FIVE

42 15 1
                                        

Tego dnia jest piekielnie gorąco. Wchodzę do szkoły, która na szczęście jest klimatyzowana. Nie wiem, czy dałabym bez tego radę. Byłam zaledwie minutę lub dwie na dworze, a już wręcz umieram. Jak zwykle przepycham się przez mnóstwo uczniów, większość z nich pcha się łokciami. W końcu wydostaję się i idę w stronę klasy, w której ma się odbyć lekcja.

Widzę z daleka Cheryl i Jamiego, więc chcę do nich podejść, ale nagle zatrzymuję się w odpowiedniej odległości.

- Myślisz, że ma problemy w domu?

- Co? - chłopak śmieje się, ale wygląda na oburzonego. Mam nadzieję, że mnie nie zauważą. - Jej rodzice są spoko.

- No nie wiem... - patrzy w bok, ale nie odwraca głowy na tyle, aby dowiedzieć się o mojej obecności. - Może w kimś się zakochała?

Podchodzę bliżej, znów czuję się niska. Oblizuję wargi, nagle jakby wszystko cichnie. Boję się odzywać, ale najchętniej bym na nich nakrzyczała, choć z drugiej strony nie jestem pewna, że to o mnie mówią. W końcu mówię:

- Cześć, o kim rozmawiacie?

- O kuzynce Jamiego. - Cheryl szybko się tłumaczy. Staję się podejrzliwa, z powodu ostatnich kilku dni mało komu ufam. - Może chcesz przyjść do mnie w piątek razem z Jamiem i Dakotą?

Znów chcę na nią krzyczeć, ale ciepło się uśmiecham. Dzwoni dzwonek, zaraz przyjdzie nauczyciel i znów zacznie się typowe siedem godzin w szkole, a następnie wrócę do domu, aby zmierzyć się z problemami.

- Chętnie, Cher.

Dołączam do pozostałych osiemnastu osób i wchodzę do sali, aby przez następnie czterdzieści pięć minut słuchać o układach równań i tym podobnych.

✧✧✧

Wchodzę do domu zmęczona po całym dniu. Kiedy myślę o tym, że mam jeszcze przeszukiwać własność Karen, prawie mdleję. Jak zawsze rzucam plecak na szafeczkę w przedpokoju. Nie moglibyśmy komuś zgłosić podejrzeń? Nie chcę pozywać od razu połowy kraju, tak jak to wymyśliła Dorothy. Zastanawiam się nad kimś, komu naprawdę warto zaufać, ale nikt taki nie przychodzi mi do głowy.

- Laura? Wróciłaś? - krzyczy Karen. Wkraczam do kuchni, kobieta pewnie znów zezłości się widząc buty na moich nogach, ale nie przypominam jej. - Chcesz jeść tutaj, czy w jadalni?

- Tutaj.

- Musisz poczekać jeszcze pół godziny. - miesza coś w garnku. Chyba jednak ktoś mnie wysłucha, bo trzydzieści minut wystarczy na przeszukanie jej pokoju. Siadam na stołku, przedtem nalewając wody do szklanki. - O dziwo w kuchni jest chyba najchłodniej. Oglądałam dziś wiadomości, w weekend zapowiadają trzydzieści dwa stopnie. A już niedługo koniec września!

- Oh, rzeczywiście nie będzie zbyt przyjemnie. - mówię spokojnie, opierając brodę na dłoni zaciśniętej w pięść. Do połowy pełna szklanka przy mojej niewielkiej pomocy przesuwa się coraz bliżej krawędzi stołu. W końcu ponad połowa znajduje się poza blatem, rozlega się głośny dźwięk potłuczonego szkła, mokra plama na podłodze staje się coraz większa. - Ups. - mówię niewinnie. Karen odwraca się w stronę naczynia ze szmatką i klęka obok naczynia przeklinając, chyba po hiszpańsku. Zastanawiam się, czy ulubiony serial ją tego nauczył. - Nic tu po mnie.

Ostrożnie zeskakuję ze stołka i wychodzę z kuchni. Zrzucam buty aby móc pobiec po cichu. Moje serce bije okropnie szybko, mam wrażenie, że zaraz wypadnie z mojej klatki piersiowej. Docieram do drzwi na końcu korytarza. Kładę dłoń na posrebrzanej klamce i z cichym kliknięciem wchodzę do środka. Pokój pani Finlayson jest uporządkowany i gdybym jej nie znała mogłabym powiedzieć, że nigdy tu nie przebywa. W jednym rogu znajduje się szafa, tuż obok biurko z telewizorem oraz krzesło. Pod oknem stoi łóżko z pościelą w stokrotki. Jej sypialnia jest średniej wielkości.

Policzkuję się w myślach - nie powinnam tego robić, ale nie chcę zawieść Ashtona. Wyciągam dłoń do klamki i wysuwam szufladę w biurku tak bardzo, jak tylko mogę.  Znajdują się w niej drobne pieniądze, jakieś klucze oraz kilka kartek niedbale wyrwanych z notesu. Oglądam je - wyglądają jak listy zakupów, którymi zresztą są. W kolejnej szufladzie znajduję igły i kolorowe nici, nic szczególnego. Natomiast przy wysuwaniu następnej szuflady coś zahacza o tą znajdującą się niżej. Klękam i zaglądam pod spód.

Widzę tam klucz taki, jaki używają mechanicy lub ktokolwiek, kto się zajmuje naprawami. Jest przyklejony taśmą i wygląda na to, że ktoś naprawdę się postarał podczas ukrywania tego przedmiotu. Tuż obok tak samo jest przyklejona duża koperta, która interesuje mnie jeszcze bardziej. Powoli ją odklejam i modlę się, aby Karen tego nie słyszała. Jest wypełniona aż po brzegi, wyczuwam jakieś kartki. Wyjmuję pierwszą z brzegu - fragment z gazety. Najpierw czytam nagłówek, później datę.

Terrence J. skazany za liczne kradzieże i oszustwa.

12.03.19

Nie widzę reszty, bo skrawek jest w tym miejscu wyrwany. Moją uwagę przyciąga zdjęcie, na którym znajduje się nieciekawy mężczyzna. Czy to może być Jenkins? Ma ciemne włosy i duże zakola, grubą szyję. Kilkudniowy, brzydki zarost zdobi jego brodę oraz policzki, obok nosa znajduje się pieprzyk. Oczy Terrence'a są schowane pod czarną cenzurą.

Chowam skrawek z powrotem do koperty, muszę to zdecydowanie zachować i pokazać Irwinowi. Szukam czegoś jeszcze w innych szufladach, znajduję telefon Karen. Na moje szczęście nie ma blokady, jest to typowa cegła. W wiadomościach nie ma nic podejrzanego, tak samo w kontaktach. Spisuję jedynie numer do Irwina, następnie układam wszystko na swoje miejsce. Kopertę chowam pod bluzkę i wychodzę z pokoju Karen.

Oddycham z ulgą, jest pusto. Uciekam do mojego pokoju i chowam wszystko, co wzięłam z sypialni kobiety. Czuję się niejednoznacznie - pomogłam Irwinowi i prawdopodobnie rodzicom, ale okradłam kucharkę. Choć i ona ma pewne sekrety, które chowa głęboko pod szufladami. Znajduję mój telefon, podłączam go do ładowarki i zapisuję numer do Irwina. Piszę do niego: Znalazłam ciekawe rzeczy. L x po chwili otrzymuję odpowiedź: za 30 minut będę. Skąd masz mój numer?

Nieświadomie się uśmiecham widząc wiadomość.

adult ➳irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz