Living like a ghost you walk by everyone you know

105 18 7
                                    

Cały czas stałem przed drzwiami od domu chłopaka. Jeszcze się nie odwróciłem i nie zobaczyłem, kto mnie trzyma za ramię. Myślałem, że znowu tylko mi się wydaje, że to on mnie trzyma. Chciałbym. Przez chwilę opierałem się, jednak szybko zmieniłem zdanie.

Poczułem na karku oddech. Odwróciłem się, a przed moimi oczami, ukazał się zasapany Josh. Zsunął dłoń z mojego ramienia, po czym opadł na schody. Szybko przykucnąłem obok niego i położyłem jego głowę na kolanach.

- Joshie... Co się dzieje? Gdzie ty byłeś? - chłopak cały czas ciężko oddychał, ale zauważyłem, że chce coś powiedzieć.

- Szu... Szukałem... Pomocy. Nie wchodźmy do domu, mojemu ojcu znowu odwala - jego tata czasami przesadzał z alkoholem. Josh przez problemy swojego rodziciela, nigdy nie sięgał po używki i bardzo mnie to cieszy, ale dobra, nieważne.

- Możemy iść do mnie - chłopak usiadł obok mnie i delikatnie kiwnął głową. - Pójdziemy jeszcze coś zjeść - wyraźnie podkreśliłem słowo 'coś', na co brązowooki uroczo się uśmiechnął.

- Dziękuję - przytuliłem go, po czym wstaliśmy i skierowaliśmy się w stronę centrum miasta.

Zajęliśmy stolik na końcu lokalu i zamówiliśmy swoje porcje. Standardowo, było to taco i jakiś napój. Podczas czekania na kelnerkę rozmawialiśmy o urodzinach mojej kuzynki i o tym, jak na nich zaśpiewałem. Josh bardzo się ucieszył na tę informację. Dowiedziałem się, że jego matka musiała natychmiast pojechać do pracy i został sam z ojcem. Poszedł tylko do sklepu, a jak wrócił, w domu był chaos. Pobiegł do sąsiadki po pomoc, gdy zauważył, że chcę wejść, ostrzegł mnie.

- Razem z mamą boimy się o siebie i o niego. Tyler, nie wiem co robić.

Ty mu nie pomożesz

Poklepałem chłopaka po plecach i tylko szepnąłem, że zawsze może do mnie przyjść. Moja mama bardzo go lubiła i nigdy nie przeszkadzała jej jego osoba. Czasem myślę, czy ja przypadkiem nie za bardzo przywiązuję się do ludzi. Dobra, znam Josha 8 lat i to chyba normalne, że się o niego troszczę. Zawsze gdy strach przesiąka mój umysł, muszę go chwycić za rękę, lub przytulić. Wtedy dobrze wiem, że jest przy mnie i jest bezpieczny. On też chciałby dla jak najlepiej, wiem to.

Do naszego stolika podeszła blondynka i z wielkim uśmiechem na twarzy wręczyła nam nasze tace z jedzeniem.
Kątem oka widziałem jak Josh dobiera się do papierka, w którym było taco. Moje kąciki ust delikatnie się podniosły i sam zabrałem się za smakowanie jedzenia.

Po krótkiej chwili ciszy, drzwi lokalu się otworzyły, a do środka weszła dwójka chłopaków. Dobrze znałem te twarze, których nie znał Josh. Byli to Mark i Johnny. Obaj w tym samym wieku, co my. Chodzili ze mną do tej samej klasy. Johnny dołączył do niej dopiero w ostatniej klasie liceum, a z Markiem znałem się od czasów gimnazjum. Dobrzy znajomi. Odwrócili głowy w naszą stronę i radośnie do nas pomachali. Posłałem mojemu towarzyszowi spojrzenie i przeniosłem się na kanapę obok niego. Blondyn i brunet usiedli na przeciwko i podali nam ręce.

- Cześć chłopaki! - Mark uścisnął dłoń Josha i głupkowato się uśmiechnął.

- Umm, Joshua.

- Mark, a to Johnny. Ty jeszcze ci o nas nie mówił?

- Wszyscy moi znajomi są szleńcami, więc uważaj - wtrąciłem, trochę żartobliwym tonem.

- No widocznie nie, ale miło mi - uroczo się uśmiechnął i podał tym razem rękę blondynowi.

W spokoju dokończyłem jeść, a Josh cały czas rozmawiał z brunetem. Powoli zaczynało mnie to denerwować. Ciągłe śmiechy, żarty, wzajemne karmienie się. Miałem ochotę stamtąd wyjść i na nich nie patrzeć. Przeszkadzało mi to, że tak się dogadywali. Chyba zazdrość zawitała. Nagle chwyciłem kolano mojego przyjaciela i oparłem głowę o jego ramię, po czym szepnąłem kilka słów do ucha.

- Joshie, jestem zmęczony... Może pójdziemy już do domu? - przygryzłem wargę z obawą, że będzie chciał jeszcze zostać, jednak szybko położył swoją dłoń na moją i powidział.

- Dobra, to my się chyba zbieramy - puścił do mnie oko i odwrócił głowę do chłopaków. Obydwoje spojrzeli na siebie i stwierdzili, że też pójdą do swoich domów. Pożegnaliśmy się i już tylko we dwójkę, poczekaliśmy czekaliśmy przy stoliku na rachunek. Cały czas nasze dłonie były połączone. Nie wiem, czy można było to nazwać gejowskim zachowaniem, ale wcale nie mieliśmy zamiaru, żeby tak było. Po prostu było nam dobrze.

- Dzięku-

- Wiem, że byłeś zazdrosny - zaśmiał się.

- Nie byłem zazdrsony, tylko denerwowało mnie ich towarzystwo.

- Haha, już dobrze. Zaraz idziemy do domu.

- Widzę, że humor się poprawił - prychnąłem.

- Zawsze jest lepiej, jak jesteś obok mnie - uśmiechnął się i puścił moją dłoń, po czym zapłacił kelnerce. Cały czas było mi dobrze przez to, co powiedział. Brakowało mi jego ciepła, jednak te słowa mnie ogrzały.

Byliśmy już na osiedlu gdzie mieszkałem. Dostałem wcześniej smsa od mojej rodzicielki, że jedzie do swojej mamy i wróci w poniedziałek. Dwa dni w samotności. Niedobrze dla osoby, która boi się tego stanu. Niezdrowo. Miałem cichą nadzieję, że mój przyjaciel ze mną zostanie i tak też zrobił. Wstąpiliśmy po drodze do jego domu. Rodzice Josha siedzieli w sypialni, a krzyki jego matki można było słyszeć na parterze. Pan Dun znowu dostaje kazania...

Z torbą Josha, wyszliśmy i skierowaliśmy się w końcu w stronę mojego domu. Byłem szczęśliwy. Zacząłem biec przed siebie, a różowowłosy za mną. Odwróciłem głowę w jego stronę i usłyszałem krzyk.

- Tyler, nie!

###

Ok

Chwila przerwy była, ale jestem.

Friend Please, Live For Me |Joshler|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz