Siostrzyczka

45 4 2
                                    

Jane pomogła mi zaciągnąć Alex do salonu. Ułożyliśmy ją na kanapie, a potem poszedłem przygotować dla niej herbatę. Alex jest podręcznikowym przykładem stereotypowego studenta. Więcej pije i imprezuje niż się uczy. Wybrała uczelnię w naszym rodzinnym mieście, żeby nie musieć się wyprowadzać do akademika, albo szukać mieszkania na swoją własną rękę. "Studiuje" prawo, ale podejrzewam, że sam znam więcej ustaw i paragrafów niż ona. Co tydzień przedstawia mi nowego chłopaka. Za każdym razem gdy się z jakimś rozstanie przychodzi do domu zapłakana i muszę ją pocieszać. Zazwyczaj jednak wraca zalana w trupa i zasypia na progu tak jak teraz. Rodzice maja obowiązek utrzymywać ją dopóki nie skończy nauki, ale nie zapowiadało się, aby nadeszło to w najbliższym czasie.

Moja siostra jest jeszcze jednym powodem dlaczego nie rozumiem miłości. Zawsze gdy rozejdzie się z jednym jest potwornie przybita, a mimo to nadal szuka kolejnego, mimo tego, że wie iż prawdopodobnie skończy się to tak samo. Zastanawiam się czasem, czy nie ma skłonności masochistycznych.

Kiedy wróciłem do salonu, zobaczyłem moją kochaną siostrę przyklejoną do Jane, która usilnie próbowała wyswobodzić się z uścisku pijanej studentki. Westchnąłem.

-Alex, proszę przestań molestować moją koleżankę z klasy - powiedziałem stawiając herbatę na stole.

-Nie molestuję jej - mruknęła Alex, ani myśląc o puszczeniu biednej Jane - Po prostu uwielbiam urocze dziewczyny.

Jane rzuciła mi błagalne spojrzenie, którego udawałem, że nie widzę. Nagle moja siostra się ożywiła i już wiedziałem co nastąpi.

-A może to twoja dziewczyna? Robcio w końcu sobie kogoś znalazł! Od jak dawna jesteście parą? No otwórzcie swoje serducha przed siostrzyczką.

-To zupełnie nie tak - powiedzieliśmy z Jane jednocześnie, tym samym beznamiętnym tonem.

-No, no jakie synchro - zaśmiała się jeszcze bardziej nakręcona.

-Widzę, że już ci lepiej. Rozumiem więc, że nie chcesz tej herbaty? - zapytałem zabierając kubek i kierując swoje kroki z powrotem do kuchni .

-Nie, nie, nie - zawołała za mną zrozpaczona Alex - Proszę Robcio, nie rób tego, strasznie mnie suszy.

-Myślałem, że wolisz kleić się do uroczych dziewczyn? - spytałem chłodno.

-Proszę o wybaczenie wielki Robercie Millerze bracie nad braty. - powiedziała niemal się kłaniając i składając dłonie jak do modlitwy.

Westchnąłem i podałem jej kubek.

-Wiedziałam, że mnie kochasz - powiedziała upijając łyk.

Jane skorzystała z okazji i odsunęła się na bezpieczną odległość z dala od mojej siostry. Alex zrobiła minę bitego psa gdy zobaczyła, że jej ofiara znalazła moment na ucieczkę, ale szybko wróciła do picia herbaty. 

-I co? - spytałem - Rzucił cię?

-No wiesz co Robcio? - rzuciła z wyrzutem - Bill to ten jedyny. Świetnie się dogadujemy.

To samo mówiła o czterech poprzednich... Podejrzewam, że tak za trzy dni wróci z płaczem.

-Tak swoją drogą to wy się już chyba poznałyście? - spytałem Jane, która jednak pokręciła głową.

-Od razu jak się obudziła, rzuciła się na mnie nie dając dojść do słowa.

Westchnąłem po raz kolejny.

-Tak więc... Alex to jest Jane, moja koleżanka z klasy. Jane to jest Alex moja beznadziejna starsza siostra.

-Robcio jest nie miły... - Alex zaczęła udawać szloch, co ja zbyłem tylko chłodnym spojrzeniem.

Potem już poszło z górki. Jane szybko przekonała się do Alex, która zaczęła opowiadać o swoim chłopaku. Ponieważ mnie ta rozmowa kompletnie nie interesowała, postanowiłem przygotować nam miejsce do spania. Rodzice akurat pojechali zająć się sprawami swoich firm, więc przez jakiś czas nie będzie ich w domu.

-Robcio... - jęknęła Alex na chwilę przerywając pogawędkę z Jane - Przynieś nam proszę coś słodkiego...

-Sama sobie przynieś - odpowiedziałem chłodno.

-Robert nie bądź taki - upomniała mnie Jane - Co z ciebie za gospodarz.

Nie dała się zgromić spojrzeniem. Kiedy ruszyłem grzebać w poszukiwaniu czekolady, którą ostatnio kupiłem, kątem oka dostrzegłem jak wymieniają się konspiracyjnymi spojrzeniami. Kiedy wróciłem do salonu trajkotały już jak najlepsze przyjaciółeczki.

-Ech... - westchnęła Alex - Innej nie było?

-Jak coś się nie podoba to mogę ją zabrać - zgromiłem ją chłodnym spojrzeniem i jeszcze chłodniejszym głosem.

-Przepraszam, zjemy z rozkoszą - powiedziała pokornie. 

Jane zaczęła się śmiać.

-Które z was jest tutaj starsze?

-Ho, ho - powiedziała napuszona Alex - Młody mógłby się jeszcze wiele ode mnie nauczyć.

-Wymień wszystkie 52 stany USA.

Po długim milczeniu, Alex rozpaczliwie złapała się ostatniej deski ratunku.

-Ty sam nie potrafisz ich wymienić.

-Prawda - przyznałem - Nie potrafię wymienić pięćdziesięciu dwóch bo jest ich tylko pięćdziesiąt jeden.

Alex spaliła buraka, a Jane nadal nie mogła zatrzymać śmiechu. Po chwili Alex sama do niej dołączyła. Nawet ja zacząłem chichotać.

Zaczęło robić się późno, więc zarządziłem położenie się do łóżek. Alex oczywiście zaczęła swoje spekulacje na temat czy ja i Jane nie jesteśmy przypadkiem parom, ale oboje szybko uzmysłowiliśmy jej, że jest w błędzie. W końcu zmęczenie wzięło nad nią górę i zasnęła tam gdzie siedziała.

-I po co ja przygotowywałem jej miejsce do spania... - mruknąłem zrzędliwie, na co Jane odpowiedziała tylko chichotem.

-Twoja siostra jest bardzo w porządku wiesz?

-Ta... wiem - mruknąłem otulając się kocem - Szkoda, że nasi rodzice nie wiedzą...

-Hm?

-Nie ważne - odwróciłem się szybko nie mając zamiaru odpowiadać.

I tak oto skończył się ten jeden, długi i męczący piątek. A miało być tylko gorzej...


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 06, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

OdludekWhere stories live. Discover now