Rozdział 5

480 28 1
                                    

Jak zwykle wstałam 0 6.00 i się obrałam. Dzisiaj pierwsza akcja. Cały oddział zebrał się przed bramą. Szybko wsiedliśmy na motocykle i pojechaliśmy w stronę bazy Hydry. Nie spodziewałam się że tak szybko nam pójdzie. Przez następne dni podbijaliśmy kolejne bazy Hydry bez większego problemu. Nikt nie ucierpiał. I dobrze. Przez ten czas zżyłam się z całym oddziałem. Byliśmy jakby taką wielką rodzinką. Szaloną rodzinką. Dzisiaj mieliśmy napaść na pociąg towarowy. Zaraz przed wyjazdem podszedł do mnie Bucky .

-Ja... Ash ja przepraszam cię za to co się stało. Nie mogę przestać o tym myśleć. Przepraszam że tak wyszło. Po prostu straciłem nad sobą kontrolę. Wiem że nie mam teraz u ciebie szans, ale błagam cię, nie ignoruj mnie!

-Bucky... Wybaczam.

-Naprawdę?! Dzięki! Dzięki! Dzięki!

Wziął mnie na ramiona i zaczął się drzeć na cały obóz.

-Ash jest najlepszą dziewczyną ca całym świecie!

-Wiemy! Szkoda że ty zrozumiałeś to tak późno! -normalnie lepszego oddziału nie mogłam sobie wymarzyć.

Ze śmiechem na ustach każdy wsiadł na swój motocykl i pojechaliśmy w góry. Kiedy byliśmy na miejscu zjechaliśmy na linach na pociąg. Później zaczęła się walka. Zostaliśmy uwięzieni i osobnych przedziałach. Jakoś dawałam sobie radę. Jednak nie można tego było powiedzieć o Bucky'm. Kiedy uwinęłam się ze swoimi żołnierzami poszłam mu pomóc. Tak samo jak Steve. Razem walczyliśmy przeciwko wrogowi. Jednak coś poszło nie tak. W pewnej chwili część pociągu wybuchła, a Bucky zwisał nad przepaścią na kawałku odrywającej się blachy. Ja nie byłam w lepszej sytuacji. Ledwo co trzymałam się krawędzi podłogi. Dobrze wiedzieliśmy że długo się tak nie utrzymamy. Jedyne co jeszcze zdążyliśmy zrobić przed spadnięciem to wyszeptanie dwóch słów : Kocham Cię. Puściłam się podłogi i spadłam. Dobrze pamiętam to uczucie jakby się tonęło w powietrzu. Szybka zmiana ciśnień rozsadzała mi głowę od środka. Zanim uderzyłam w skałę udało mi się stworzyć lodowy kokon wokół mnie i Bucky'ego. Pamiętam jak czułam że zasypiam. Sturlałam się po zboczu góry i wleciałam do jakiejś jaskini. Zasnęłam. Później widziałam tylko ciemność. Wiedziałam że nie mogę umrzeć z wyziębienia, ale mój organizm musi się zregenerować. Kilka lat później lód na zewnątrz stopniał. Ale nie ten we mnie. Wyłam lodowata. Moje białe jak zwykle włosy zdobił szron, a moje szaro-zielone oczy stały się jasno niebieskie. Jak lód. Wyszłam z jaskini i skierowałam się do obozu, jednak kiedy się tam znalazłam nikogo nie było. Kiedy ja smacznie spałam Steve uratował świat a wojna się skończyła. Wróciłam do Ameryki. Nic się nie zmieniło. Nawet moje mieszkanie. Tylko trochę kurzu więcej. Nie chciało mi się spać, więc zdążyłam tam jeszcze posprzątać. Zmęczona poszłam spać. Kiedy się obudziłam wszędzie było dziwnie cicho. Nawet nie słyszałam bicia swojego serca. No właśnie... Sprawdziłam sobie puls, jednak niczego nie wyczułam. Nie żyłam. Byłam zimna jak lód jednak przecież chodziłam. Dopiero po kilkunastu latach zauważyłam co się ze mną dzieje. Moja krew zamarzła, a ja przestałam się starzeć. Wiedziałam jak to odkręcić, jednak kiedy usłyszałam że Steve zamarzł gdzieś nie wiadomo gdzie postanowiłam poczekać na niego. Pieprzone 70 lat minęło zanim go  znaleźli i odmrozili. Na cześć jego odmrożenia w muzeum urządzili wystawę na jego temat. Wiedziałam że go tam znajdę. Musiał być na otwarciu. Kiedy go zobaczyłam stwierdziłam że nic się nie zmienił. Po oficjalnym przywitaniu wszyscy weszli do budynku. Zaczęłam rozglądać się za przyjacielem. Dostrzegłam go przed plakatem z naszymi podobiznami. Byliśmy na nim ja, Bucky i on. Dobrze pamiętam kiedy zrobiono nam to zdjęcie. Śmialiśmy się na nim. Zauważyłam że Steve uronił łzę. On mnie nie widział, ale ja jego tak.

-Gdzie teraz jesteście? Powinienem was uratować. Jest tyle ludzi wokół mnie. Czemu nie ma tych najważniejszych?

Podeszłam do niego id tyłu i położyłam mu dłoń na ramieniu.

-Ja jestem...

Zszokowany odwrócił się do mnie i mocno przytulił.

-Ash! Co się z tobą działo?

-Żyłam. Znaczy... Nie żyłam. Nadal.

-Co? Jak to?

-Moje funkcje życiowe zostały zatrzymane. Kiedy usłyszałam że gdzieś leżysz postanowiłam na ciebie poczekać. Niestety nie wiem co z Buckym.

-Ash! To szczęście że ty żyjesz!

Krzyknął tak głośno że wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Zszokowani patrzyli na mnie, a ja nawet nie potrafiłam się zarumienić. Nie zwracałam na to uwagi. Mam Steva i to się liczy.

Oczy to okno duszy | Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz