Rozdział 4 - What makes you so special?

198 15 5
                                    

             - Wygląda na to panie Stump, że miejsce w które pan się wybierał, musi niestety chwilę poczekać. – oznajmił ze spokojem lekarz, przeglądając teczkę z wpiętymi papierami swojego nowego pacjenta.

              Patrick siedział na kozetce, kołysał na przemian nogami w przód i w tył, jak mały chłopiec i patrzył na lekarza w oczekiwaniu na rozwinięcie jego myśli. Riley stała obok niego, ale zamiast patrzeć równie wyczekująco na lekarza, swój wzrok miała utkwiony w Patricku i uśmiechała się mimowolnie pod nosem.

               - Nie jest pan w krytycznym, czy nawet poważnym stanie. Poobijany i w szoku po tych wszystkich przejściach, kilka niegroźnych ran, które już zostały odpowiednio opatrzone, wystarczy parę dni i wróci pan do formy. Jednak z pana pamięcią może już być nieco gorzej. – spojrzał na Patricka poważnym wzrokiem, znad swoich okrągłych okularów. Ten przestał machać nogami i usiadł prosto; czuł się jak dziecko, które coś przeskrobało i zaraz dostanie burę.

               Ale to nie była jego wina. Chyba. W dalszym ciągu niczego nie pamiętał, nie mógł przez to ocenić swojego wkładu w to wszystko. Wiedział jednak, że będzie musiał pokryć koszty naprawy samochodu.

               - Przez silne uderzenie w głowę, doznał pan wstrząśnienia mózgu. Nie chcę pana straszyć i przyprawiać o jeszcze większy stres, ale wynikiem tego może być tymczasowa lub całkowita utrata pamięci.

              - Całkowita? – Patrick zesztywniał i z szeroko otwartymi oczami patrzył na starszego mężczyznę, siedzącego za biurkiem.

              - Nie jest to ostateczny wyrok. – odparł lekarz, co pewnie miało uspokoić Patricka, ale nie zdało się to na wiele. Dalej był przerażony wizją kompletnego zapomnienia o swojej przeszłości. – Możliwe, że pod wpływem pewnych czynników, zacznie pan sobie powoli przypominać o wszystkim, ale do tego potrzeba czasu. Dlatego też nie mogę pozostawić pana samemu sobie, zatrzymamy pana tutaj do czasu, aż coś się zmieni. Bo szczerze wątpię, że w okolicy ma pan jakąś rodzinę o której udałoby się panu teraz przypomnieć.

              Patrick opuścił zrezygnowany ramiona i wziął głęboki wdech. Nie podobał mu się pomysł zostawania w obym miejscu, kompletnie samemu, ale raczej nie miał wyboru.

              - Też w to wątpię, chyba rzeczywiście będę mu...

              - A gdyby zatrzymał się u mnie? – nagle odezwała się Riley, ucinając jego odpowiedź, przez co wraz z lekarzem spojrzeli na nią w jednym momencie. Patrick uniósł brwi zaskoczony, a jego policzki stały się lekko różowe. Riley uśmiechała się wesoło w jego stronę i poprawiła swoje okulary. Zauważył, że robiła to strasznie często. – To znaczy...jeśli jest taka możliwość, oczywiście. Patrick nie zna tutaj nikogo, a przebywanie w domu mogłoby być bardziej komfortowe, niż w szpitalu. Mogłabym z nim przyjeżdżać na kontrole, jeśli byłaby taka potrzeba. – Riley była zarumieniona, a między palcami gniotła nerwowo materiał sukienki.

               Patrick patrzył jej w oczy i zastanawiał się, jakim cudem trafił na tak wspaniałą dziewczynę. Był na środku pustkowia i mógł trafić na kogokolwiek, mógł nie trafić na nikogo, ale to ona akurat tamtędy przejeżdżała. I pomogła mu, chociaż był zupełnie obcym człowiekiem. Przywiozła go do szpitala i siedziała z nim przez cały czas, kiedy trwały badania. A mogła pojechać w swoją stronę i już dawno zostawić go samego. Jeszcze proponowała mu zamieszkanie u siebie. I jakimś sposobem, im dłużej na nią patrzył i im dłużej o tym myślał, tym szybciej jego serce biło, a łaskotanie w brzuchu się nasilało.

Underneath The Purple Skies | Patrick StumpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz