Rozdział 7.

1.2K 119 3
                                    

Po chwili nie mogłam już utrzymać Isaac'a pod wodą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po chwili nie mogłam już utrzymać Isaac'a pod wodą. Raz gdy odpuściłam, chłopak od razu się wynurzył. 

Deaton zaczął krzyczeć. 

- Katherine! Nie możesz go puszczać! Potrzebujemy twojej siły. 

Jęknęłam i mocniej przytrzymałam Lahey'a, woda pryskała na mnie mocząc mi ubrania. Weterynarz skinął, sygnalizując nam, że należy już go puścić.

- Isaac. - zwrócił się do niego, chłopak wypłynął i wziął głęboki oddech. 

Właściciel kliniki uniósł palec.

- Pamiętajcie, że tylko ja mogę do niego mówić. Zbyt wiele głosów, może nam nie pomóc. - wszyscy skinęliśmy. 

- Isaac, słyszysz mnie? 

- Tak. - potwierdził. 

Westchnęłam i potarłam twarz. 

- Gdzie ona jest?  Gdzie jest Katherine? Chcę moją Katherine! - zaczął łapać rękami  powietrze, jakby próbował coś dotknąć. 

Moja Katherine? Nie ma mowy, że on ciągle mnie lubi, kilka miesięcy temu dosadnie mi to wyjaśnił. 

Pokręciłam głową. 

- Nie może tego robić. - powiedziałam Deaton'owi. - A poza tym ja tego nie zrobię. 

Nie pozwolę mu bawić się moimi emocjami. 

Kierowałam się do wyjścia, głos Isaaca jednak mnie zatrzymał.

- Proszę... Powiedz mi gdzie jest. 

- Katherine proszę. - Deaton poprosił. - Potrzebuje cię. 

Przygryzłam wargę i spojrzałam na mojego brata. Skinął do mnie lekko, widać było, że sam walczy ze sobą. Wiedział co się stało pomiędzy mną i Isaac'iem. Wiedział jak bliscy sobie byliśmy. 

Westchnęłam, poddana podeszłam do wilkołaka i złapałam go za rękę, nasze palce się złączyły. Tęskniłam za tym. Nie chciałam tego tak bardzo, nie chciałam tęsknić za nim. Chłopak westchnął i widocznie rozluźnił się. 

- Jestem doktor Deaton. Chciałbym zadać ci kilka pytań, nie masz nic przeciwko? - zapytał lekarz. 

Isaac westchnął lekko. 

- Nie mam. - wysapał. 

- Chciałbym zapytać cię o noc, kiedy znalazłeś Erickę i Boyda. - powiedział łagodnie. 

Głośny grzmot rozbrzmiał zaraz po tych słowach. 

- Przerażające... - wyszeptałam. 

- Chciałbym, abyś opowiedział to tak żywo jak możliwe. Pamiętaj, wspomnienia nie mogą cię zranić. Jesteś dokładnie... 

- Nie chcę tego robić! - wilkołak mu przerwał. - Nie. Nie. Nie chcę! 

- Uspokój się. To tylko wspomnienia. - weterynarz powtórzył spokojnie. 

- Nie chcę tego robić! - Isaac panikował. 

Deaton spojrzał na mnie, a ja wywróciłam oczami. 

- Isaac? - wybełkotałam. 

Lahey uśmiechnął się szeroko, uspokoił się lekko i mocniej ścisnął moją dłoń.

- Kat. - wysapał szczęśliwie. 

- Możesz to sobie przypomnieć dla mnie.. - zaczęłam. 

Ponownie zaczął się rzucać.

- Nie! Nie, proszę! Nie zmuszaj mnie do robienia tego Katherine! 

Lekko go popchnęłam.

- Shh, jest dobrze. Issac jest w porządku. Proszę, po prostu sobie przypomnij. - prosiłam. - Dla mnie. - dodałam i spojrzałam na weterynarza. 

Chłopak westchnął lekko. 

- Dla ciebie... - wyszeptał. - To...to, to nie jest dom. To... jest... jest kamień... marmur, tak mi się wydaję. - uśmiechnęłam się lekko i potarłam go po ramieniu, widziałam jak na jego ramieniu pojawiła się gęsia skórka, nie wiedziałam czy to z powodu mojego dotyku czy może z powodu zimnej wody. 

- Dobrze, idzie ci świetnie! - naciskałam. 

- Jest tam dużo kurzu... i ... tak pusto... Jakby było opuszczone. - opuszczony bank pojawił się od razu w mojej głowie, ale zatrzymam to dla siebie dopóki nie będę miała pewności. 

Grzmot na zewnątrz ponownie rozbrzmiał. 

-Isaac? - zapytałam. - Isaac. - naciskałam. 

- Ktoś tu jest! Kat! Pomóż mi! Ktoś tu idzie! - krzyczał łapiąc mnie za ramię. 

Spanikowałam i spojrzała na Deatona. 

- Isaac. Uspokój się! 

- Nie! Nie! O...oni mnie widzą! Pomocy! Widzą mnie! - jego uścisk zacisnął się a ja zawyłam. Usłyszałam jak coś strzeliło. Następne co widziałam to kość wystającą z mojej oliwkowej skóry. 

Scott, Stiles i Derek patrzyli na mnie. Mrugałam starając się powstrzymać łzy bólu, skupiłam się na Isaacu. Chłopak krzyczał, rozchlapywał wodę. 

- Isaac. Hej, shh. Isaac, nic się nie dzieje. Nie mogą cię już zranić. - uspokajałam go. Trzymał w napięciu moją złamaną rękę. - Opowiedz nam co widzisz.. 

Nie słyszałam już co mówili, było tak, jakbym znowu była w głowie Isaac'a. Widziałam wszystko. Jak go zabierają, torturują, widziałam Ericę. 

O Boże. 

Wszyscy patrzyli na mnie ze znakiem zapytania wyrysowanym na twarzy. Krzyczeli, kiedy Isaac też krzyczał w ... banku.

Wiedziałam.

Derek nie przestawał krzyczeć, więc uderzyłam go w twarz. 

- Przestań krzyczeć! - syknęłam, rycząc głośniej niż Derek mógłby. - Po prostu się zamknij. Daj mu sekundę. 

Spojrzał na mnie wkurzony i wypluł krew z ust. 

- To nigdy więcej się nie powtórzy, łapiesz? 

- Nieważne. Nie kontrolujesz mnie. - syknęłam. 

- Widzę ciało... Nie rusza się... Jest martwa! - krzyknął. - To Erica! - ponownie zapłakał, a nastrój w pokoju od razu się zmienił. 

Isaac ponownie zaczął się rzucać. Widziałam jak złapał za ręcznik. Nie zwracałam już uwagi na kogokolwiek innego. On stał się najbardziej fascynujący. Wszyscy byli w szoku, z powodu informacji o Erice. Chłopak rozejrzał się po pokoju.

- Co? -martwił się. 

Westchnęłam, przejechałam palcami po włosach. 

- Pamiętasz co powiedziałeś zanim wróciłeś? - zapytałam. 

Pokręcił głową przecząco. 

Westchnęłam ponownie. 

- Powiedziałeś, że zanim cię zauważyli, zobaczyłeś ciało... martwe... - wyszeptałam. 

- Czyje? 

Tym razem Stiles przemówił. 

- Ericki. - wszyscy na niego spojrzeliśmy. - Powiedziałeś, że to była Erica. 

Oh chłopie. 

My Teen Wolf | Teen Wolf [1] PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz