Drobna zmiana

47 8 4
                                    

          Jak już zdążyliście zauważyć jestem strasznym pesymistą. Moje podejście do świata zaczęło kiełkować już w dzieciństwie. Kiedy byłem mały, zamiast dołączyć do dzieci grających w piłkę, wolałem zostać w domu z komiksem w ręce. Potem w podstawowej poznałem komputer i wolałem spędzać czas na nim, niż szlajać się po lasach. W gimnazjum całkowicie się odizolowałem, spędzając cały swój wolny czas na książkach i anime. Można więc uznać, że nie jestem specem od kontaktów międzyludzkich.

         A wszystko zaczęło się przez rodziców. Obydwoje są właścicielami dwóch różnych, dobrze prosperujących firm. I w tym właśnie problem. Kiedy się urodziłem i postanowili, że zapewnią mi świetlaną przyszłość bez zmartwień. Jak tylko zacząłem chodzić do podstawówki, całkowicie poświęcili się pracy. Co ciekawe wcześniej byli wyjątkowo romantycznym małżeństwem, wiecie świece, róże i te sprawy. Dopiero potem pochłonęła ich ambicja. To również miało znaczenie na mój oficjalny charakter. Uważam miłość za coś zbyt niepewnego i ulotnego. Tak więc nie, nigdy się nie zakochałem i nie planuję tego robić w najbliższej przyszłości. Nie zmienia to faktu że pewne rzeczy już pozostaną niezmienione. Samotne poranki to dla mnie codzienność. Kieszonkowe tak wysokie, że normalnemu człowiekowi by oko zbielało, nie robi na mnie wrażenia. Mam wszystko czego chcę i niczego mi nie brakuje. Niczego oprócz odrobiny ciepła. Tak więc najzwyklejszą siłą rzeczy wyrosłem na chłodnego, ale potrafiącego sobie radzić nastolatka, który już niedługo osiągnie pełnoletność, ani razu nie będąc z dziewczyną. Właściwie to patrząc jak zachowują się wszystkie dziewczyny w moim wieku, nie specjalnie mi to przeszkadza. Do szkoły nie spóźniam się nigdy. Zawszę chodzę na piechotę, żeby móc po drodze słuchać muzyki. Lekcje nie są niczym ciekawym, ponieważ większość rzeczy już znam. A no tak ja się jeszcze nie pochwaliłem. Mój poziom IQ trochę przekracza 200 punktów. Można więc chyba nazwać geniuszem. Myślicie że to wygodne, że nauka mija super szybko i ma się dużo wolnego czasu? Tak naprawdę, gdybym nie był geniuszem, nauka byłaby może choć trochę interesująca. 

       Klasa. Boże uchowaj. Jestem jedną z dwóch osób które siedzą same i to tylko dlatego, że owa druga osoba nie chciała ze mną usiąść (podkreślam że była to dziewczyna). W klasie jestem zwykłą ozdobą wnętrza, nikt nie zwraca na mnie szczególnej uwagi i ja sam takowej nie oczekuję. Oczywiście wszyscy są potwornie zazdrośni o moje oceny. Ale to już pokręcona ludzka mentalność. Dziś jednak nastąpiła drobna zmiana, która zdziwiła większość osób z mojego rocznika. Otóż usiadła obok mnie dziewczyna. I powiem wam że nie byle jaka. Sama Jane McGarden. Aniołek naszej klasy. Długie, falowane, kasztanowe włosy spływające do połowy pleców. Brązowe, wiecznie roześmiane oczy. Figurą spokojnie mogła konkurować, ze światowej sławy modelkami. Okrągłe biodra i pełne piersi oraz wąska talia. Jednym słowem dziewczyna cud, miód i malina. Jednak znacie już moje podejście do ludzi. Taka "idealna dziewczyna" musi być chociaż w drobnym stopniu zepsuta. Nie ma ludzi idealnych. Są tylko tacy, których wady nie są tak bardzo widoczne. Ale wracając do tematu. Usiadła obok mnie, a dziewczyna do tej pory siedząca sama dosiadła się na jej poprzednie miejsce - obok Mickela. No kto by się spodziewał. Widać było, że jest w nim zadurzona. Jednak ja dobrze wiedziałem jak to się skończy.

      Jane usiadła obok mnie szczerząc równe idealnie białe zęby w uśmiechu.

- Cześć Robert - zagadała. To miłe, że zadała sobie trud zapamiętania mojego imienia.

Przywitałem ją mruknięciem i wróciłem do czytania mangi. Próbowała nawiązać rozmowę jeszcze kilka razy, ale skutecznie ją zbywałem. Trwało to do momentu przyjścia nauczyciela. Tak się złożyło, że zaczynaliśmy matematyką. Nie specjalnie się śpiesząc wykonałem pierwsze trzy zadania, kiedy klasa utknęła w pierwszym. Miałem właśnie zrobić sobie przerwę na kontynuowanie lektury, ale Jane znowu do mnie zagadała:

-Robert - posłała mi błagalne spojrzenie - Pomożesz mi z tym? Kompletnie tego nie rozumiem.

Pewnie spodziewa się, że podstawię jej zeszyt z gotowym rozwiązaniem. Niedoczekanie.

-Podstaw to pod "x", zredukuj nawiasy, dodaj te dwa, a potem podziel przez cztery - wygłosiłem to szybko mrukliwym i chrypiącym głosem. Nie przywykłem do rozmów.

-Rety skąd ty tyle wiesz? Mnie nauka strasznie nudzi.

Leniwa. Na tyle leniwa, że większość prac domowych bierze od mądrzejszych koleżanek lub z internetu. Nie potrzeba wiele, żeby zrozumieć człowieka. A przynajmniej ja nie potrzebuję. Odmruknąłem w odpowiedzi i wróciłem do komiksu. Spytała mnie jeszcze kilka razy, aż w końcu nauczyciel zwrócił nam uwagę:

-Jak macie tyle czasu żeby rozmawiać to może zajmiecie się...

-Pięć pierwiastków z trzech plus dziesięć - powiedziałem od razu.

-Jeszcze nie zdążyłem zadać pytania - powiedział nauczyciel nieco zmieszany. Dzięki temu wiedziałem, że mam rację.

-Ale to jest odpowiedź na zadanie jakie właśnie wykonuje klasa - powiedziałem spokojnie i wróciłem do lektury. Nauczyciel już nie zwrócił na nas uwagi. Co lekcję nauczyciele starają się mnie złapać na nieuwadze. I zawsze wygrywam. Oczywiście klasa uważa te utarczki za prześmieszne i każdej z nich towarzyszy fala śmiechu. Jednak przez moje wywyższanie się ludzie nie chcą się ze mną zadawać. Jane jednak ciągnęła dalej:

-Rety jak ty to robisz? W domu pewnie tylko siedzisz i się uczysz.

-Tylko godzinę dziennie - odparłem obojętnie.

-Bez jaj! Ja całe godziny spędzam nad książkami, a założę się że nie wiem nawet połowy tego co ty.

Kłamstwo. Wskazał na to jej postawa. Unikała mojego spojrzenia, żywo gestykulowała i głos jej delikatnie zadrgał. Jednak ona dalej trajkotała:

-Miałeś kiedyś dziewczynę? Bez urazy, ale nie wyglądasz na takiego, który kiedykolwiek był z dziewczyną.

Czy ona mnie obraża?

-Jak to robisz że jesteś taki mądry? Mógłbyś mi pomóc w nauce? Uwziął się na mnie na fizyce...

Najpierw mnie obraża, a teraz chce pomocy?

-Jesteś dobry w sportach? Chociaż tyle czytasz... pewnie nie jesteś zbytnio wysportowany.

Za szybko ocenia innych ludzi, na podstawie tego jak wyglądają lub co robią.

-A powiedz mi...

Zatrzasnąłem komiks i zamknąłem oczy starając się uspokoić. Najwyraźniej moja reakcja ją nieco wystraszyła.

-Coś się stało? - spytała niepewnie.

-Tak - powiedziałem spokojnie - Jesteś strasznie irytująca.

          Te słowa musiały ją nieco zdziwić. Pewnie przywykła, że piękną i trajkoczącą ślicznotkę wszyscy kochają i uwielbiają. Niestety ja do takich się nie zaliczam. Przez resztę lekcji już się nie odezwała. Czy mam wyrzuty sumienia? Nie. Dlaczego miałby mieć? Zwyczajnie powiedziałem co myślę. Nie będę tolerował docinków od osoby, która zagadała do mnie, bo zrobiło jej się nudno w czasie lekcji, a potem jeszcze wymagała ode mnie pomocy. Po dzwonku, odeszła w stronę grupy trajkoczących dziewczyn. Pewnie zaraz stanę się wrogiem numer jeden, każdej dziewczyny w tej klasie. Przywykłem jednak do myśli, że spora część osób w moim otoczeniu zwyczajnie za mną nie przepada.

         Po chwili Jane znowu siedziała obok mnie. Nie uśmiechała się już. Bez zbędnych ceregieli zaczęła:

-Naprawdę myślisz, że jestem irytująca?

Jeśli oczekujesz przeprosin, to źle mnie oceniłaś - pomyślałem

-Tak - odpowiedziałem bez ogródek - Zadałaś setki pytań nie pozwalając mi na żadne odpowiedzieć. Poza tym nie powinno się przerywać osobie która czyta, a przynajmniej ja tego nie znoszę.

Brutalne? Chamskie? Jak najbardziej. Ale nie mam zamiaru się tym przejmować. Zawsze mówiłem to co myślę i nie mam zamiaru tego zmienić. Jednak stało się coś czego się nie spodziewałem. Jane odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się pierwszy raz nie sztucznie.

-Wreszcie ktoś normalny - mruknęła - Chyba miałam co do ciebie rację Robert. Liczę, że zostaniemy dobrymi przyjaciółmi.

Chwila...co?

OdludekWhere stories live. Discover now