Rozdział 9 "Włoska mafia"

136 18 0
                                    

Przycupnęłam na brzeżku kanapy, by w razie czego być gotowa dać nogę. Kompletnie nie ufałam końskiej części Chejrona, mimo że ludzka wydawała się opanowana, pomimo gniewu.

Centaur robił herbatę w kuchni, podczas gdy ja walczyłam z sennością. Zimnymi rękoma dotykałam czoła, by choć trochę złagodzić ból głowy. Ciężko mi się oddychało i najchętniej wyszłabym na dwór.

– Napij się tego. – podał mi wyszczerbiony kubek z napojem, który pachnął obrzydlistwem, zwanym potocznie kawą.

– Dziękuje. – odpowiedziałam słabo, szukając ofiary-kwiatka, któremu wlałabym to do doniczki.

– Moje kondolencje. – powiedział, siadając w swoim magicznym wózku.

– Ja właśnie w tej sprawie. – odstawiłam kubek na ławę. – Chejronie, wiesz jaka jest moja sytuacja. Nie mam żadnej rodziny. Pomimo krótkich rozważań, uważam, że najlepiej zrobię, zostając całoroczną.

Chejron odłożył swój kubek na stół i westchnął, spuszczając wzrok.

– Powinnaś więcej czasu spędzić na przemyśleniu tego. – sięgnął po herbatnik i już po jego minie wywnioskowałam, że są niezjadliwe. – Musiałabyś zrezygnować ze wszystkich swoich zajęć dodatkowych, hobby...

Zdawałam sobie z tego sprawę. Ale wolę zrezygnować z tego i żyć spokojnie w Obozie Herosów, wreszcie bez potworów niż mieszkać z obcymi ludźmi, którzy by mnie we wszystkim ograniczali.

– Wiem, wiem... – odpowiedziałam, kiwając głową. – Ale nie mam innego wyjścia, przecież wiesz.

Westchnął jeszcze raz, po czym zaczął oglądać swoje palce, jakby była to teraz najciekawsza rzecz na świecie.

– Lunita, robię to z ciężkim sercem, ale nie mogę przyjąć cię na stałe do obozu.

– Dlaczego? Zwykle nalegasz, by w ogóle nie wyjeżdżać z niego na czas roku szkolnego.

– U ciebie sytuacja przedstawia się nieco inaczej. Twoja mama jest, znaczy była, sławną osobą, więc i na ciebie spadło kilka kropel tej sławy, szczególnie po tym strasznym wypadku. Policja będzie przeglądać nagrania z Las Vegas, a ty na nich byłaś, lecz nie zginęłaś w wypadku. Śmiertelnicy będą bardzo ciekawi wyjaśnienia tej sprawy, więc będziesz poszukiwana w całej Ameryce. Zbyt narażałbym obozowiczów, gdybym pozwolił tobie tu zostać.

Złość się we mnie gotowała, a zmęczenie gdzieś wyparowało. Starałam się zachować kamienną twarz, ale Nico często mówił, że "oczy mnie zdradzają". Z jednej strony rozumiałam punkt widzenia Chejrona, ale z drugiej byłam na niego wściekła. Poraz kolejny zawiodłam się na obozie.

– Możesz przyjechać tutaj latem, ale teraz musisz się pojawić w mieście i... Posłuchaj, rozważałem wiele opcji i jedna mi się nawet spodobała, ale uznałem, że to jeszcze za wcześnie, ale jeśli to ma się zdarzyć, to i tak się zdarzy.

– Chejronie, jest dopiero wrzesień, do lata jeszcze cały rok. – powiedziałam bardzo spokojnie, bo nie chciałabym przypadkowo wybuchnąć centaura, który przeżył już trzy tysiące lat.

– Lunito, naprawdę mi przykro. – jego twarz wyrażała smutek.

Wstałam za szybko i zakręciło mi się w głowie, ale całą siłą woli postanowiłam ustać, by coś udowodnić. Co? Sama do końca nie wiedziałam.

– Rozumiem. – odpowiedziałam lakonicznie.

Ruszyłam do drzwi na drżących nogach, ale o dziwo ani się nie potknęłam, ani nie zasłabłam. Stanęłam na werandzie, opierając się drewnianą balustradę. Wdychałam powoli świeże powietrze, starając się zapanować nad nerwami. Gdy na powrót zaufałam swoim nogom, jak zwykle, ruszyłam w stronę plaży.

Herosi: dar czy klątwa. UzupełnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz