Pociągnął mnie za rękę, przez co potknąłem się o chodnik i wpadłem na niego. Cały czas do mnie mówił, jednak ja patrzyłem na przejeżdżający obok samochód.
Uratował ci właśnie życie
Po moich policzkach pociekły łzy. Łzy szczęścia. Zacząłem się głośno śmiać nie patrząc na mojego przyjaciela. Byłem w delikatnym szoku. Wszystko stało się tak szybko. Już wiem, dlaczego ludzie giną w wypadkach samochodowych. Wszystko dzieje się tak szybko i nie umiesz nad tym zapanować. Ucieczka przed własnym losem nie jest łatwa.
Uniosłem głowę do góry, by móc ujrzeć niebo. Było szare. Tak szare, jak moje przednie myśli. Kiedyś dałem im wszystkim barwy. Przednie były szare, głębokie - czerwone i tylne - białe. Razem tworzyły moje czarne myśli. Kreowały moją drugą stronę, tą niszczącą wszystko i mnie w tym samym czasie. Ludzie mi mówili, że tylko mam urojenia i sam sobie to wmawiam, jednak wiem, co się dzieje w moim umyśle.
Ciągle się śmiałem i czułem jak Josh na mnie patrzy. Jak na wariata. Nienawidziłem tego, gdy inni tak na mnie patrzyli, bałem się ich spojrzeń. Teraz bałem się i jego. Mojego najbliższego przyjaciela, kogoś kogo kochałem. Odsunąłem się od niego i pociągnąłem za włosy. Mój smutek zamienił się w złość. Zacząłem ciągnąć za moje włosy i szeptać. Tak okazywałem złość.
Zaczyna się
Powoli do mnie podszedł z zamiarem objęcia mnie, jednak zebrałem siły i odepchnąłem go na ziemię. Otworzyłem oczy i spojrzałem na leżącego przede mną Josha. Uderzył prawdopodobnie plecami o chodnik. Rozpłakałem się. Nie wiem skąd we mnie tyle siły. Różowo-włosy jest o wiele lepiej zbudowany ode mnie.
Uklęknąłem przy nim i chwyciłem jego dłoń. Była ciepła. Josh zawsze mnie przytulał jak było mi zimno. Nigdy nie odczuwał zimna. Zawsze przy mnie był i starał wysłuchiwać moich potrzeb. Teraz chciał mi tylko okazać troskę, a moja 'druga strona' go odrzuciła. Czasem naprawdę siebie nienawidziłem. Swoich czynów i słów najbardziej.
- Josh... Joshie, przepraszam. To znowu wraca - szepnąłem do ucha chłopaka. Usłyszałem tylko ciche stęknięcie. Przytuliłem go i rozpłakałem się jak małe dziecko. Nienawiść. Nienawiść do mojej osoby wzrasta, a w chwilach, w których krzywdzę ludzi, jeszcze bardziej.
- Rozumiem, nie przejmuj się - usiadł na krawężniku, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie rozumiem tego, jak można uśmiechać się po takim czymś. Ktoś inny by ode mnie uciekł i nazwał szaleńcem, a Josh przy mnie został. Jak... prawdziwy przyjaciel.
Wstałem i pobiegłem do sklepu na przeciwko. Na szczęście nie było kolejki, więc wziąłem pożądany przeze mnie produkt i przeszedłem do płatności. Szybko wróciłem do chłopaka, który wciąż dziwnie na mnie patrzył.
Nie zwracaj na to uwagi i tak będzie tak patrzeć na szaleńców
Jestem naprawdę nie możliwy z moimi zmianami humoru... Czasem szczerze się ich boję.
- Trzymaj - podałem mu pomarańczowy sok Capri Sun. Usiadłem obok niego i przebiłem słomką miejsce na dziurę. - Coś się stało? - głupie pytanie. Wcale mi przed chwilą nie odwaliło, mógł się mnie wystraszyć.
- Nie... znaczy tak. Tyler, czemu tak się zachowywałeś? - najgorsze pytanie jakie mogłeś zadać, Josh.
- Nie umiem czasem powstrzymać moich emocji, przepraszam cię jeszcze raz z to wszystko - oparłem głowę o jego ramię i zapytałem. - Czemu te soki są takie pyszne? - obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Uniknąłem poprawnej odpowiedzi na to pytanie, nieźle.
- Haha, dobre pytanie! - poklepał mnie po udzie i wstał.
- Może pójdziemy do mojego domu? - również wstałem i wyrzuciłem puste opakowanie do kosza obok.
- Dobrze, ale teraz nigdzie nie biegnij.
Podrapałem się po głowie i jeszcze raz spojrzałem nostalgicznie na jezdnie przede mną. Było blisko...
###
CZYTASZ
Friend Please, Live For Me |Joshler|
FanfictionSny mogą zabić człowieka? Ludziom, sny kojarzą się z czymś dobrym. Sny są odskocznią od rzeczywistości... Tak mi mówili, ale pewnie się mylili. Sny są okrutną torturą niszczącą psychikę i wysysającą siły z ludzi. Gdyby sny były dobre, nie byłoby tak...