Rozdział XIII

119 12 0
                                    

Policjanci sprawdzali trzeci dom.
Drzwi otworzył im młody chłopak.
Komisarz Anna podała mu nakaz jednocześnie dając znać reszcie, że mają wchodzić.
Trzech poszło na tyły.
Czworo wraz z komisarz Anną przeszukali dom.
Kiedy nic nie znaleźli na parterze ani piętrze zapytali o piwnicę.
Jeden z nich zszedł na dół.
Gdy zobaczył troje drzwi od razu zaczął je sprawdzać.
Jedne okazały się być zamknięte.
Wrócił na górę głośno oznajmiając:
- Tam na dole jedne są zamknięte.
Wtedy młody chłopak do komisarz Anny zwrócił się szeptem :
- Ona tam jest zamknięta w piwnicy razem z nim, pewnie już was usłyszał jeśli teraz spróbujcie tam wejść na pewno zrobi jej krzywdę.. Pozwólcie mi go tu zwabić.
- Niby czemu? A po za tym jak? - była szczerze zaskoczona reakcją młodego.
- Część z was odjedzie by myślał, że pojechaliście. Reszta schowa się a ja zejdę na dół by go przekonać, by wyszedł na górę.
- A co mu powiesz, jak zapyta czemu tam nie weszliśmy? - zapytała dociekliwie.
- Wymyślę coś. Proszę uwierzcie mi, ja chcę dla niej jak najlepiej, a jego znam.. Pozwólcie mi.
- Dobra, niech będzie. - rzekła po chwili namysłu. Postanowiła mu zaufać.
Wskazała kto zostaje kto jedzie.
Po chwili wszyscy byli na swoich miejscach.
Chłopak zszedł na dół.
Stojąc pod drzwiami zawołał jednocześnie głośno pukając w drzwi.
- To ja! Otwórz drzwi!
Głos ze środka się odezwał.
- Poszli?
- Tak!
- Co Im powiedziałeś? Że tu nie weszli?
- Zacząłem tłumaczyć, że te drzwi mi się zepsuły i muszę wymienić zamek gdy  nagle dostali jakieś wezwanie i szybko wyszli..
Zapadła chwila ciszy.

* Leżałam wciąż uwiązana gdy rozmawiali przez drzwi.
Brunet był wyraźnie zaniepokojony.
Ale w końcu się poddał i podszedł do drzwi.
Przekręcił klucz i otworzył drzwi przed Wojtkiem.
Nawet na mnie nie spojrzał od razu podszedł do bruneta i cicho rzekł :
- Musisz coś zobaczyć, nie chcę mówić przy niej. - zrobił gest, by poszedł z nim na górę.
Brunet poważny jak nigdy dotąd kiwnął głową i odwrócił się do mnie.
- Leż grzecznie - powiedział i razem z Wojtkiem zniknęli za drzwiami zamykając je ponownie na klucz.
Gdy ich kroki ucichły na górze nagle rozniósł się hałas.
Wyraźnie kilka osób kręciło się na górze głośno rozmawiając.
Wtedy dotarło do mnie, że Wojtek go oszukał.
Łzy popłyneły po mych policzkach.
W końcu będę wolna.

Gdy trochę ucichło kroki rozległy się po schodach na dół.
Po chwili w drzwiach stanął Wojtek.
Uśmiechnął się szeroko.
Za nim stała policjantka.
Dopiero teraz ujrzałam, że ma spięte z tyłu ręce kajdankami.
Podszedł do mnie a ja rzuciłam się mu w ramionach płacząc jeszcze bardziej.
Nie mogłam uwierzyć, że to koniec.
Gdy przycisnęłam rękę do jego pleców zabolała mnie rana pod bandażem.
Całkowicie zapomniałam, że tam jest.
Gdy podniosłam wzrok na policjantkę ta uśmiechnęła się blado.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że jestem naga od góry do pasa.
Widząc moją reakcję podała mi swoją kurtkę. Okryłam ramiona zasłaniając się.
- Madziu musimy iść.. - zaczęła.
- Co z nim będzie? Co z Wojtkiem?-przerwałam jej patrząc to na nią to na niego.
- Spokojnie.. - rzekł.
- Musimy go przesłuchać - powiedziała policjantka.
- On jest niewinny.. Ja.. Ja nie wrócę bez niego.
- Magda - zwrócił się do mnie patrząc prosto w oczy - nie przejmuj się mną.. Twoja mama pewnie się martwi..
- Ale..
- Żadnych ale. Gdy tylko będę mógł się z tobą skontaktować to to zrobię. Obiecuję.
Łzy znów popłyneły.
Policjantka tylko na nas patrzyła.
Ucałowałam go w policzek ostatni raz tuląc się do jego piersi i wstałam powoli.
- A więc idziemy? - zapytała.
- Taak.

Podeszła do mnie biorąc mnie pod ramię.
Trzymając się kurczowo jej ramienia oraz Wojtka stawiłam pierwsze kroki.
Byłam osłabiona, każdy krok był nie lada wyzwaniem.
Gdy pokonaliśmy schody na górze stało dwóch policjantów.
W drzwiach kolejnych dwoje.
Wszyscy patrzyli tym współczującym wzrokiem.
Dwóch pierwszych wzięło Wojtka za ręce i wprowadziło z domu od razu do radiowozu.
Ostatni raz spojrzałam mu w oczy.
Policjantka przedstawiła się jako Komisarz Anna, wyszłam razem z nią na zewnątrz.
Tam czekała karetka.
Od razu kilku ratowników podeszło w moją stronę.
Pomogli mi wsiąść.
Położyli.
Zadawali pytania.
Dużo pytań.
Podłączyli kroplówkę.
Odwinęli już szary bandaż z mojej ręki.
Oparzenie na kształt litery M nie wyglądało najlepiej.
Jeden z ratowników medycznych spojrzał marszcząc brwi.
- M.. - szepnął cicho. - trzeba opatrzeć. Trochę zapiecze - przyłożył wacik, a skóra faktycznie gwałtownie zapiekła.
Od razu do głowy napłynęło wspomnienie gdy brunet to robił.
Sama nie wiedziałam dlaczego to zrobił i co to ma właściwie znaczyć.
(Skrót od" Moja ", czy może mojego imienia?! A może jego?!)

W szpitalu po masie pytań, odpowiedzi, badań, leżąc już na sali otworzyły się drzwi w których pojawiła się komisarz Anna.
- Masz gościa - rzekła otwierając szerzej drzwi. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
W drzwiach stała Mama.
Jej oczy od razu zalśniły od łez.
Podeszła do mnie łapiąc za dłoń.
- Jezu Chryste.. Jesteś cała.. Moje dziecko.. Moje kochane dziecko..
Płakała gładząc mnie po włosach.
Przytuliła mocno.

- Już nigdy Cię nie skrzywdzi..
- Mamo?
- Tak słońce?
- Kim on był?
- Nie poznałaś go? - zapytała zdziwiona.
Komisarz, która wciąż stała w drzwiach pozwalając nam cieszyć się sobą teraz podeszła bliżej.
- Madziu.. Wiesz kto cię porwał? - zapytała Anna.
- Nieee.. - odpowiedziałam zdziwiona.
Skąd mam niby to wiedzieć?!
Nie raczył się przedstawić!
O co chodzi?
Czemu nagle zapadła taka cisza..
Kim on do cholery jest.
- Mamo.. - lekko poirytowana zapytałam donośniej - Kim on był?!
- Twoim ojcem.. *

_____________________________________
Ogłoszenia parafialne.
A tak poważnie to,niestety zaczynam pracę i czasu będę mieć jeszcze mniej niż poprzednio.
Częstotliwość dodawania rozdziałów się przedłuży.
Będę się starać jak mogę:)
Pozdrawiam!
Autorka :)

Porwana we śnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz