Nie miał pojęcia, gdzie mógłby pojechać; do innego miasta, czy w ogóle do innego Stanu? Nie miał pojęcia, co miałby tam robić i czy zatrzymałby się tylko w hotelu na tydzień, czy wynająłby jakieś małe mieszkanie. Niczego nie wiedział. No, może poza jednym, że potrzebował tego, jak niczego innego w tamtej chwili.
Potrzebował bezwzględnej zmiany otoczenia po tym, co się wydarzyło. Był świadomy tego, że wyglądało to, jak chowanie głowy w piasek, jak uciekanie przed problemami, zamiast stawić im czoło i obgadać wszystko z chłopakami. Ale nie potrafił inaczej. Po prostu nie potrafił, coś go blokowało.
~*~
Przez pierwsze dwa lata od założenia zespołu, cały czas był pewien, że dojdą do pewnego momentu i wszystko się rozpadnie. Nie był przekonany zapewnieniami innych, że w przyszłości staną się popularni. Jednak całość potoczyła się zupełnie inaczej, niż on przypuszczał; tak jakby życie postanowiło zrobić mu na złość. Stawali się coraz bardziej rozpoznawalni, ich pierwsza płyta okazała się być bardzo dobrze przyjęta i ludzie domagali się od nich nowych materiałów. Każdy kto przesłuchał ich album, widział dla nich świetlaną przyszłość; mówili, że kiedyś staną się wielkim zespołem. Patrick przez to, porzucił swoje wątpliwości i negatywne myśli i zaczął myśleć o tym w sposób, bardziej optymistyczny.
Kiedy wydali drugi album, był w czystym szoku. Dopiero wtedy zobaczyli, czym była prawdziwa sława. Ich piosenki, były na szczytach list hitów, ludzie zachwycali się nimi z dnia na dzień coraz bardziej, a płyty znikały z półek sklepowych, w zastraszającym tempie. Zaczęli istnieć w świecie show biznesu. Wtedy już całkowicie się przekonał, że to jednak może się udać i mają przed sobą przyszłość. Był nawet zły sam na siebie, za te wszystkie wcześniejsze złe myśli i skazywanie pomysłu z zespołem na porażkę. I cholera, uważał nawet, że to była najlepsza decyzja jaką podjął w życiu.
Jednak z nadejściem ich trzeciego albumu, już nie czuł się tak dobrze. Stopniowo opuszczało go przekonanie o „najlepszej decyzji życia". Miał wrażenie, jakby się wypalał; ale nie chciał o tym nikomu mówić, żeby nie budzić zbędnej paniki. Sądził, że po prostu to tylko chwilowy kryzys; może zbyt dużo stresu, życia w biegu, czy po prostu przepracowanie. Myślał, że mały odpoczynek załatwi sprawę i wszystko będzie jak dawniej. Nie miał pojęcia, że to wszystko tak się potoczy. Gdyby tylko wiedział, że było zupełnie inaczej, niż sam uważał, odszedłby. Tak po prostu, ale nie zrobił tego. Nawet jeśli jego i Pete'a kłótnie, stały się nieodłącznym elementem każdego dnia.
Potrafili nawrzeszczeć na siebie z byle powodu, o byle jaką drobnostkę.
A to tekst nie pasował Patrickowi do melodii i obwiniał za to przyjaciela; zaś ten podnosił głos na Patricka, że zawsze marudził. Za każdym razem, któryś nich kończył wściekły i z chęcią mordu widoczną w oczach. Nierzadko obrywało się też, niczemu winnych Andy'emu i Joe. Perkusista zawsze starał się łagodzić konflikty, co nie działało efektywnie, ale nie poddawał się. Był świadomy dokąd to wszystko mogło ich zaprowadzić i chciał tego uniknąć. Jednak i tak widział, że prędzej czy później coś się stanie.
Natomiast Trohman czasami włączał się do kłótni i bardzo często stawał po stronie Wentza, co jeszcze bardziej rozwścieczało Patricka. I już nie raz, był na bardzo cienkiej granicy, ale nie dał się tak łatwo złamać. Obiecał to sobie.
Bywały takie dni, że w trakcie kłótni, któryś z nich dał się ponieść za bardzo emocjom i podnosił rękę na drugiego. Nie były to bójki kończące się wizytą w szpitalu, ale jednak czerwony ślad na policzku mówił sam za siebie. Oczywiście po dwóch, czy trzech dniach, przepraszali się i podawali ręce w geście pojednania; obiecywali sobie, że takie coś już więcej się nie powtórzy. Ale były to tylko puste i pozbawione większego znaczenia słowa; żaden z nich w to nie wierzył. W to, że ich kłótnie skończą się albo zostaną przynajmniej zminimalizowane, do jednej na miesiąc. Nie mijał tydzień i wszystko zaczynało się od nowa.
CZYTASZ
Underneath The Purple Skies | Patrick Stump
FanfictionJest taki moment, kiedy nagle zdajesz sobie sprawę, że wszystko co do tej pory robiłeś, a nawet całe dotychczasowe życie, było dla ciebie ciężarem. Zaczynasz czuć się coraz bardziej przygniatany, jakby na twoich własnych barkach, przez długie lata...