#1

300 33 0
                                    

- Cholera no! - szepnął Luke, tym razem trochę zbyt głośno uderzając pięścią w ławkę. Właśnie przegrał z Thalią siodmą partię w kółko i krzyżyk.
- Eisenhower... - upominała go z rezygnacją pani Smith - nauczycielka od wiedzy o społeczeństwie.
- Już, pani profesor.
- Nie już, tylko...?
- Przepraszam. - mruknął.
-Wygrałam. Znowu. - szepnęła do chłopaka Thalia, uśmiechając się złośliwie.
- Zamknij się. - powiedział Luke, szturchając dziewczynę pod ławką. Thalia zaśmiała się pod nosem, po czym spojrzała z nadzieją na zegarek. Jeszcze tylko pięć minut do końca tyrady o polityce zagranicznej, którą ciągnęła pani Smith, choć oczywistym było, że podczas przedostaniej, piątkowej lekcji absolutnie nikt jej nie będzie słuchał.
- Psst... Thalia! - czerwonowłosa poczuła, że jej przyjaciółka trąca ją w plecy.
- Co jest? - spytała, odchylając się lekko do Cami.
- Podobno matma ma być odwołana. - oznajmiła Thalii. W tym samym momencie drzwi klasy otworzyły się i stanął w nich pan Murphy, dyrektor szkoły.

- Drodzy uczniowie, ostatnia lekcja jest odwołana, gdyż wasz matematyk nie jest dziś zdolny do pracy. - oznajmił mężczyzna, wodząc zmęczonym wzrokiem po klasie.
- Kogoś tu chyba kac męczy... - uśmiechnął się pod nosem Luke, na co uczniowie parsknęli śmiechem.
- Panie Eisenhower, stęsknił się pan za moim gabinetem, prawda? - spytał ostrzegawczo dyrektor.
- Nawet bardzo, ma pan tam wygodny fotel. - odparł chłopak z szelmowskim uśmieszkiem.
- Eisenhower, że ja cię jeszcze trzymam w tej szkole... W każdym razie, po tej lekcji idziecie do... - zanim dokończył, przerwał mu zbawienny dźwięk dzwonka, który oznaczał dla uczniów wolność. Wataha licealistów wybiegła prosto na korytarz, prawie tratując drobną panią Smith.
- Mówiłam. - powiedziała radośnie Cami.
- Co za szczęście... Obiecał, że mnie dziś przepyta, za to czytanie Silmarillionu pod ławką... - westchnął z ulgą Will.
- Musisz się, debilu, nauczyć czytać tak, żeby nikt cię nie widział. - zaśmiała się złośliwie Thalia, po czym razem z przyjaciółmi zeskoczyli z niskich schodków prowadzących na zewnątrz szkoły.
- Muszę kupić bilety, poczekacie na mnie? - spytała czerwonowłosa, wskazując głową na oddalony o kilka metrów kiosk.
- Tylko szybko. - odparł Luke.
Thalia ruszyła żwawym krokiem do sklepu, jednocześnie przeszukując kieszenie w poszukiwaniu pieniędzy.
- Dzień dobry, bilet czterdziestominutowy ul... - urwała Thalia, gdy zobaczyła kto stoi za ladą. Przyzwyczajona do strasznego pana Browna, była zszokowana obecnością młodego i wysokiego chłopaka o długich, brązowych włosach oraz ciemnych oczach.
- Ulgowy? - dokończył z uśmiechem brunet.
- Dokładnie. - odparła lekko speszona dziewczyna.
Chłopak, który był w trakcie wyjmowania pliku biletów, spostrzegł logo zespołu The Offspring widniejące na ubraniu Thalii i oznajmił z lekkim uśmieszkiem:
- Ładna koszulka.
- Dziękuję... Lubisz... em, znaczy - odparła lekko zakłopotana dziewczyna - lubi Pan Offspring? - spytała czując, że jej policzki stały się bardziej czerwone niż jej obecny kolor na głowie.
- Pan? Nie jestem aż tak stary. - brunet puścił jej oczko, na co wnętrzności Thalii ścisnęły się w ciasny supeł.
- Ja... Znaczy... - wybąkała dziewczyna, nie do końca wiedząc co powiedzieć. Cała jej pewność siebie uleciała przez otwarte drzwi sklepu.
- Proszę, twój bilet. - powiedział chłopak, wręczając jej papierek. Thalia zapłaciła należną kwotę i mruknęła nieśmiało:
- Dziękuję.
- Do zobaczenia, czerwony łebku. - uśmiechnął się.
- Do zobaczenia. - powiedziała cicho dziewczyna, odwzajemniając uśmiech. Szybko wyszła z kiosku czując, że jej policzki dalej płoną.
- THALIA SIĘ RUMIENI! - dopadła dziewczynę Cami, szczerząc się jak wariatka.
- Wydaje ci się... - bąknęła Thalia, aczkolwiek nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wdzierał jej się na usta.
- Wyglądasz jak truskaweczka. - uśmiechnął się złośliwie Will.
- Zamknij się, Roszpunko. Chodźmy lepiej na przystanek. - zaproponowała Thalia.
- Po co? - spytała Cami.
- Skoro odwołali nam ostatnią lekcję... - zaczął Luke.
- A jest piątek... - dodał Will.
- To Bunkier na nas czeka. - skończyła Thalia. Udawanie się w piątkowe wieczory do rockowo - metalowego pubu o nazwie Bunkier stało się swoistą tradycją grupki przyjaciół, pomimo tego, że dojazd tam zajmował im średnio półtorej godziny.
- Ooo... - westchnęła Cami, doznając nagłego oświecenia. Cała czwórka udała się w stronę przystanku, podczas gdy słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Thalia, nie dając po sobie tego poznać, czuła, że ten dzień dopiero się rozkręci.

Dwa Metalowe SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz