Część X - "Koniec opowiadania"

267 26 1
                                    


Lecieliśmy dłuższą chwilę, straciłam rachubę po kilku minutach, a gdy wylądowaliśmy, otworzyłam oczy. Znajdowaliśmy się na dziedzińcu, jak po chwili zdałam sobie sprawę, zamku Gerarda. Marcus bez słowa wszedł do niego, a ja za nim, po czym ruszył krętymi korytarzami. Gdy się zatrzymaliśmy, rozpoznałam korytarz „swojego" piętra.

- Zanim tam wejdziesz... - odezwał się cicho - Chcę ci jeszcze powiedzieć, że usłyszałem twoje plany - zawahał się - Jeśli pozwolisz mu się ugryźć - albo zrobi to bez twojej zgody - to nie ma sensu pokazywać mu wspomnień. Wampir tak spragniony jak Gerard, nie zwróci uwagi na obrazy. Będzie po prostu chciał zaspokoić swój głód.

Kiwnęłam lekko głową i uchyliłam drzwi na tyle, by wcisnąć się do pomieszczenia. Marcus zamknął je za mną, ale prawie tego nie zauważyłam, bo zobaczyłam mojego opiekuna. Leżał na łóżku i chyba spał. Byłam przerażona jego stanem. Bledszy niż papier, miał półprzezroczystą skórę i widziałam pod nią niebieskie żyłki. Ostrożnie podeszłam i położyłam się obok czarnowłosego, przodem do jego twarzy. Poczułam żal, gdy patrzyłam na niego, gdy był w takim stanie. Podniosłam drżącą rękę i dotknęłam lodowatego policzka. Pomyślałabym, że jest to martwy człowiek, ale widziałam, że jego klatka piersiowa się rusza.

Nagle zimne palce zacisnęły się na moim nadgarstku, prawie miażdżąc kości. Skrzywiłam się lekko, a gdy znów spojrzałam na twarz Gerarda, oczy o rubinowych tęczówkach były otwarte i wpatrywały się we mnie ze strachem i zdumieniem. Nawet nie zdumieniem - z szokiem.

- Evelyn - usłyszałam chrapliwy głos, musiał od dłuższego czasu nie powiedzieć ani słowa. Puścił moją rękę - Nie wierzę, Evelyn - wyszeptał i zanim zdążyłam zareagować przytulił mnie mocno do siebie. Zanurzył twarz w moich rozpuszczonych włosach na około szyi, a ja trochę niepewnie również go objęłam, czując zimno bijące od jego ciała.

- Co tu robisz?

- Przyszłam cię uratować - odparłam cicho, wyjątkowo świadoma tego miejsca na szyi, gdzie czułam powietrze wydychane przez wampira. Ten trwał nieruchomo, ale drżał na całym ciele. Doszłam do wniosku, że to efekt wygłodzenia połączony z bliskością krwi, więc odchyliłam głowę do tyłu, trochę bardziej odkrywając szyję.

- Nie - usłyszałam jęk, ale wiedziałam, że się nie powstrzyma.

- Śmiało - szepnęłam, zamykając oczy i przyciskając go bardziej do siebie. Ostre końce kłów dotknęły skóry, a potem Gerard gwałtownie zatopił je w moim ciele. Napięłam mięśnie, gdy zaatakował mnie ból, ale nie protestowałam. Pił zachłannie i bolało bardziej niż zawsze. Prawdopodobnie nie zwrócił uwagi na to, jak ugryźć bezboleśnie. Po kilku sekundach, gdy czułam się słabo, przerwał i szybko się odsunął.

- To mogło się źle skończyć - odezwał się drżącym głosem, mocno przyciskając dłoń do ran i tamując krwotok. Miał szaroczerwone tęczówki, ale wyglądał na opanowanego. Byłam słaba, a szyja pulsowała bólem.

- Twoja krew... - wymamrotałam i podsunęłam nadgarstek Gerarda do jego ust.

- Nie zmienię cię - pokręcił głową, patrząc na mnie przestraszony.

- Nie zmienisz - potwierdziłam, patrząc zaskoczona,potem zrozumiałam o czym mówi - Nie wiesz... - wymamrotałam. To by wyjaśniało, dlaczego nie korzystał z tego - Zaufaj mi. Nie wypiję twojej krwi, możesz mi zasłonić usta. Wahał się jeszcze przez chwilę, ale zbliżył nadgarstek do ust i zobaczyłam na przedramieniu strużki krwi. Nakierowałam go nad moją szyję i odsunęłam jego rękę, pozwalając kapać „lekarstwu" na rany. Gerard obserwował mnie pełen obaw, a mnie ogarnęło to samo uczucie, co przy krwi Marcusa. Również z lekkim rozbawieniem patrzyłam, jak oczy wampira rozszerzają się. Naprawdę nie wiedział, a teraz patrzył zszokowany na moją szyję.

BuntownikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz