Rozdział dedykowany @Frozennstar , która przypomniała mi o tym opowiadaniu. :)
.
.
.
- No i co ja mam zrobić Mario? - król Howard przechadzał się, po komnacie. Był zdenerwowany i nie wiedział co zrobić. W jego głowie, pojawiały się obrazy obalenia z tronu, buntu ludności, braku sojuszników. A to wszystko przez jego własnego syna!
- Nie rozumiem, drogi mężu, jaki masz problem - ciąg myśli króla, przerwał głos jego małżonki i królowej tego państwa. Howard zwrócił twarz ku Marii. W jego ciele wrzał gniew.
- Nie rozumiesz? Nie rozumiesz?! - krzyknął. - Co z naszym państwem, ludem i skarbcem? Co z wnukami, które tak chciałaś kobieto? Czy to się dla ciebie nie liczy?
Król Howard, wiedział, że to cios poniżej pasa. Wiedział również, że sam będzie w tarapatach, po wypowiedzeniu tych słów. Nie mylił się. Jego małżonka, nim zdążył się zorientować, stanęła naprzeciw niego, podniosła rękę i strzeliła mu w twarz. Bolało jak cholera, ale król wiedział, że zasłużył.
- Naprawdę chcesz wiedzieć, co masz zrobić? - spytała królowa Maria, zimnym i poważnym spojrzeniem, od którego Howard nieznacznie się skulił. Jego żona, gdy chciała, potrafiła być straszna.
- Wyprawimy bal dla naszego syna. Zaprosimy wszystkich mężczyzn, z różnych klas społecznych, w naszym królestwie. Damy szanse, znalezienia miłości swojego życia Tonemu. A ty - królowa dźgnęła palcem, pierś Howarda. - Zaakceptujesz jego wybór, będziesz się cieszyć razem z nim, a lud nasz nie ucierpi, sam zarażając się naszym szczęściem. O wnuki zaś, można prosić medyków lub wróżki. Zrozumiałeś?
Król w milczeniu pokiwał głową, spoglądając małżonce prosto w oczy. Dzięki Bogu, było to dobre posunięcie, ponieważ królowa Maria rozpromieniła się, ucałowała męża w policzek (w który wcześniej dostał z liścia) i wyszła z komnaty, kierując się w stronę kuchni. W końcu trzeba przygotować zamek na bal.
.
.
Trochę mało bajkowo wyszedł mi ten rozdział :/
CZYTASZ
Steveciuszek
أدب الهواةAvengers/CinderellaAU! To wszystko przez tego arta! Nie wiem czy kiedykolwiek to skończę . . .