Wróciła do domu. Głucha cisza doprowadzała ją do szaleństwa. Mama Magdy zamknęła drzwi i ruszyła w stronę łazienki, pod prysznic. Nie zdążyła nawet odkręcić wody. Na lustrze widniał napis, namalowane na czerwono litery mówiły - " Ona jest moja, odebrałaś mi ją, pożałujesz tego!" - patrzyła na to i już wiedziała, że jej najgorszy koszmar się spełnił. Wyciągnęła z torebki telefon i zadzwoniła na policję.
Przyjechali niedługo później. Komisarz Anna podeszła do Pani Beaty, która siedziała na kanapie w salonie. W jej oczach były łzy.
- Pani Beato, zapewnimy Pani ochronę. Nie pozwolimy by cokolwiek się Pani stało..
- On tu był.. - przerwała jej.
- Nie dopuścimy by stało się to ponownie.
- Nie rozumie Pani - spojrzała w jej oczy - Ja wiem kto to jest.
Komisarz Anna zdziwiona patrzy na Beatę.
- Mój były mąż.. - zakryła twarz dłońmi i zaczęła szlochać.
Anna położyła dłoń na ramieniu kobiety, wyraźnie jej współczując. Jednak myśli nie dawały jej spokoju.
- Pani Beato, czy jest Pani w stanie pojechać z nami na komendę złożyć nowe zeznania? Widzę, że Pani coś wie. A jeśli mamy odnaleźć pańska córkę wszelkie informacje są ważne.
- Oczywiście, pojadę. Tylko wezmę parę rzeczy ze sobą.Już na komendzie, mama Magdy zaczęła opowiadać komisarz Annie.
- To zaczęło się wiele lat temu. Gdy Madzia miała 7 latek. Zauważyłam, że mój mąż Jarek inaczej niż zwykle patrzy na nią. Jego spojrzenie było jak spojrzenie szaleńca. Próbowałam sobie wyobrazić, że to nieprawda, że tylko mi się wydaje. Niestety gdy Madzia kończyła 8 lat przyłapałam męża jak trzymał rękę po wewnętrznej stronie uda mojej córki, która siedziała mu na kolanach. Wtedy wiedziałam że to zły znak. Wkrótce dostał propozycję pracy za granicą. Za moją namową ją przyjął. Zjazdy do kraju były co pół roku tylko na dwa tygodnie. Dzięki temu mogłam chronić swoją córkę. Gdy miała 11 lat i mąż przyjechał jak zwykle po pół roku chciał ją zabrać "na wycieczkę" jak twierdził, pod moją chwilową nieobecność w domu. Jeszcze tego dnia wyszłam z mężem na spacer. Podczas którego pokazałam mu papiery rozwodowe. I zabroniłam zbliżać się do córki. Następnego dnia wyjechał zostawiając mi informację, że mogę zapomnieć o rozwodzie. Córce oczywiście wytłumaczyłam, że musiał pojechać szybciej. Rok nie było żadnej informacji z jego strony. Gdy zadzwoniłam do jego firmy mówili, że od roku go nie było w pracy. Zaginął. Gdy minęło pół roku od tego wydarzenia, a o nim nadal nie było żadnej informacji czy żyje. Powiedziałam córce, wszystko omijając fakt, o który podejrzewałam męża. Przyjęła dosyć spokojnie, w końcu ojciec w jej życiu uczestniczył prawie wcale. Myślałam, że nie żyje, ale teraz już nie jestem tego taka pewna. Najwidoczniej to jego sprawka. To porwanie. Od zawsze czuł coś więcej niż tylko miłość ojcowską do córki.
- Rozumiem. Przykro mi to słyszeć. Jednakże dzięki tym informacją wiemy już, że to pański mąż za tym stoi i w końcu możemy rozpocząć konkretne poszukiwania. Myśli Pani, że Julię też mógł porwać?
- Nie mam pojęcia, lecz nie wątpię czy jest do tego zdolny. Jest szalony.
- Jeszcze jedno. Czy pamięta Pani miejsce w którym powiedziała Pani do męża o rozwodzie?
- hmm.. To było koło torów kolejowych, jest tam taka ścieżka. Wokół same opuszczone budynki. Rzadko kiedy ktokolwiek tamtędy chodzi. A zależało mi na odrobinie prywatności.
- Sądzę, że to może być to miejsce w którym dziewczyny widziały "świra", o którym wspominały. Możliwe, że owy "świr" to właśnie Pani mąż. Oczywiście bez obrazy dla Pani. Możliwe, że przywiązał się z tym miejscem i gdzieś tam przyglądał się dziewczyną. W każdym razie, dziękuję za te informacje. Gdy trafimy na trop lub będziemy mieć więcej pytań zadzwonimy.
- Dziękuję. Błagam znajdzcie ją. Skrzywdzi ją w najgorszy z możliwych sposobów... - mówiąc to łzy popłyneły po jej policzkach.* Obudziłam się. Znajoma żarówka nad głową nadal świeciła. Przypomniałam sobie, że widziałam jak w ciemnościach piwnicy ten mężczyzna znikł i po chwili przyniósł wodę. Może jest tam jej więcej. Albo znajdę coś do jedzenia albo obrony.
Pomimo iż byłam cała obolała wstałam i trzymając się ściany przesuwałam się powoli w kierunku ciemności. Gdy już się tam znalazłam nadal trzymając rękę na ścianie po omacku macałam przestrzeń drugą. Natknąłem się na jakąś szafę. Powoli szukałam uchwytów. Nie mogłam ich znaleźć. Szukałam dalej. Wtedy usłyszałam kroki na schodach. W głowie miałam tylko jedno - idzie tu!Przerażona zawróciłam. Niestety o coś zachaczyłam nogą i wywróciłam się do przodu,rozkładając się na ziemi. Hałas jaki temu towarzyszył przywołał mężczyznę jeszcze szybciej. Po chwili otworzyły się drzwi. Światło oślepiło mnie.
- Co ty wyprawiasz do cholery?!
Podszedł do mnie i jedną ręką powoli unosił mnie w górę. Zawyłam z bólu. Wtedy rozejrzałam się wokół i zobaczyłam przewrócone drewniane krzesło o które najwidoczniej się przewróciłam. Dostrzegł w którym kierunku patrzę :
- Widzę, że spieszy Ci się na krzesło. To dostaniesz czego chcesz.Przerażona nie potrafiłam nic wydusić z siebie. Zdarta skóra na rękach i kolanach szczypała. Jedną ręką chwycił mój nadgarstek drugą podniósł krzesło. Postawił je i kazał usiąść, zrobiłam co kazał. Bałam się więc nawet nie patrzyłam na niego. Po chwili zabierając moje ręce do tyłu przywiązał za nadgarstki do oparcia. Nogi za kostki do nóg krzesła. Stojąc przede mną. Uniósł moją twarz ku swojej :
- A więc zacznijmy zabawę..
![](https://img.wattpad.com/cover/99587030-288-k961247.jpg)
CZYTASZ
Porwana we śnie
Mystery / Thriller"Gdzie ja jestem.? Co się dzieje? Wszędzie tylko ciemność. - Mamo! MAMO! Mamusiu.. Łzy popłyneły po mych policzkach. Nagle usłyszałam trzask otwieranego zamka w drzwiach. Podkuliłam nogi. Drzwi się otworzyły, oślepił mnie strumień światła. - Za...