Obudził ją dźwięk kropel deszczu uderzających o dach.Uniosła się powoli na materacu, czuła się jak po całonocnej imprezie. Gdy poczuła ból w biodrze, jej słodką nieświadomość przerwał natłok wspomnień, myśli i mętlik w głowie. Była w tym samym t-shircie co wczoraj wieczorem i w tych samych spodenkach.. lecz gdy uniosła kołdrę nieco wyżej, zachłysnęła się powietrzem. Miała nogi całe w bandażach. Odrzuciła nakrycie i zaczęła odwijać opatrunki. Nagle udo zaczęło ją niemiłosiernie piec, było całe posiniaczone i podrapane do krwi. Przypięła bandaż zapinką i wstała z łóżka. Musiała iść do biblioteki. Potrzebowała wyjaśnień.
Pokuśtykała do komody po czarne jeansy i nałożyła je na siebie z ogromnym trudem i toną przekleństw po drodze. Ubrała sweter i ruszyła do łazienki. Pogoda sprawiła że jej włosy były bardziej puszyste, co było jej na rękę, bo musiała jak najszybciej wyjść z domu. Złapała w kuchni jabłko które postanowiła zjeść po drodze. Kuśtykała jak kaleka, ale nie było to tak bardzo widoczne. Schowała telefon i portfel w kieszenie, zabrała parasolkę i wyszła na dwór. Szła ulicą w deszczowy dzień, choć nie lało zbyt mocno. Jadła jabłko w pośpiechu, ogryzek wyrzuciła do kosza po drodze. Przeklinała swoją niezdarność przez którą biodro pulsowało tępym bólem przy każdym kroku. Gdy dostała się do miasta dostrzegła, że prawie nikogo nie ma na ulicach.
- "Może to i lepiej?" - zapytała cicho samą siebie w myślach, łapiąc wisiorek, po czym zacisnęła szczęki gdy dostrzegła bibliotekę w oddali. Przyspieszyła tyle, na ile pozwalało jej biodro. Uspokajała się chłodnym, gładkim wisiorkiem, obracanym w palcach.Gdy weszła do biblioteki, złożyła parasolkę. Nikogo nie było w środku, więc podeszła do lady i stała przy niej przez chwilę, gdy usłyszała dochodzące z zaplecza:
- W czym mogę.. - urwał Randy gdy ujrzał dziewczynę -..co Ty tu robisz?
- Cóż za głupie pytanie. Szukam odpowiedzi. - odparła Kate zaczepiając parasol o dębową ladę.
- Zły adres, Katie. - odpowiedział przyjemnym barytonem, uśmiechając się.
- Nie pogrywaj sobie ze mną. Jak dostałeś się do mojego pokoju? - Syknęła pochylając się nad blatem i mrużąc oczy.
- Oknem. Dopilnuj następnym razem by domownicy zamykali te na parterze. - odpowiedział poważnym głosem Bibliotekarz.
- Dlaczego mnie uratowałeś? - Od razu rzuciła pytaniem. Chłopak jedynie zesztywniał i wyprostował się z oburzeniem wypisanym na twarzy.
- Miałem zostawić Cię na ulicy? To nie fair, zwłaszcza w tak cichej i tajemniczej okolicy. Porwałby Cię sąsiad i by było.. - westchnął, odwracając się do dziewczyny plecami po czym sięgnął w stronę kartonów, chcąc kontynuować pracę. Siedemnastolatka stanowczo mu przerwała.
- Jak dostałeś się ze mną do pokoju w taki sposób, że moja Ciotka nic nie słyszała? - Chłopak odwrócił się błyskawicznie sprawiając, że jego wisiorek przeciął powietrze ze świstem.
- Uratowałem Cię, a Ty zamiast podziękować egoistycznie brniesz w nicość! - Wybuchnął Randy, po czym widząc strach w oczach Kate wziął głęboki wdech, próbując się uspokoić. - Zadajesz głupie pytania. Jestem w pracy.
- Spotkajmy się w takim razie wieczorem. - Nie dawała za wygraną.
- Nie mam ochoty się z Tobą spotykać. - rzucił oschle patrząc jej w oczy. Niepotrzebnie to robił, widać było że nieumiejętnie stara się blokować swoje uczucia.
- Masz. - szepnęła nie zrywając kontaktu wzrokowego - O której kończysz pracę?
Bibliotekarz zacisnął wargi i niemalże jęknął w odpowiedzi:
- Dziś o szesnastej trzydzieści.
- Dobrze, przyjdziesz do kawiarni na rogu... proszę. - odchrząknęła dziewczyna i złapała za parasol, ignorując rumieńce na policzkach.
- A co jeżeli tego nie zrobię? - Zapytał rozbawiony chłopak opierając się o blat łokciami, pochylając się do przodu.
- Zrobisz to. - Spojrzała na niego spod rzęs. Otrzepała jeansy i ruszyła do drzwi. - Wyglądasz na takiego.
Wychodząc słyszała cichy śmiech chłopaka. Sama nie mogła ukryć uśmiechu, do domu szła spokojnym krokiem. Ból w biodrze wydawał się słabszy.
Kogo chciała oszukiwać. Nie wydawał się. Ale chciała, by tak było.Gdy dotarła do domu Lucy jeszcze nie wróciła. Weszła do kuchni, czytając poranny liścik znaleziony w przedpokoju.
" Będę dzisiaj później, zjedz na mieście kochanie.
Zostawiłam Ci pieniądze w szufladzie.
Uważaj na siebieBuziaki,
Lucy"Spojrzała za okno. Przypadek? Akurat gdy musi wyrwać się po południu z domu na spotkanie, Ciotki nie będzie. Wyrzuciła kartkę i spojrzała na zegarek, wskazywał 14:50. Zajrzała do lodówki, były tam kanapki, których nie dała rady w siebie wcisnąć rano jej Ciocia. Zjadła je dosłownie na cztery gryzy i ruszyła do łazienki. Musi wyglądać przyzwoicie. Nie mogła pokazywać tych obrzydliwych bandaży. Będzie dobrze. Ściągnęła opatrunki i syknęła na widok swoich nóg. Wróciła do pokoju, po czym zajrzała do szafy. Uznała, że pójdzie w czarnych rurkach i granatowym swetrze. Wróciła do łazienki i wzięła długi prysznic. Piekący ból w udach był niemalże nie do zniesienia, prawie wyskoczyła z łazienki. Delikatnie osuszyła ciało ręcznikiem. Starała się nie myśleć o tym, że Randy nawet ją opatrzył. Poszła do pokoju by się ubrać, po czym wróciła do łazienki, by się umalować. Rozczesała włosy i patrzyła na swoje odbicie w lustrze dłuższą chwilę. Wyglądała jak królowa elfów, na ten widok pokiwała głową z rozbawieniem. Zeszła na dół. Dochodziła szesnasta. Ubrała buty, wzięła parasolkę, pieniądze z szuflady, telefon i portfel na pieniądze. Zgarnęła skórzaną kurtkę, by schować gdzieś wszystko co wzięła.
Zamknęła drzwi na klucz i ruszyła w stronę miasta. Starała się zebrać myśli. Deszcz nieco osłabł, więc ruch jako-tako powrócił. Droga zeszła jej szybko. Weszła do kawiarenki i usiadła w rogu, wnętrze lokalu nie było przesadnie zapełnione. Postawiła parasol obok kanapy, po czym rozsiadła się na niej. Gdy podeszła kelnerka, zamówiła dla siebie latte. Spojrzała na zegarek w telefonie, 16:25.
Dziesięć minut później drzwi kawiarni otworzyły się. Do środka wszedł Randy ubrany w biały t-shirt, skórzaną kurtkę, czarne rurki i adidasy. Nie żeby lustrowała go wzrokiem. Od razu uciekła spojrzeniem na ogromne okno, udając że interesują ją krople deszczu na asfalcie i chodniku. Poczuła zapach męskich perfum, deszczu i świeżego powietrza. Usiadł na kanapie naprzeciw niej i oparł łokcie na stoliku.
- Witam ponownie. - Zaczął grzecznie, z uśmiechem. Gdy podeszła do nich kelnerka stawiając kawę na stoliku przed Kate, zebrała zamówienie od chłopaka. Cappuccino, klasycznie. Kobieta zapaliła świeczkę znajdującą się między nimi. Światło płomienia zatańczyło na wisiorkach Siedemnastolatki i Bibliotekarza. Spojrzeli sobie w oczy, które także pochłonęły płomienie.
- Witaj. - Odparła w końcu dziewczyna.
- Co chciałabyś wiedzieć? - Zapytał jakby zmęczonym głosem Randy opierając się o oparcie kanapy, zerwał kontakt wzrokowy przenosząc spojrzenie na okno.
- Hm... - rzuciła cicho Kate, spoglądając na swoją kawę. - Najlepiej wszystko. - Dodała po chwili sięgając po łyżeczkę z cukrem. Cukierniczka wyglądała jak kieliszek do martini pokryty pozłacanym bluszczem, owiniętym na nóżce kieliszka. Oczywiście gdy tylko chwyciła niewielką łyżeczkę, cukierniczka zatrzęsła się. Oboje rzucili się na ratunek, gdy ich dłonie otarły się o siebie, przeszedł ją prąd. A może tylko jej się tak wydawało.
Gdy błyskawicznie spojrzała na oczy Bibliotekarza, poczuła się jakby spojrzała w lustro. Poczuł to samo. Zabrał dłonie.
- Co rozumiesz przez 'wszystko?' - Zapytał szybko.
- 'Wszystko' o Tobie i 'wszystko' to, co wydarzyło się wczoraj. - Odpowiedziała wzdychając i słodząc uważnie swoją kawę.
- 'Wszystko' się podwoiło. Możesz wybrać tylko jedno. - Odparł opierając brodę o splecione dłonie, łokcie znów miał oparte o blat stołu.
- W takim razie wybieram to pierwsze 'wszystko'. - Rzuciła po chwili odkładając łyżeczkę do cukierniczki. Twarz chłopaka stężała, na co Kate zareagowała uśmiechem. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Westchnął ciężko i oparł plecy o oparcie. Nawet jego ciało się poddało. Przyparła go do ściany.
- Jestem Randy Anthony Romance.
CZYTASZ
Mineral Kids
FantasyIle tajemnic kryje ten świat? 'Mineral Kids' opowiada o ludziach wybranych przez minerał, który towarzyszy im przez całe życie. To, czy przyniesie on kłopoty, miłość, czy szczęście zależy od właściciela. / Rozdziały są dodawane nieregularnie, ze w...