Tego ranka Damien obudził się dwie minuty przed budzikiem.Podniósł telefon,niedbale rzucony między poduszki. Była 5.30 a.m. Przetarł oczy, rozejrzał się po pokoju. Drzwi od szafy były otwarte. Jego uwagę przyciągnęły puste wieszaki pomiędzy jego ubraniami. Usłyszał cichy płacz dobiegający z głębi pokoju obok. Zerwał się z łóżka i ruszył w stronę przedpokoju. Na podłodze siedziała Sarah. Miała niecodziennie bladą twarz, rozmazane oczy,obok niej stała torba i walizka. Damien usiadł koło niej.
-Skarbie, co się dzieje, o co chodzi? Mieliśmy iść razem pobiegać,dlaczego się spakowałaś. Mów szybko. Zaczął ją przytulać, drugą ręką gładząc po włosach. W przedpokoju panował półmrok z lekką strugą światła przebijającą się przez niewielkie okno, naprzeciw metalowych,masywnych drzwi. Damien usiłował wyciągnąć jakiekolwiek informacje od dziewczyny, która postępowała zupełnie inaczej niż był przyzwyczajony. To ona zawsze zachowywała spokój i opanowanie, w krytycznych sytuacjach. Właściwie nie wiadomo o co chodziło, możliwe że mierzyła się z czymś zupełnie jej dotychczas nieznanym.
-Zostaw mnie- wybuchnęła. Uderzając go pięściami w nagą klatkę piersiową.
-Odchodzę.-wstała z podłogi. Damien siedział w rogu ze zdziczałym wzrokiem,rzucił przegranie spojrzenie. Zdawało się, że ktoś zadał mu niewyobrażalny cios znacznie silniejszy niż uderzenia pięściami.
-Dlaczego? Tak bez żadnego wyjaśnienia. Myślałem, że zażegnaliśmy wszelakie konflikty.-patrzył bezbronnie. Jego oczy wydawały się powiększyć, co wyraźnie odbijało się na tle silnie zarysowanych kości policzkowych. Nadających jego twarzy delikatnych rysów,jednocześnie świadcząc o obecnej w nim męskiej wrażliwości.
-Nie...-zaczęła dziewczyna. To równie dla mnie trudne, ale muszę to skończyć. Po prostu muszę, nie utrudniaj mi tego.-ściszyła głos.Damien próbując zaprotestować, nie zdążył mocniej poruszyć ustami. Dziewczyna udaremniła przykre wywody, kładąc palec na jego szerokich,pełnych ustach. Patrzył na nią bezradnie, wbijając mdły wzrok w jej ciemne, przenikliwe oczy. W jego głowie kotłowały się obrazy z przeszłości i pytające myśli. Wszystko stało się tak nagle. Zebrał się w sobie.
-Dobrze, wynoś się. - wykrzyczał jej w twarz. Sarah wybuchnęła płaczem, szarpnęła walizki. Wyszła zatrzaskując drzwi. Mężczyzna oparł się o drzwi,osunął w dół i usiadł na podłodze,wpatrując w okno, po którym niewinnie spływały krople deszczu. Rysując mozaiki przypominające łzy. Wschodzące słońce podniosło swój okrzyk, rozświetlając pół pustego mieszkania. Lekkie światło przebijało się przez czerń, która ginęła w jego przewadze. Zupełnie odwrotnie działo się w tym samym czasie w myślach i uczuciach Damiena.***
Tego dnia Damien zrezygnował z jakichkolwiek obowiązków. Zasłonił okna,zamknął drzwi,wyciągnął dwie ostatnie butelki z piwem. Usiadł na niezaścielonym łóżku. Czuł bardziej irytację niż żal. W zasadzie to powiedział Sobie,że nigdy nie będzie się angażował mocniej niż druga osoba. Chciał zmienić tok myśli, intrygowała go motywacja zachowania dziewczyny. Zupełny brak wyjaśnień i wręcz paniczna histeria. Coś musiało się stać. Niepewność przejęła nad nim władzę. Przebrał się w jeansy, bluzę. Zarzucił skórzaną kurtkę i długie wiązane buty,po czym chwycił kluczyki z komody i wybiegł z domu. Zamknął drzwi. Wsiadł do auta.
Szosa była cała mokra od deszczu,który od kilku dni nie znał litości. Niebo przykrywały ciemne, wrogie chmury, przez które przebijał się nieśmiale, kulisty zarys Słońca. Ludzie biegali po ulicy zasłaniając się parasolkami, czy w gorszym przypadku gazetami, które mieli akurat pod ręką. Pan Thorn przemierzał wąskie uliczki, udając się w stronę autostrady. Miał przed sobą sporo kilometrów, albowiem chciał pojechać do rodziców Sarah, dowiedzieć się czegoś więcej. Minęły dwie godziny, Damien czuł, że staje się coraz bardziej senny. Deszczowa pogoda osłabiała widoczność i opóźniała reakcję. Monotonny stukot kropel o maskę zdawał się być idealną kołysanką. W zasadzie sen to była najlepsza ucieczka w tej sytuacji...noo, może niekoniecznie podczas jazdy. Postanowił zjechać na pobliską stacje,żeby napić się kawy. Miał nadzieję,że chociaż znikomie poprawi mu to humor. Chciał chwilę odpocząć, więc przysiadł w barze nieopodal stacji. Nieświadomie bawił się łyżeczką w cukiernicy, wpatrując w okno, kolejny raz, zupełnie jakby miał tam coś znaleźć. Być może taka wrażliwość na sygnały otoczenia była powiązana z jego praca, gdzie bystre oko zawsze było zaletą. Z daleka wyglądał na pewnego siebie.Skórzana kurtka poszerzała jego i tak mocne ramiona. Miał typowo męską sylwetkę,a do tego delikatną twarz, gdzie odznaczały się kości żuchwy, co powodowało,że jego policzki były zapadnięte. Kiedy był zmartwiony ten efekt znacznie bardziej się ujawniał i pogłębiał z powodu intensywnie niebieskich oczu, które dodawały mu niewinności. Podparł twarz ręką i powoli sączył kawę.
CZYTASZ
Cursed
FanfictionŻycie Damiena Thorna w ciągu jednego dnia zmienia się diametralnie. Po kolei traci wszystko to co w życiu ważne, a wraz z tym poczucie stabilności. Przypadkowa znajomość ma o wiele większe znaczenie niż mu się zdaję. Małe wydarzenia coraz bardziej...