-Dlaczego?
-Co "dlaczego"?
-Dlaczego tak bardzo chcesz mnie odwiedzić?
-A dlaczego nie?
Postanowiłem nie odpowiadać. I tak już przegrałem. Przez ostatnie tydzień nauczyłem się, że Jane jest nad wyraz uparta i prawie nic nie odwiedzie jej od tego, co sobie postanowi. Tak więc po chwili siedzieliśmy u mnie w kuchni. Dobrze wyposażonej kuchni, muszę dodać.
-Kawy? - spytałem. Bądź co bądź jest moim gościem, więc muszę ją odpowiednio przyjąć.
-Tak poproszę - dlaczego ona się tyle uśmiecha?
Kiedy podałem jej już gotową kawę zapytała:
-Mogłabym poprosić o cukier?
-Cukier do kawy? - spytałem, a moje brwi powędrowały nienaturalnie wysoko.
-Coś w tym złego?
Westchnąłem i podałem jej cukierniczkę. Wsypała cztery łyżki.
-Ty pijesz kawę z cukrem czy cukier z kawą? - spytałem z nieukrywaną grozą.
-Lubię słodkie rzeczy - odparła po prostu - Gorzka kawa jest straszna.
-Właśnie ta gorzkość jest w niej najlepsza - stwierdziłem tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Dziwny jesteś - stwierdziła po chwili namysłu.
-Przywykłem już do tej myśli - powiedziałem popijając kawę - Cóż przyszłaś po mangi prawda? Więc chodź.
Weszliśmy po schodach do mojego pokoju. Pokoju w całości pomalowanego na niebiesko. Pokoju obszernego i zawalonego sprzętem elektronicznym, oraz książkami i komiksami. Pokoju zabałaganionego jakby ktoś wrzucił tu bombę. Pokoju ciemnego bo rzadko kiedy odsłaniam zasłony. Jedyne co w tym pokoju było w miarę poukładane, była moja półka na książki... zapełniona w takim stopniu, że jedna książka bądź komiks przylegał ściśle do drugiego.
-Imponująca kolekcja - stwierdziła, przyglądając się regałowi - a tak przy okazji, kiedy tu ostatnio sprzątałeś?
-A myślisz, że liczę? Wiem, że dawno... bardzo dawno.
I nagle po prostu zaczęła sprzątać.
-Hej co ty robisz? - spytałem nieco zaskoczony.
-Sprzątam.
-To potrafię zobaczyć. Tylko... dlaczego?
-Bo masz bałagan.
Nie wiedziałem nawet co powiedzieć. W ciągu paru dni zacząłem przyciągać niepotrzebną uwagę, z powodu tej długowłosej piękności, która to piękność nie zważając na moje czasami chamskie zachowanie, postanowiła się ze mną zaprzyjaźnić. Mało tego, kiedy mnie odwiedza zaczyna bezceremonialnie sprzątać mi pokój. Jak myślicie, co teraz czuję? Dokładnie. Nie mam bladego pojęcia o co chodzi. Ale już zdążyłem zauważyć, że nieważne jak bardzo będę protestował i się zapierał nie przekonam jej do niczego. Westchnąłem zrezygnowany i zacząłem jej pomagać, co ona tylko skwitowała uśmiechem. Nie pozwoliłem jej tylko jednego.
-No przecież trzeba je odsłonić.
-Nie ma mowy. Możesz sobie tu sprzątać, grzebać mi w rzeczach, nawet przeglądnąć cały komputer. Ale okien nie pozwolę odsłonić.
-Dlaczego? - spytała starając się przedrzeć w stronę zasłon, ja natomiast skutecznie jej to uniemożliwiałem.
-Lubię ciemność i tyle.
-Ok, nic nie zrobię - powiedziała unosząc ręce w geście kapitulacji. Na ułamek sekundy opuściłem gardę i ona tą chwilę wykorzystała. Do mojego pokoju brutalnie wdarło się światło słoneczne rażąc mnie w oczy. Starałem się zasłonić je z powrotem, ale Jane mi na to nie pozwoliła. Wyglądała jakby się dobrze bawiła. Ja wręcz przeciwnie. W końcu się poddałem.
-Przyszłaś mi zrobić przemeblowanie czy po komiksy?
-Po prostu lubię się droczyć - powiedziała z anielskim uśmiechem. Teraz to już się zdenerwowałem.
-Powiedziałaś mi na początku, że jestem normalny ponieważ twoja maska uroczego niewiniątka na mnie nie działa. Dlaczego więc jej nie zdejmiesz? Dlaczego wreszcie nie pokażesz swojej prawdziwej strony? Skoro tak bardzo ci przeszkadza noszenie maski to jej po prostu nie zakładaj.
Wyszło nieco agresywnie. Patrzyła na mnie nieco zdezorientowana. Ale tylko przez chwilę. Zaraz potem westchnęła głośno i powiedziała:
-Wreszcie ktoś odważył się to powiedzieć.
Wyglądało to tak, jakby miała rozdwojenie jaźni i właśnie jej druga osobowość przejęła kontrolę. Z uprzejmej, uroczo uśmiechniętej anielicy zmieniła się w coś zupełnie innego. Skrzyżowała ręce na piersiach, przeniosła ciężar ciała na jedną nogę i patrzyła na mnie wyczekująco. Nie wiedziałem co powiedzieć. Znowu westchnęła.
-A podobno jesteś inteligentny... Myślisz, że harowałam za darmo? Płać!
-Ale... co? - wyobraźcie sobie moją reakcję. Szybko jednak otrząsnąłem się z osłupienia - Wcale nie prosiłem, żebyś tu sprzątała. Jakbym chciał mieć tu posprzątane zrobiłbym to sam.
-Ale zrobiłam to ja. Teraz płać.
-Czemu miałbym płacić?
-Po potrzebuję kasy.
-To idź pracować dorywczo, a nie obrabiasz kolegę z klasy.
Kłóciliśmy się jeszcze parę minut. Ostatecznie dostała parę dolarów. Może i osobowość zmieniła się jej o sto osiemdziesiąt stopni, ale nadal pozostała uparta. Wzięła parę komiksów i poszła do domu, żegnając mnie pogardliwym uśmiechem.
-Dzięki za gościnę - rzuciła na odchodnym bez wdzięczności.
Ja nie powiedziałem nic. Kiedy już wyszła zastanawiałem się jeszcze długo co tu się właśnie stało. Wróciłem do swojego pokoju. Zasłoniłem zasłony i runąłem na łóżko. Spojrzałem na zegarek. Dopiero piąta. Westchnąłem i postanowiłem się zdrzemnąć.
Jeśli myślicie, że to koniec to się grubo mylicie. Tego dnia nie dane mi było zasnąć prędko. Po paru minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. Zgadnijcie kogo w nich zastałem. Jane. Stała przed moim domem z siatką po zakupach. Najwyraźniej zrobiła je za pieniądze, które jej dałem.
-Zapomniałaś czegoś? - spytałem niechętnie.
-Ty chyba zapomniałeś, ale manier - odgryzła się a potem dodała - Przenocuję u ciebie.
-Hę...? - tylko tyle zdołałem wykrztusić.
----------------------------------
Tadam! Długo nie pisałem, ale mam nadzieję, że ktoś jeszcze o mnie pamięta.
YOU ARE READING
Odludek
RomanceMyśleliście może kiedyś, że nie pasujecie do tego świata? Że nie potraficie rozmawiać z ludźmi, albo nawet, że nie chcecie z nimi przebywać? Tak właśnie myśli Robert Miler, 16 letni geniusz. Jednak jego życie zmienia się diametralnie, jak to często...