04

2.5K 86 2
                                    


-Jazzy, proszę Cię zamknij swoje piękne oczka i śpij. Rano musisz wstać do przedszkola.- uśmiecham się i gładzę dziewczynkę po blond włosach. Przykrywam ją kołdrą pod samą szyję i przyciemniam lampkę nocną.
-Ja chce do tatusia.-szepcze płaczliwym głosem i zamyka ślepia, przez co samotna łza spływa po jej policzku.
-Hej, słoneczko.- rozczulam się i przysuwam się do dziecka, chcąc dodać jej trochę otuchy. Nie mogąc powstrzymać naturalnego odruchu, przytulam ją mocno do piersi i całuję w czółko.-Jutro rano zadzwonimy do niego przed wyjściem, dobrze?-Kiwa energicznie głową i wtula się w moje ciało.
-Jesteś najlepsiejszą nianią pod słońcem.- śmieję się na jej słowa i puszczam, by ułożyła się do snu.- Dobranoc.

Schodzę na dół i otwieram lodówkę, tylko po to aby zobaczyć pustkę. Wzdycham i postanawiam udać się na zakupy. Wyciągam beżowy płaszczyk i nakładam na nogi czarne, wysokie botki. Uświadamiam sobie, że zostawiłam klucze w salonie, więc z głośnym stukotem wchodzę do pomieszczenia, widząc Justina i jego kolegów wzdycham i kręcę głową.
-Miałeś uczyć się na poprawę semestru z matematyki, Justin.- Wytykam mu to celowo przy znajomych. Justin uśmiecha się i odstawia słynny czerwony kubeczek na stolik. Podchodzi do mnie i obejmuje w pasie. Powstrzymuje odruch, by go odepchnąć, gdy się odzywa:
-Ludzie, to jest właśnie moja piękna dziewczyna, Ana.- całuje mnie w szyję, na co wzdrygam się i rumienię, gdyż całkowicie mnie to zaskakuje.
-Anabelle.- poprawiam go, jednak nikt nie zwraca na mnie większej uwagi. Są zbyt zajęciem gratulowaniem Justinowi. Wywracam oczami i sięgam po klucze.
-Gdzie idziesz kochanie?- na końcu języka mam coś w stylu: 'Daleko od Ciebie, ty zarozumiały dupku', ale zamiast tego uśmiecham się ciepło i mówię:
-Do marketu.


-Nie wierzę, że zgodziłam się na to by Twoi przygłupi znajomi pilnowali Twojej siostry.-syczę, gdy odpalam silnik samochodu.- Zapnij pasy. A no i po co ci ten kapelusz?- Nie wiem skąd u mnie ten nagły napad zirytowania i agresji. Pewnie przez okres, nienawidzę tych wahań nastroju. Ugh.
Justin uśmiecha się i przełącza na hiszpańską stację, zaczynając głośno śpiewać, tym samym totalnie mnie ignorując.
Gdy stoimy w korku, opieram się wygodnie o skórzane siedzenie, a głowa opada mi tak, że mam idealny widok na krajobraz za oknem. Na ludzi, którzy gdzieś pędzą, większość z nich kurczowo trzyma parasolki, uciekając przed gwałtownym deszczem. Wzdycham cichutko i nagle zwracam uwagę na pojazd w jakim siedzę. Bez zawahania mogę stwierdzić, że był droższy niż moje skromne mieszkanie na obrzeżach miasta.
- Zazdroszczę ci takiego życia.- mówię nagle i odwracam głowę w jego stronę, by zobaczyć jak ścisza muzykę i marszczy brwi.- Nawet nie dziwie się że nie chce ci się uczyć. Po co, skoro i tak masz zapewnioną świetną przyszłość przez sam fakt, że Twój ojciec jest jedną z najbogatszych osób w stanie.- zagryzam wnętrze policzka i wydymam wargi.- Szczęściarz.
-Um...- Justin tężeje i opuszcza wzrok (gif).- Jesteś głupia jeśli myślisz, że mam dostęp do jego forsy. Nigdy nawet nie pomyślałem w taki sposób o mojej przyszłości, za kogo ty mnie w ogóle masz?- patrzy przed siebie z obrzydzeniem i kręci głową.- A nie uczę się bo jestem po prostu leniem do kurwy nędzy. Kiedy ludzie przestaną mi wmawiać takie pierdoły zanim w ogóle cokolwiek się o mnie dowiedzą.

I w ten o to sposób nie odzywaliśmy się do siebie, aż do dnia następnego.


Zapraszam was cieplutko na moje pozostałe opowiadanka.

OpiekunkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz