Ligia P.O.V
Ligia przechadzała się nerwowo po korytarzu szkoły. Nagle coś oplotło ją wokół talii, to wyrwało ją z transu wkurwienia. Dostrzegła czerwoną czuprynę- co chcesz, Jason?- syknęła podkurwiona. Rudy jeszcze bardziej się w nią wtulił- co taka nerwowa? Okres masz?- wyszarpała się z jego objęcia i wyciągnęła telefon. Z każdym kliknięciem, stawała się coraz bardziej wściekła- do kogo dzwonisz?- spytał zaciekawiony Jason. Nie odpowiedziała, wystawiła palec wskazujący przed sobą, przyłożyła telefon do ucha. Nie minęły trzy sygnały gdy na drugiej linii usłyszała głos swojego brata- halo?-Ligia wpadła w szał- gdzie jest kurwa Juliet?!?- usłyszała jak Tim śmieje się nerwowo- N-no wiesz Juliet jest ze mną- odpowiedział przestraszony.- Jak to kurwa z tobą? To jest jej pierwszy dzień a nie ma jej na lekcjach!!! Gdzie jesteście ?!!?- krzyknęła. Nastąpiła długa przerwa- gdzie kurwa??!! Pytam się!! Głuchy jesteś czy jaki chuj !!?!!-rozłączył się. Ligia płonęła wkurwieniem.-Rozjebie go jak zjeba spotkam!!- Chłopak spojrzał na brunetkę z rozbawieniem- nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi- uśmiechnął się zalotnie.- No chyba cię zjebało do reszty, rudzielcu!!- odeszła w przeciwną stronę, spiesząc się na następną lekcję. Nie zauważyła smutku, który zagościł na twarzy chłopaka.
Normal P.O.V, Masky i Juliet
Szli parkiem, gdy Tim odebrał połączenie od swojej siostry. Krzywił się gdy z nią rozmawiał, chwilę później rozłączył się i schował telefon do tylnej kieszeni spodni- kto to był?- zapytała Juliet- Moja siostra, możesz już mi powoli zacząć kupować kwiaty pogrzebowe- Dziewczyna zaczęła się śmiać. Ostatnio zrobiła się bardziej otwarta na ludzi, rozmawiała z nimi, a nawet się śmiała. Nie myślała zbytnio o tej całej przykrej sprawie z jej matką. Poszli w głąb parku, zbaczając z dróżki.- gdzie idziemy?- spytała próbując nadążyć za krokami Tima- w moje ulubione miejsce, tam możemy spokojnie porozmawiać- wkrótce doszli do wielkiego drzewa, było stare i zaniedbane. Konar rośliny był ogromny i pusty w środku. -Chodź na górę, idź za mną.- Masky zaczął sprawnie się wspinać po gałęziach, w ślad za nim poszła Juliet. Ostrożnie łapała się za kolejne gałęzie, wspinaczka nie sprawiła jej żadnego problemu- widzę że jesteś wprawiona-uśmiechnął się chłopak- niezupełnie-usiadła na gałęzi obok Tima- więc, powiedz mi dlaczego u nas mieszkasz, stoi za tym jakiś poważny powód? -spojrzał na nią- twój tata nic wam nie mówił?-spytała, jej głos się łamał, stał się chrapliwy- nie, a coś się stało? Gdzie jest twoja rodzina?-Na jej twarzy wymalowała się wyraźna gehenna- M-moja mama, Layla. Ona, o-ona została zamordowana, nie mam żadnej innej rodziny. Mój ojciec zostawił nas jak miałam kilka lat, nikogo innego nie mam- Masky spojrzał na nią ze smutkiem, nie wiedział co powiedzieć. I nic nie powiedział, przyciągnął dziewczynę do siebie i mocno ją przytulił-P-przepraszam, j-ja, ja nie chciałem sprawić Ci przykrości- wymamrotał- nic nie szkodzi, przecież nie wiedziałeś- Łzy napłynęły jej do oczu, zaczęły spływać kaskadami po policzkach. Wycierała je rękawem, ale w miejsce wytartych szybko występowały nowe, nie mogła ich zatrzymać. -Wiesz-zaczął chłopak-chcę ci coś powiedzieć, skoro już coś o tobie wiem, powiem ci coś o sobie- urwał, zbierał się aby to wyznać- jestem adoptowany- zrzucił z siebie ten ciężar który był w jego sercu od wielu lat. Uniosła głowę- Przykro mi- powiedziała- Nie potrzebnie, mam wspaniałą rodzinę i dom. To mi wystarcza-Uśmiechnął się szeroko. Nagle usłyszeli głosy kilku osób, powoli zaczęli schodzić z drzewa. – Chodź, idziemy. Możemy jeszcze się gdzieś przejść- złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Juliet poczuła że ktoś łapie ją za ramię. Odwróciła się gwałtownie i dostrzegła, mężczyznę, nie miał więcej niż 20 wiosen- Laska zostaje- oznajmił ze złowieszczym uśmieszkiem-niedoczekanie- krzyknął Tim i kopnął gościa w brzuch z impetem, ten runął na ziemię. Reszta jego gangu rzuciła się w bójkę- Juliet! Stań z tyłu, za mną! Szybko !!- spojrzała na niego jak na idiotę- nie – odrzekła, wpadła na pierwszego gościa, uderzyła go prawym sierpowym, znokautowała go, była niczym Conor Mcgregor (zawodnik MMA). Masky patrzył z niedowierzaniem, jak taka mała, krucha osóbka może tak mocno uderzyć? Z pewnością nie chce jej podpaść, nigdy. Juliet zabrała się za kolejnego opryszka, kopnęła go w brzuch, wypluł z siebie resztki tlenu, łapczywie łapiąc powietrze, upadł, złapał się za bojler i leżał. Tim sam rozprawił się z resztą, wszyscy z gangu dresa leżeli na ziemi, poobijani i w większości nieprzytomni. Chłopak spojrzał na Juliet- Jak? – spytał, nie zrozumiała go- co? Jak ? o co ci chodzi?- przekręciła głowę lekko w prawą stronę- jak to zrobiłaś? Umiesz walczyć i to nie niezgorzej, ktoś cię uczył? Lub coś?- zbliżył się do niej, ponownie złapał za rękę i powoli odeszli z miejsca rozboju-nie, sama się uczyłam, jak moja mama wychodziła gdzieś, ja szłam trenować, miałam nawet specjalne miejsce- uśmiechnął się- jakie miejsce?- spytał- to był bunkier wojenny, ale nieco go zmieniłam, kiedyś cię tam zaprowadzę.- uśmiechnęła się uroczo.
W domu, kilka godzin później (około 24)
Liga siedziała w fotelu nadal wkurwiona jak mało kto. Drzwi otworzyły się po cichu, do domu weszła dwójka nastolatków.-ciii, nie chcemy nikogo obudzić- szepnął Masky, prowadząc przy tym Juliet za rękę, dziewczyna chichotała. Brzmieli jakby się ostro spizgali jakimś ziołem. Weszli w głąb domu, skradając się, nagle lampa w rogu pokoju rozbłysnęła jasnym światłem, ukazując przy tym sylwetkę wkurwionej Ligii.- Możecie mi kurwa wytłumaczyć gdzie żeście się szlajali od rana ?!!?- Wpadli w paniczny śmiech- I co was tak do chuja pana śmieszy ??!? co ??!!!!- krzyknęła jeszcze głośniej- ciii obudzisz tatę- wyszeptał Tim- nie ma go, wyjechał na spotkanie służbowe, wróci za parę dni. Razem z mamą- złapała się za czoło- co jaraliście ?- spytała zrezygnowana dziewczyna-nie wiem, ale było mocne, nadal jest mocne- chłopak zatoczył się śmiechem i przytulił się do Juliet, Ligia zdziwiona działaniami swojego brata, uniosła prawą brew-czy coś mi umknęło ?- Ruda nieco się zaczerwieniła ale nie wyrwała się z objęć chłopaka.- nie ważne... obiad macie w lodówce- wyszła z pokoju. Po jej wyjściu dwójka zaczęła się niekontrolowanie śmiać, odstąpili od siebie i skierowali się do kuchni aby pochłonąć jakieś kalorie. Byli bardzo głodni, toteż wciągnęli wielką stertę spaghetti, każdy. Zjedli i udali się do swoich pokoi, pożegnali się. Juliet rzuciła się na swoje łóżko i odpłynęła w krainę snów. Masky, zaś rozmyślał, co się dzieje. Nigdy nie czuł się tak uradowany, przywiązał się do rudzielca w tak krótkim czasie. Nie wiedział co ma robić dalej.

CZYTASZ
The Rage
FanfictionJuliet Vermilion, z pozoru zwykła nastolatka ale czy na pewno ? Pewnego wieczoru, dziewczyna wychodzi na trening, po powrocie do domu odkrywa coś okropnego. Jej matka została zamordowana, czy Juliet dokona zemsty? czy raczej pogrąży się w smutku?