Część VII - "Evelyn, wstawaj!"

374 29 9
                                    

Gerard zdążył i zjawił się wcześnie rano, gdy jeszcze spałam, drugiego dnia. Obudził mnie potrząsając lekko i szeptają gorączkowo.

- Evelyn! Evelyn, wstawaj!

Po części przytomna kiwnęłam lekko głową, próbując się podnieść. Nie udało mi się to.

- Co...?- przy każdej próbie mięśnie nie wytrzymywały i opadałam z powrotem na łóżko- Nie mam... siły- jęknęłam, a wampir zbladł lekko.

- Wezmę cię- powiedział szybko. Zawahał się- nie umknęło to mojej uwadze- i wsunął ręce pod moje ciało. Podniósł bez problemu i przez mgłę widziałam, że podszedł do otwartego okna- Pobiegnę szybko, szybciej niż kiedykolwiek z tobą. Wytrzymaj i nie ruszaj się.

Oplotłam ręce wokół jego szyi, by trzymać się mocniej i mruknęłam coś. Poczułam ostry wiaty i zamknęłam oczy, wtulając twarz we włosy Gerarda. Czułam woń krwi- i o dziwo nie był to przykry zapach. Skóra czarnowłosego nie była lodowata, ale chłodniejsza od mojej, i muszę przyznać, że nawet dobrze się czułam, tuląc się do niego.

Gdy tak pomyślałam, przypomniałam sobie, że przez Luciana nie spytałam go, dlaczego mnie pocałował. Muszę się dowiedzieć jak będziemy bezpieczni.

Biegł minutę i zaczęło mi się robić zimno od porannego powietrza, gdy nagle zatrzymał się. Rozejrzałam się ospale. Miejsce, w którym się znaleźliśmy, przypominało naszą pierwszą kryjówkę z tą różnicą, że nie było łóżka, tylko duży materac na podłodze. Gerard delikatnie położył mnie na nim, a potem podniósł moją rękę.

- Sądząc z twojego stanu, moje przybycie uaktywniło jakąś truciznę, którą Lucian ci podawał. Tak sądzę, ale muszę to sprawdzić- zobaczyłam zmartwione spojrzenie.

- Chcesz... moją krew...- wymamrotałam, widząc, że jego kły nieznacznie się wydłużyły. Nie przestraszył mnie, wiedziałam, że nic mi nie zrobi- Ale Lucian... wyczuje...

- Jesteś mocno chroniona. A poza tym wyruszył w przeciwną stronę, jest daleko stąd.

Mruknęłam w odpowiedzi coś, co było zgodą i obserwowałam, jak opuszkiem mojego palca wskazującego dotyka swojego kła. Poczułam ukłucie i odruchowo wyrwałam rękę. Wampir, który trzymał ja lekko, patrzył na mnie trochę zaskoczony.

- Wybacz- wymruczałam, podnosząc z powrotem podnosząc zranioną dłoń. Chwycił ją delikatnie, jakby była z porcelany, i zlizał kroplę krwi z mojego palca. Serce podeszło mi do gardła, gdy skrzywił się lekko.

- Umrę?- spytałam od razu, otwierając szerzej oczy.

- Nie- uspokoił mnie, uśmiechając się z ulgą- Lucian zaplanował to wszystko tak, że jedynie słabłaś. Trucizna nie zabiłaby cię w ciągu najbliższego tygodnia, nawet gdyby dawał ci do każdego posiłku, tak jak to prawdopodobnie robił do tej pory.

- Wyzdrowieję?

- Oczywiście. Ale musisz dużo spać. Teraz też. Zaśnij, Evelyn.

Na chwilę zamilkłam, próbując zebrać myśli.

- Gerard...- wymamrotałam- Położysz się ze mną?

Prócz tego, że naprawdę tego chciałam, oczekiwałam jakiejś reakcji z jego strony, błysku w oczach, zmiany wyrazu twarzy czy czegoś innego, co byłoby dowodem. Spojrzenie wampira trochę zmiękło, ale nic więcej, gdy bez słowa położył się obok mnie. Przysunęłam się lekko, próbując go sprowokować, jednak nie poruszył się.

***

Gdy się obudziłam, leżałam na plecach, a Gerard znajdował się obok mnie. Obróciłam się w jego stronę i w tej samej chwili otworzył oczy, patrząc na mnie spod przymrużonych oczu.

BuntownikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz