V. Bloody kiss

2.6K 143 104
                                    

Pokój, który od dziś miał należeć do mnie był niewielki, ale przytulny. Jego ściany miał kolor intensywnej purpury, meble zaś miały kolor jasnego dębu. Przywoływał mi na myśl rodzinny dom. Z tą różnicą, że tu miałam szansę, by poczuć się jak w prawdziwym domu, a nie klatce, z której bezskutecznie próbowałam uciec. 

Bezwładnym ciałem opadłam na duże łóżko i odetchnęłam z ulgą czując pod palcami miękką, pachnącą pościel, a nie drapiący koc na starej pryczy w Arkham. Byłam wolna. Fizycznie i psychicznie. To wszystko wydawało się pięknym snem, z którego jednak nie chciałam się budzić. Pragnęłam, by trwał on jak najdłużej. Z zamyślenia wyrwało mnie ciche, lecz zdecydowane pukanie do drzwi.

-Otwarte - krzyknęłam.
-Cześć, księżniczko - zza drzwi wyłoniła się znajoma ruda czupryna - Tęskniłaś?
-Nie widziałam Cię raptem 15 minut i muszę przyznać, że był to najlepszy czas w moim życiu - przewróciłam oczami - Czego chcesz, Valeska?

-Ohh, niemal mnie to zabolało, baby doll - zaśmiał się - Wiesz, że teraz będziemy mogli spędzać więcej czasu razem? Wyobraź sobie: wspólne mieszkanie, mordowanie, wieczory. Będziemy jak stare, dobre małżeństwo - mówił, a jego niezdrowa ekscytacja rosła.
-Po pierwsze: nie mieszkamy razem, tylko w oddzielnych pokojach, po drugie: nie mam zamiaru mordować, o ile nie będzie to konieczne, po trzecie: nie słyszałam, abym miała jakikolwiek nakaz spędzania czasu z tobą, po czwarte: irytuje mnie twój dziwny fetysz nazywania mnie księżniczką lub baby doll, więc po prostu przestań - wyjaśniłam, czując narastającą wewnątrz agresję - Rozumiesz?

-Podejrzewam, że nigdy nie zrozumiem - zaśmiał się maniakalnie, po czym jednym ruchem przygwoździł moje ciało do łóżka - Nie bój się mnie. Nie chcę cię skrzywdzić, gorgeous - powiedział miękko. Czyżby?

-Nie interesuję mnie to, czego chcesz, a czego nie chcesz - odpowiedziałam, unikając kontaktu wzrokowego.

-Dlaczego się bronisz? - zapytał, a w jego oczach dostrzegłam ciekawość.
-Nie znam cię, Jerome i obawiam się, że nie chcę poznać. Jesteś chory - ostatnie słowa wypowiedziałam niemalże szeptem. Byłam przerażona nieustanną huśtawką jego nastrojów.
-Nie. Jestem. Chory - wycedził przez zęby, zniżając głos - Jesteś niegrzeczna, a więc muszę wpoić ci kilka podstawowych zasad dyscypliny - zaśmiał się, po czym gwałtownie zacisnął dłonie na moich nadgarstkach - A to dopiero początek, wiesz o tym? - zacisnęłam oczy, modląc się, by odpuścił.
-Wyzwij mnie, pobij, a nawet zabij. Nie boję się ciebie - skłamałam.
-Nie toleruję kłamstwa - syknął, zaciskając palce na moich nadgarstkach - Widzę przerażenie w twoich oczach. Boisz się, że jednym ruchem rozpruję twoje różowe gardełko. W myślach już wyobrażasz sobie jak krztusisz się krwią i powoli umierasz... - przerwałam mu soczystym splunięciem.
-To było zaskakująco przyjemne, baby doll, zrób to jeszcze raz - odpowiedział, próbując wytrącić mnie z równowagi i zachęcić do dalszego działania. W myślach policzyłam do trzech, po czym z całej siły uderzyłam go głową z nos. Przyniosło to niemal natychmiastowy efekt, gdyż w jednej sekundzie wyswobodziłam dłonie z jego silnego uścisku i odsunęłam się najdalej, jak tylko mogłam.
-Księżniczko - krew rozlała się po niemal całej jego twarzy, zaś on sam wybuchnął histerycznym śmiechem - Dobra robota, ale moja kolej - oczekując na cios, poczułam jego gorące wargi na swoich. Metaliczny posmak niemal natychmiast wdarł się do moich ust, nie wywołując jednak obrzydzenia, a coś na kształt dziwnego podniecenia. Początkowo pocałunek był delikatny, jednak szybko zmienił się w pełen pasji, a wręcz agresywny. Między kolejnymi ruchami łapczywie nabierałam powietrza do płuc - uduszenie podczas pocałunku nie byłoby najlepszą formą zakończenia mojego 19-letniego życia.

-Mówiłem, że nigdy bym cię nie skrzywdził, księżniczko - wymamrotał odsuwając się od mojej twarzy. Huśtawka emocjonalna zadziała po raz kolejny, gdy wściekłość zastąpiło opanowanie - Wierzysz mi?
-Wierzę - skinęłam niemal niewidocznie, na co Jerome uśmiechnął się niczym mały chłopiec. Bez słowa wstał i udał się do wyjścia,  obdarzając mnie uprzednio jednym, przepełnionym smutkiem spojrzeniem.

book one ● insanity is contagious ● jerome valeskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz