Była sobota. Gilbert nie miał nic specjalnego dzisiaj do roboty, więc poszedł z Francisem i Antoniem do baru.
W sumie to już dawno nigdzie z nimi nie wychodził. Ale to było zrozumiałe... Bo w końcu Antonio i Francis mieli swoje państwa, czyli wiele ważnych spraw na głowie. A Gilbert kraju nie już nie miał...
Odrazu po wejściu do środka Gilbert zamówił piwo dla niego i Antonia oraz wino dla Francisa. Po krótkim czasie przyszedł razem z alkocholem do przyjaciół o siadł obok nich.
Męszczyźni od razu chwycili to co mieli i zaczęli pić. Gilbert pustym wzrokiem wpatrywał się w kufel z piwem.
- Coś się dzieje..? - najwyraźniej Hiszpan to zauważył.
- Nic, tylko się zamyśliłem! - Gilbert powiedział ciepło, choć z nutką fałszerstwa.
- Ach to dobrze~ - powiedział Antonio biorą dosyć duży łyk piwa. Francis tylko sie uśmiechnął i napił się wina.Przebywali tam dosyć długo, w tym czasie alkochol spożyty w dużych ilościach już dawno zaczął działać. Więc chłopaki ruszyli na parkiet i tańczyli. Napewno nie wyglądało to artystycznie, ale kto wie...
W pewnym momencie Gipbert wpadł na "genialny" pomysł. Postanowił napisać Roderichowi, co do
niego czuje.Chwycił za komórkę i zaczął pisać:
Gilbert: Szęść chfciałem cfi pofwiedzieci źe cję kofcham
Roderich: Gilbert, jesteś pijany. Gdzie jesteś? Przyjadę po ciebie.
Gilbert: F takfim fajńm baźę ńedaleko ćiebie
Roderich: Już Jadę. Czekaj, tylko nic sobie nie zrób.
Gilbert: Kórfa Rodi idźie na pifooPo tym odłożył telefon za blat stołi wtopił sie w tłum. Wszystko przed jego czami wirowało. Światła sie rozmazywały, ludzie byli tak jakby bardziej skrzywieni i miał wrażenie, że zaraz zemdleje lub zwymiotuje. Podparł się słupu i wyszedł na zewnątrz przed bar. Na niebie było widać mnóstwo gwiazd. Wpatrywał się w nie przez chwile, gdy nagle usłyszał czyjejś kroki i poczuł, że ktoś łapie go za ramię.
- Gilbert, wracamy do domu...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mało weny i problemy xD
dzikie rymy
~ adminka
CZYTASZ
Lepiej będzie beze mnie // aph PruAus
FanfictionNikt nie znał go naprawde. Ukrywał się za maską, która powoli go wykańczała.