła się nad siedemnastolatką ruszyła w stronę pokoju z cichym westchnięciem. Musiała wyspać się do pracy.

Gdy Kate usłyszała dźwięk zamykanych drzwi, położyła dłoń na klamce drzwi swojego pokoju. Spojrzała w okno po lewej stronie i skupiła wzrok na drzewie poruszanym wiatrem. Również westchnęła cicho, a gdy tylko zamknęła za sobą wejście do sypialni, ruszyła do łóżka. Czuła się wyjątkowo dziwnie, coś było nie tak. Zostawiła niepokój za powiekami, zasypiając wyobraziła sobie spokojną taflę oceanu w świetle księżyca.
Tej nocy spała spokojnie.

Mineral KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz