Uliczna przepaść.

109 8 4
                                    

Po wyjściu z domu dziecka mały, bezbronny chłopiec przestał być taki mały i bezbronny. 19-letni Pak Jimin jest już dorosłym mężczyzną lecz charakter pozostał mu taki sam jaki miał za czasów dzieciństwa. Chłopakowi jak zwykle nigdzie się nie spieszy. Powolnym krokiem kieruję się na dach jednego z wieżowców. Siada na jego krawędzi i miesza swoim niebieskim drinkiem. Już lekko podpity kończy procentowy napój i szklankę rzuca gdzieś przed siebie. Co z tego, że może wylądować na głowie jednego z przechodniów lub na szybie jakiegoś samochodu. Co z tego, że ktoś może zginąć. Nie jest to on. Śmieje się głośno na swoje myśli. Słyszy kroki za sobą. Lecz nie reaguję. Ktoś koło niego siada lecz on otumaniony alkoholem nie zwraca na to uwagi. Przymyka lekko powieki słysząc głęboki głos przy uchu.-Co tu robisz?- uśmiecha się.-Chcesz skoczyć?-dodaje. Kojarzy ten głos. Wywołuje u niego pozytywne emocję.
-A co jeśli?- pyta retorycznie.
-Daj mi rękę- rozkazuje wyciągają w jego kierunku białą dłoń. Rudy tylko się śmieje. Czarno- włosy cicho wzdycha, wstaje i patrzy na chłopaka. Macha mu i blado się uśmiecha. Jedna sekunda i go nie ma. Jimin się za nim ogląda. Słychać dźwięk klaksonów i krzyki. Drobne ciało leży na ziemi a w okół niego zbierają się tłumy. Obraz niebywały... Piękny...

A w miejscu gdzie stał został tylko bukiecik zwiędniętych wrzosów...

Heather •p.jm+j.jg•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz