- Ona jest w ciąży...
* Rano obudziłam się z kolejnymi mdłościami.
Zaczęłam mieć tego dość.
Rano pielęgniarka, która zazwyczaj bardzo sympatycznie przychodziła dać mi kroplówkę teraz była jakaś nieobecna.
Dziwiło mnie to.
(Może ktoś umarł?) pomyślałam, ale wolałam nie pytać o to.Po powrocie z toalety czekała na mnie herbata i na talerzu jakże skromne dwie kromki chleba z odrobiną masła i dwoma plastrami szynki.
(Czyżby przyszła specjalnie gdy mnie nie było? Czemu ludzie mnie nagle zaczęli unikać? A może to tylko mi się wydaje?) myśli wirowały.Wkrótce potem jak zjadłam pojawiła się kobieta która zbiera naczynia po śniadaniu ze wszystkich sal.
Otworzyła drzwi spojrzała na mnie.
Rzekła dzień dobry i nie patrząc mi w oczy podeszła po to co miała zabrać.
Głupia nie jestem.
Dostrzegałam jej zachowanie.
Jakby bała się na mnie patrzeć..
Tylko dlaczego?
Już miała się odwrócić i wyjść gdy zapytałam :
- Przepraszam! Może mi pani powiedzieć czy coś się stało? Mam wrażenie, że wszyscy jacyś smutni..
Stojąc z tym talerzem w dłoni nadal nie patrząc mi w oczy tylko gdzieś przed siebie nabrała powietrza do płuc i rzekła.
- Kochana, jeśli martwisz się, że ktoś umarł, to niee.. Nic takiego na szczęście nie miało miejsca. Odpoczywaj i nie martw się dziś koło 12 pójdziesz do lekarza. - pod koniec swojego zdania spojrzała szybko mi w oczy uśmiechając się blado i ruszyła w stronę metalowego wózka. Po chwili znikła za drzwiami.
Właściwie nie odpowiedziała na moje pytanie.
Sprytnie zmieniła zdanie.
Ale moment..
Dziś mam lekarza?
Nie przypominam sobie.
Wzruszyłam ramionami.
A może.. Ten czas tak leci, że już nie pamiętam.
Gdzieś w środku czułam irracjonalny lęk przed tym spotkaniem.
Miałam wrażenie, że coś się stanie.
Niekoniecznie dobrego.Niewiele później postanowiłam przejść się po korytarzu.
Zwyczajnie dupa mnie już bolała od tego siedzenia.
Chodziłam po korytarzu na którego jednym końcu znajdowało się wielkie okno z widokiem na główny plac przed szpitalem.
Postanowiłam postać chwilę.
Mój wzrok patrząc po ludziach przechadzających się to tu to tam nagle zatrzymał się na jednej postaci.
Postać tak szła w towarzystwie jeszcze innych dwóch.
Zamarłam.
Łzy popłyneły po mych policzkach gdy ujrzałam swoją mamę wraz z komisarz Anną prowadzącą co prawda w kajdankach Wojtka.
Czułam się taka szczęśliwa widząc go całego i zdrowego.
Gdy tylko weszli do budynku wróciłam do sali.
Czekałam na nich.
Minęło 15 minut i zaczęłam się niepokoić.
Minęło kolejne pięć a ich dalej nie było.
(a może przyszli z innego powodu?) myślałam.
Gdy była za 11:55. drzwi się uchyliły.
Do sali weszła mama. Sama.
Nie dając po sobie poznać udałam zaskoczenie.
Widząc ukrywany przez uśmiech na jej twarzy jakby strach byłam pewna, że coś się wydarzy.
Mama oznajmiła mi, że pójdzie ze mną na rozmowę z lekarzem.
Zgodziłam się i ruszyłam powoli.
Będąc na końcu korytarza skręciłyśmy w lewo i naszym oczom ukazały się drzwi.
Na tabliczce widniało.
Lekarz. Alicja Krajewska.
Zapukałam. Słysząc "proszę!" weszłyśmy do środka.
Wskazała mi gdzie mam usiąść.
Mama stanęła za moimi plecami gdy już usiadłam na przeciwko dość młodej lekarki.
Położyła dłonie na moich ramionach a lekarka zaczęła :
- Madziu poprosiłam byś tu przyszła ponieważ musimy wykonać pewne badanie.. Ono rozwieje ewentualne wątpliwości.
- Co to za badanie?
- usg podbrzusza.. Mu..
- To przez te mdłości? - przerwałam jej.
- Tak. Musimy się upewnić.
- Ale czego upewnić?
- Nie chcemy niepotrzebnie cię stresować. Pozwolisz wykonać to badanie.?
Byłam zdezorientowana, ale się zgodziłam.
Przeszliśmy do innej sali.
Położyłam się na specjalnym fotelu.
Lekarka kazała podciągnąć bluzkę.
Wtedy zobaczyły moje rany po cięciach.
Całkiem o nich zapomniałam.
Spotkałam wzrok mamy.
Była zmartwiona.
Widziałam w jej oczach jak bardzo jej przykro.
Zaczęłam żałować, że to zrobiłam.
Byłam samolubna.
Lekarka nic nie powiedziała.
Ostrzegła mnie jedynie, że może być nieprzyjemne.
Nałożyła bardzo zimny żel i patrząc w monitor urządzenia stojącego obok po chwili westchnęła ciężko.
Mama stała obok i również wpatrywała się w monitor.
Tylko ja skakałam wzrokiem między mamą a lekarką i nie mogłam pojąć co się dzieje.
Lekarka obróciła twarz w moim kierunku i zaczęła spokojnym tonem patrząc mi w oczy :
- Madziu.. Teraz już mamy pewność..
- Pewność czego? - zapytałam.
- Że jesteś w ciąży...(KURWA Mać!)
Wytrzeszczyłam oczy.
Że niby co?
Nie! To niemożliwe!
Jestem za młoda!
Nie mogę być matką!
Serce biło dwa razy szybciej.
Zrobiło mi się gorąco i jednocześnie słabo.
Mama złapała mnie za rękę.
Spojrzałam na nią.
Miała w oczach łzy.
Mimo tego rzekła :
- Spokojnie kochanie, wszystko będzie dobrze.
" będzie dobrze"?!
Chyba kpisz..
Nie mogłam przyjąć tego do wiadomości.
Chciałam by to był sen.
By to wszystko było tylko głupim snem.Lekarka zaczęła niepewnie:
- Madziu jest jeszcze jedna sprawa..
-urwała jakby czekając na moją reakcję. Ale tylko popatrzyłam nie mogąc nic powiedzieć. - Policja przyprowadziła dziś Pana Wojciecha na badania. Musimy ustalić kto jest ojcem tego dziecka..
- Czy mogę się z nim zobaczyć?
- Madziu nie sądzę..
- Błagam! Chcę tylko porozmawiać.. Nic więcej.
W tym momencie odezwała się mama :
- Skarbie, jeśli z badań wyniknie, że to on jest ojcem zrobię co w mojej mocy byś mogła z nim porozmawiać. Teraz powinnaś odpocząć.Niechętnie przystałam na tą opcję.
Wkrótce wróciłam do swojej sali.
Akurat podawali obiad.
Zjadłam zupę mimo iż mój żołądek skurczył się do wielkości orzeszka.
Wciąż męczyło mnie jedno:(A co jeśli ojcem tego dziecka jest mój "ojciec"?!) *
____________________________________
Moi drodzy, jak myślicie kto będzie ojcem dziecka?
A ja przepraszam, że tak rzadko tu się coś pojawia.Pozdrawiam wszystkich czytających ❤

CZYTASZ
Porwana we śnie
Misteri / Thriller"Gdzie ja jestem.? Co się dzieje? Wszędzie tylko ciemność. - Mamo! MAMO! Mamusiu.. Łzy popłyneły po mych policzkach. Nagle usłyszałam trzask otwieranego zamka w drzwiach. Podkuliłam nogi. Drzwi się otworzyły, oślepił mnie strumień światła. - Za...