Następnego dnia Gilbert wyszedł z domu. Za dużo emocji, za dużo zdarzeń... Przeklinał pod nosem, że nie zamknął wtedy drzwi na klucz. Mieliby wszyscy swój cholerny spokój!
Nie musieliby udawać pierdolonej uprzejmości i się martwić "Co z nim?".
Wkurzała go już ta udawana uprzejmość... A prawda była taka, że nigdy nikogo nie obchodził. Przychodzili tylko do niego dla własnej korzyści, w interesach....
Tak. Tego nie dało się inaczej ująć. Miał dosyć tej "maski", że musiał zakrywać swoje prawdziwe uczucia.
Czuł się jak rozbita szklanka. Był jak nikomu nie potrzebne kawałki szkła...
Przynajmniej tak mu się wydawało...
Pieprzony szklany zamek, w którym był zamknięty.
Miał ochotę ze sobą skończyć. Tu i teraz. Nie ciągnąć tej szopki ani chwili dłużej. TAK! TO JEST MYŚL!
Skierował się w stronę starych ruin znajdujących się w lesie.
Patrzył na pojedyncze zburzone mury. Pozostałości, które nigdy nie złączą się w całość. Heh... Właśnie tak wyglądał Gilbert od strony psychicznej... Tak....
Wyblakłe, czerwone oczy nerwowo rozglądały się po okolicy.
Ale naprawdę tylko to mu pozostało?
Gdzieś w środku jeszcze wierzył w "lepsze jutro".
Ale z czasem te "światełko w tunelu" znikało...
Wszystko było tak jakby we mgle... Pieprzony sen... Nadzieje... Myśli... Uczucia... Wszystko co ludzkie było teraz złe...
Wszystko było w nieładzie.
Jak w cholernym śnie...
Usiadł na kamieniu i wyciągnął z plecaka kartkę. Po dłuższych poszukiwaniach - długopis.
I zaczął pisać...
Za dużo czasu minęło, a ja nadal się ukrywam. Nie mogę wam powiedzieć prawdy. Nie chcę zepsuć chociaż tych resztek "więzi".
Ale chcę, żebyście wiedzieli... Nie mogę powiedzieć, ale napiszę...
Kiedy do cholery wreszcie przestaniecie udawać? Cholera! Przynajmniej moglibyście być szczerzy! To by naprawdę dużo zmieniło.
To wszystko zabija mnie od środka.
Pierdolone uczucia.
Wzrok tych wszystkich ludzi, którzy zginęli z mojej ręki utkwiony we mnie. Przeszywający od środka i wywołujące pieprzone wyrzuty sumienia.
Nienawidzę tego, okej?
I jeszcze ty Roderich. Szkoda tylko, że przez te wszystkie lata nie zauważyłeś tego. Tego, że Cię kocham idioto!
Ale wiesz, co? Nie potrzebuję twojego pieprzonego uczucia. Zniknę i wreszcie będziesz miał swój cholerny spokój!
Mam dosyć! Rozumiecie?
Kilka pojedynczych łez spłynęło po bladych policzkach. Podkrążone oczy były zwrócone w stronę kartki. Złożył kartkę i schował do plecaka.
Pobiegł w stronę domu. Dom był pusty-jak przypuszczał.
W środku nie było nikogo, tak jak przypuszczał. Odłożył plecak na podłogę. Karteczkę z listem położył na stole w salonie. Wyciągnął z szafki wódkę i zamknął się w swoim pokoju.
Pił dużymi łykami. Nie zastanawiał się nad niczym sensownym.
Kiedy wypił sporą ilość z butelki, popatrzył w stronę szafki. Leżał tam pistolet. Doczołgał się tam i chwycił broń.
Przyłożył ją sobie do głowy.
///////////////////////////
Książka nadal zawieszona, ale chwilowy napływ weny połączony z potrzebą odreagowania wszystkiego, zamienił się w to gówno.
Przyznam szczerze, że przez ten tydzień stało sie wiele dobrego i też złego.
Tylko szkoda, że kiedy ja potrzebuje to nie ma nikogo bliskiego...
[Edit]
Wyżalam się w książce?! Kurwa! Przepraszam was!~adminka
CZYTASZ
Lepiej będzie beze mnie // aph PruAus
FanfictionNikt nie znał go naprawde. Ukrywał się za maską, która powoli go wykańczała.